Bostoński ogródek wciąż niezdobyty!
Już dziesięć kolejnych meczów przed własnymi kibicami wygrali zawodnicy Boston Celtics, którzy pozostają niepokonani w bostońskiej TD Garden. W poniedziałek bez skutku twierdzę próbowali zdobyć Cleveland Cavaliers, którzy ponieśli kolejną sromotną klęskę i z meczu na mecz wygląda to coraz gorzej. Celtowie z kolei wygrali już czwarte spotkanie z rzędu, a jakby dobrych informacji było za mało to do gry powrócił także Gordon Hayward – i to dużo wcześniej niż pierwotnie zakładano.
Gdy niemal dokładnie miesiąc temu Gordon Hayward złamał rękę to mówiło się, że jego absencja może potrwać nawet do świąt, a Celtics mocno odczuje brak świetnie spisującego się na starcie rozgrywek zawodnika. Okazało się jednak, że Bostończycy poradzili sobie bez Haywarda całkiem nieźle i w trzynastu meczach odnieśli dziewięć zwycięstw. Jakby tego było mało, rehabilitacja skrzydłowego przebiegła na tyle dobrze i na tyle szybko, że realny stał się powrót do gry jeszcze przed świętami – nikt się chyba jednak nie spodziewał, że nastąpi to niemal dwa tygodnie wcześniej, czyli dokładnie miesiąc po operacji. Ale lekarze dopuścili do gry Haywarda, a ten w 26 minut poniedziałkowego starcia z Cleveland Cavaliers uzbierał 14 punktów, pięć zbiórek oraz cztery asysty i pomógł Celtom wygrać 110-88. To czwarta wygrana z rzędu i dziesiąta na własnym parkiecie.
Bostońskiej twierdzy, jaką jest w tym sezonie TD Garden, nie mogli w tym sezonie zdobyć ani Milwaukee Bucks, ani Dallas Mavericks, ani też Miami Heat, Denver Nuggets czy Toronto Raptors. Wszystkie te zespoły musiały uznać wyższość Celtów, którzy na własnym parkiecie spisują się w tym sezonie po prostu znakomicie. W poniedziałek łącznie aż pięciu zawodników zdobyło co najmniej dziesięć oczek, a przodowali jak zwykle ostatnio Kemba Walker (22 punkty, w tym pięć trafień za trzy), Jaylen Brown (20 oczek) oraz Jayson Tatum (19 punktów, w tym cztery celne trójki). Kto wie, czy cała trójka nie zamelduje się w Meczu Gwiazd w Chicago w lutym przyszłego roku, gdyby się okazało, że Bostończycy nadal będą w takiej formie w kolejnych tygodniach. W tej chwili jeszcze tylko dwa zespoły pozostają niepokonane u siebie i co ciekawe są to zespoły znajdujące się w tabeli konferencji wschodniej zaraz za Celtics, a więc Miami Heat (także bilans 10-0) oraz Philadelphia 76ers (12-0).
Garść pozostałych informacji z poniedziałkowej nocy w NBA:
- Derrick Rose wciąż to ma! Rozgrywający Detroit Pistons rzutem niemal równo z syreną dał Tłokom zwycięstwo w Nowym Orleanie. Jest to czwarty game-winner w karierze 31-latka, który wcześniej zaliczył jedno takie trafienie w barwach Minnesota Timberwolves oraz dwa buzzer-beatery wygrywające mecz w barwach Chicago Bulls. Rose w całym meczu uzbierał 21 oczek, z czego aż siedemnaście w samej czwartej kwarcie.
- Równo z syreną trafił za to Nemanja Bjelica, który dał tym samym efektowne zwycięstwo Sacramento Kings w starciu z Houston Rockets. To była bardzo emocjonująca końcówka i gdy już zdawało się, że Russell Westbrook (34 punkty, 13/17 z gry) zapewnił gospodarzom wiktorię to w odpowiedzi Rakiety zostawiły niepilnowanego Bjelicę, który skorzystał z okazji. Tego już Rockets nie oprotestują, a jeszcze przed meczem okazało się, że ich protest ws. błędu sędziów w meczu z San Antonio Spurs został odrzucony.
- Piętnaste zwycięstwo z rzędu odnieśli w poniedziałek koszykarze Milwaukee Bucks. Tym razem rywal stawił nieco większy opór, ale koniec końców także Orlando Magic musieli uznać wyższość Kozłów, którzy górują w trwających rozgrywkach niemal nad wszystkimi. Kolejne znakomite zawody rozegrał Giannis Antetokounmpo – jego dorobek to 32 punkty, piętnaście zebranych piłek oraz osiem asyst.
- Po kilku meczach przerwy do gry powrócił Ja Morant, młody rozgrywający Memphis Grizzlies, prowadząc swój zespół do zwycięstwa nad Golden State Warriors. Pierwszoroczniak miał 26 punktów oraz rozdał siedem asyst, z czego połowę swojego dorobku punktowego zdobył w ostatniej, decydującej o wyniku kwarcie.