Greek Freak wciąż dominuje w NBA
Kilka dni temu James Harden dość ostro zareagował na krytykę swojej osoby, kiedy to Giannis Antetokounmpo podczas wyboru do tegorocznego All-Star Game zażartował sobie, że chce mieć w drużynie kogoś, kto podaje piłkę, dlatego właśnie zamiast Hardena wybrał Kembę Walkera. Gracz Rockets odgryzł się więc greckiemu skrzydłowemu, stwierdzając że gdyby też miał siedem stóp wzrostu to nie musiałby w zasadzie prezentować żadnych umiejętności. Był to przytyk w stronę Greka, który w niedzielę odpowiedział na krytykę na parkiecie, po raz kolejny przechodząc do historii NBA oraz Milwaukee Bucks.
41 punktów, 20 zbiórek oraz sześć asyst, a wszystko to w zaledwie 35 minut gry. Giannis Antetokounmpo pod nieobecność Khrisa Middletona rozegrał fantastyczny mecz przeciwko Charlotte Hornets, po raz pierwszy w karierze zaliczając mecz na co najmniej 40 oczek, 20 zebranych piłek oraz pięć asyst. Jak historyczny był to występ? Statystycy nie mają wątpliwości:
- nikt w historii nie potrzebował tak mało minut, aby zrobić 40-20-5,
- ostatnim graczem Bucks, który tego dokonał był Kareem Abdul-Jabbar w… marcu 1974 roku,
- w ostatnich 30 latach taka sztuka udała się jeszcze tylko dwójce innych graczy: DeMarcus Cousins zrobił to dwa razy, a Chris Webber raz,
- Giannis został też przy okazji najmłodszym graczem z takim występem od czasu Charlesa Barkelya w styczniu 1987 roku.
Mimo wszystko Hornets przez długi czas byli blisko osłabionych Bucks i mogli pokusić się o sprawienie niespodzianki, lecz nie pozwolił na to Greek Freak. 25-latek zdobywał punkty na wiele różnych sposobów, w tym także po rzutach z wyskoku po obrocie a’la Dirk Nowitzki. Ogółem grecki skrzydłowy zdobył dziewięć ostatnich punktów swojego zespołu, ale w ogóle nie dziwi to jego kolegów z zespołu. Jak mówił po spotkaniu w Charlotte m.in. Brook Lopez, najlepszy gracz poprzedniego sezonu regularnego nadal wkłada mnóstwo pracy w treningi każdego dnia. Bucks wygrali w niedzielę szósty kolejny mecz, dzięki czemu legitymują się w tej chwili bilansem 52-8 i nadal przewodzą stawce w konferencji wschodniej, a Giannis po raz kolejny jest faworytem do zdobycia MVP za sezon regularny.
Pozostałe informacje z niedzielnej nocy w NBA:
- Z powodu urazu kciuka nie zagrał Luka Doncić, lecz Dallas Mavericks dobrze wiedzą, co w takiej sytuacji mają robić – zwrócić się o pomoc do Kristapsa Porzingisa. Łotysz po raz kolejny w tym sezonie w obliczu absencji Słoweńca spisał się znakomicie i poprowadził Mavs do wygranej, zdobywając 38 punktów (wyrównał tym swój najlepszy w sezonie wynik), trzynaście zbiórek oraz pięć asyst. Sześć razy trafił też za trzy i wedle statystyk jest jedynym graczem w historii, któremu udało się zaliczyć takie spotkanie (zresztą już po raz drugi w karierze). Porzingis znakomicie spisał się również w obronie, zapisując na konto pięć bloków.
- Rekord kariery, aż 39 oczek i siedem trafień zza łuku nie wystarczyły – Shake Milton nie uchronił koszykarzy Philadelphia 76ers przed porażką w Los Angeles. Z pojedynku zwycięsko wyszli zdrowsi Clippers – aż czterech graczy LAC zdobyło w tym meczu 24 lub więcej punktów, co stało się ledwie drugi raz w historii klubu. Najwięcej oczek (30) zaliczył Kawhi Leonard. 76ers cały czas muszą sobie radzić bez Joela Embiida oraz Bena Simmonsa, a na domiar złego już w pierwszej kwarcie niedzielnego spotkania kontuzji nosa doznał Josh Richardson.
- Trwa zła passa Toronto Raptors, którzy trafili na żądnych rehabilitacji zawodników Denver Nuggets. W piątek drużyna z Kolorado przegrała różnicą aż 29 oczek z Los Angeles Clippers, dlatego też w niedzielę Nuggets chcieli pokazać się z dużo lepszej strony i to właśnie zrobili, zaliczając jeden z lepszych meczów w tym sezonie. Dwunaste triple-double w sezonie zaliczył Nikola Jokić, który zapisał na konto 23 oczka, 18 zbiórek oraz jedenaście asyst. Cały zespół Nuggets rozdał łącznie aż 38 asyst, czyli dwa razy więcej niż w piątek przeciwko LAC. Raptors przegrali natomiast już trzecie kolejne spotkanie i w tabeli konferencji wschodniej są już na równi z Boston Celtics.
- Nie zagrał Anthony Davis, a Zion Williamson zdobył rekordowe w karierze 35 oczek, lecz mimo to Los Angeles Lakers po raz czwarty w tym sezonie ograli New Orleans Pelicans. To przede wszystkim efekt świetnej postawy LeBrona Jamesa, który do 34 punktów dołożył trzynaście asyst oraz dwanaście zebranych piłek. Tym razem próby podwajania LeBrona okazały się być dla Pels zabójcze. Po spotkaniu James kolejny raz w ostatnich dniach chwalił Williamsona, który jego zdaniem jest jednym z najważniejszych i najbardziej utalentowanych graczy młodego pokolenia.
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze