Hiszpańska sjesta: klasa Realu, remontada Barcy i niedzielna posucha

30. kolejka La Liga Santander miała dwa oblicza. Pierwsze to ofensywne starcia i ponad 2,5 gola na mecz, a drugie to nudne, kunktatorskie i prawie bezbramkowe spotkania. Pomimo tego do naszego dzisiejszego podsumowania wyłapaliśmy kilka smaczków, ciekawostek i dzikich kursów, których oczywiście nie brakowało.

Osłabiony nie znaczy gorszy

Ronaldo, Ramos, Marcelo, Kroos, Isco i Carvajal to lista zawodników, z których z różnych względów nie mógł skorzystać Zinedine Zidane podczas sobotniego starcia z Las Palmas. Część z nich miała kontuzje, a część nie pojechała na Kanary decyzją szkoleniowca Realu Madryt. Takie rozstrzygnięcie okazało się bardzo słuszne, bo niepotrzebne powoływanie kluczowych zawodników na trzygodzinny wyjazd na Wyspy Kanaryjskie przed wtorkowym meczem z Juventusem, mogłoby zaprzepaścić szansę Realu na jedyny „duży” puchar w tym sezonie. W pierwszym składzie Królewskich podczas sobotniego meczu wystąpiło pięciu zmienników, którzy w większości pokazali się co najmniej dobrze. Trener Realu Madryt już w pierwszej połowie musiał dokonać zmiany, bo dyskomfort w prawym udzie poczuł Nacho. Jednak madrycka „zapchajdziura” opuściła boisko prewencyjnie, a uraz którego doznał nominalny środkowy obrońca Realu jest niegroźny, o czym poinformował Zinedine Zidane w pomeczowej konferencji. Daleki wyjazd w osłabionym składzie nie przeszkodził mistrzowi La Liga Santander na wygranie meczu, który zakończył się wynikiem 3:0 dla Królewskich. Dublet ustrzelił Gareth Bale, który zagrał bardzo dobre spotkanie, a jednego gola dołożył Karim Benzema z rzutu karnego. Los Blancos na wiosnę grają zdecydowanie lepiej, niż miało to miejsce w pierwszej połowie sezonu, gdyż wygrali dziesięć spotkań i przegrali zaledwie jedno. Po wygranej z Las Palmas swój mały jubileusz mógł świętować Raphael Varane, który w koszulce Realu Madryt wygrał setny mecz w ligowych rozgrywkach. Francuz potrzebował do tego kroku milowego siedmiu sezonów, w których rozegrał 136 spotkań. Przed Realem ciężkie trzy mecze, dlatego zwycięstwo w wyjazdowym starciu ligowym i utrzymanie trzeciego miejsca w tabeli z pewnością cieszy sztab szkoleniowy, piłkarzy i przede wszystkim kibiców.

Las Palmas – Real Madryt 0:3

 

Nadal z tarczą

Fiesta trwa w najlepsze. Barcelona nie przegrała kolejnego ligowego meczu, chociaż w końcówce spotkania z Sevillą nic nie wskazywało na przedłużenie tej passy. Do 87. minuty plan Vincenzo Montelli się powodził i Sevilla prowadziła na Ramon Sanchez Pizjuan 2:0. Co więcej, gospodarze mieli szansę na podwyższenie wyniku nawet o dwie bramki, jednak w obu sytuacjach zabrakło skuteczności lub lepszego wyboru, który z pewnością zamknąłby mecz. Na losy spotkania znaczny wpływ miał nie kto inny jak Lionel Messi, który po wejściu z ławki ożywił grę Blaugrany. Barcelona wyrównała wynik spotkania na przestrzeni kilkudziesięciu sekund i wciąż pozostaje jedyną niepokonaną drużyną w La Liga. Remis w sobotnim meczu wciąż pozwala na pobicie kilku rekordów. Najbliższy możliwy do pobicia rekord to passa 38 meczów bez porażki, który w sezonie 1978/1979 oraz 1979/1980 ustanowił Real Sociedad. Na serię Basków złożyły się 22 wygrane oraz 16 remisów, a ówczesny bilans bramkowy Realu to 61:21. Katalończycy mają lepszy bilans meczowy i bramkowy, bo wygrali aż 30 meczów, a ich bilans to 104:24. Barca może wyrównać ten rekord w najbliższej kolejce w domowym starciu z Leganes. Kolejny wyczyn, który Barcelona może obalić to zdobycz punktowa w jednym sezonie, która wynosi obecnie 100 punktów. Takiego osiągnięcia jako pierwsi dokonali piłkarze Realu Madryt w sezonie 2011/2012, a rok później taki rekord wyrównała Barca.

Sevilla – Barcelona 2:2


Minimalizm Valencii

Nieustępliwość Valencii w pogoni za Realem Madryt jest godna podziwu. Nietoperze walczą o trzecie miejsce i są niepokonani od ośmiu ligowych meczów. Godny podziwu nie był jednak niedzielny wyjazdowy mecz Valencii z Leganes. Na Estadio Municipal de Butarque przyjezdni pokonali Leganes 1:0, jednak gorszy od wyniku był z pewnością styl obu drużyn. Mecz nie porwał nawet największych fanów, jednak piłkarze zadbali o to, żeby „ciekawe” momenty rozłożyć równomiernie. Leganes oddało jedyny celny strzał w pierwszej połowie, a próbował Gabriel. Valencia spróbowała swoich sił w drugiej części spotkania, a jedyną celną próbę na bramkę zamienił w 62. minucie Rodrigo. Co ciekawe, Hiszpan w każdym z ostatnich pięciu meczów w których występował zdobył co najmniej jednego gola. Napastnik Valencii walczy o wyjazd na mundial w Rosji, a każdy jego gol przekonuje Julena Lopeteguiego o słuszności powołania Rodrigo Moreno na czerwcową imprezę. Po tej kolejce można dojść do wniosku, że La Liga na osiem kolejek do końca to liga trzech prędkości. Poza drużynami walczącymi o puchary i ekipami w strefie spadkowej, wyróżnić można bardzo duża grupę (9) zespołów grających o nic.

Leganes – Valencia 0:1

Zobaczyć, załamać się, zapomnieć

Podczas pięciu meczów La Liga w wielkanocną niedzielę padły w sumie… 3 bramki. I chociaż chciałbym, aby był to prima aprilisowy żart, to niestety rzeczywistość była inna. Granie rozpoczęły Espanyol i Alaves. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, co rozpoczęło nam festiwal niedzielnej posuchy. Lepiej, jeśli chodzi o bramki, było we wcześniej wspomnianym meczu Leganes z Valencią. Lepiej, bo padła jedna bramka, jednak poziom tego „widowiska” nie stał na jakimkolwiek piłkarskim poziomie. Przykład z pierwszego niedzielnego meczu 30. kolejki La Liga wzięły Eibar i Real Sociedad, które podzieliły się punktami nie zdobywając choćby gola. W baskijskim pojedynku lepsze wrażenie zrobili piłkarze Eibaru, ale tylko dlatego, że ekipa z San Sebastian nie potrafiła oddać celnego uderzenia na bramkę Dmitrovicia. Równolegle do derbowego meczu w Baskonii odbywał się mecz ostatniej Malagi z walczącym o piąte miejsce Villarrealem. Beznadziejna w tym sezonie Malaga postanowiła sprawić psikusa z okazji 1. kwietnia i zdobyła dosyć nieoczekiwanie trzy punkty. Dla drużyny z La Rosaleda było to pierwsze domowe zwycięstwa od 19 listopada 2017 roku. Zwieńczeniem niedzielnego (nie)strzelania było starcie na Wanda Metropolitano pomiędzy Atletico i Deportivo La Coruna. Stołeczny klub pokonał Deportivo 1:0 po niesłusznie podyktowanym rzucie karnym. Taka „susza” w zdobyczach bramkowych daje nam nieco średnio pół bramki na jedno niedzielne spotkanie. Czym były spowodowane tak słabe wyniki w niedzielnych meczach? Wielkanocnym obżarstwem? A może powrotem po reprezentacyjnej przerwie? Tego się już nie dowiemy, ale mamy nadzieję, że w następnej kolejce drużyny staną na nieco wyższym poziomie. Póki co, niedzielne mecze 30. kolejki La Liga Santander puszczamy w zapomnienie i liczymy na poprawę w nadchodzący weekend.

Wszystkie wyniki 30. kolejki:


Tabela La Liga po 30. kolejkach:


Zapowiedź 31. Kolejki:

6.04

Deportivo – Malaga

7.04

Alaves – Getafe
Celta – Sevilla
Betis – Eibar
Barcelona – Leganes

8.04

Levante – Las Palmas

Real Madryt – Atletico Madryt

Real Sociedad – Girona
Valencia – Espanyol

9.04

Villarreal – Athletic

 

Los cursos locos

Na deser zostawiłem dla Was “dzikie kursy”, których obstawienie wiązało się z większym ryzykiem, a mimo to ich wytypowanie dałoby nam wygraną!

Wygrana Malagi

Ostatnia Malaga wygrała z Villarrealem na własnym stadionie. Jak wcześniej wspominałem była to pierwsza wygrana gospodarzy od listopada zeszłego roku na własnym stadionie. Villarreal mimo porażki pozostanie na piątym miejscu w ligowej tabeli, a Malaga niezmiennie okupować będzie ostatnią lokatę.
Malaga – Villarreal 1:0.

Zdarzenie: Malaga – Villarreal
Typ: 1
Kurs: 4.15

HT/FT w Sewilli

Sevilla pokazała się z dobrej strony w meczu z Barceloną. Wygrała pierwszą połowę, jednak w drugiej dała sobie wcisnąć dwie bramki, czego efektem końcowym był remis. Jaki był kurs na takie zdarzenie?
Sevilla – Barcelona 2:2.

Zdarzenie: Sevilla – Barcelona
Typ: 1/X
Kurs: 14.00