DSF i Glory, czyli kickboxing żyje i ma się dobrze
Andrzej Janisz mówił kiedyś, że boks był dyscypliną naszych dziadków, kickboxing ojców, a obecnie panuje MMA. Pięściarstwo mimo słabej kondycji cały czas potrafi przyciągnąć rzesze kibiców, a mieszane sztuki walki rozwijają się z roku na rok. Co stało się ze starym, dobrym K1 sprzed lat? Wiodąca organizacja przyciągająca tłumy umarła. Jednak dzisiaj DSF na rynku polskim, a Glory światowym próbują przywrócić blask wspaniałej dyscyplinie jaką jest kickboxing.
W miniony weekend w Polsce odbyła się gala DSF Kickboxing Challenge 12, natomiast w Amsterdamie organizacji Glory. Kto oglądał jedno albo nawet oba wydarzenia, ten wie – K1 nadal jest atrakcyjne i nigdy nie umarło. Jedyne co odeszło, to większe zainteresowanie przeciętnego widza wraz z upadkiem japońskiej organizacji Kazuyoshiego Ishiiego. W Holandii kickboxing nadal jest jednym z bardziej popularnych sportów, co widać po organizowanych tam galach. Tacy fighterzy jak Nieky Holzken czy Rico Verhoeven są w tym kraju na ulicach rozpoznawalni. Jednak sprawa inaczej wygląda światowo. Właściciele Glory bezskutecznie próbowali nabyć prawa do marki K1, jednak mimo to, w pewnym stopniu zastąpili organizacje, która wyniosła kickboxing na salony. Od kilku lat Glory jest dla K1 tym, czym UFC dla MMA – ligą mistrzów w dyscyplinie. Jesteś mistrzem świata Glory, jesteś najlepszy. Rozwijają się organizując gale na całym świecie, chociaż najwięcej wydarzeń mieli na ternie Stanów Zjednoczonych. W obecnym, 2017 roku zdecydowali się poświęcić większą uwagę Europie niż dotychczas, w efekcie czego połowę swoich gal zrobili właśnie na Starym Kontynencie.
Sam oglądałem gale Glory z minionej soboty i trzeba przyznać – nie brakuje im talentu, fascynujących pojedynków i efektownych skończeń. Na największą gwiazdę obecnej ery K1 wyrósł Rico Verhoeven – nie ma się czemu dziwić, ponieważ ma najwięcej obron pasa w tej organizacji, dzierżąc go od czerwca 2014 roku. Organizacja Glory cały czas dba o zaciąg nowych, młodych zawodników – na uwagę zasługuje ściąganie elektryzujących fighterów z Tajlandii. Każdy fan sportów walki doceni ich wydarzenia i będzie czekał na kolejne. No właśnie, ale co z resztą – tym przeciętnym widzem, nazwalibyśmy Januszem? On potrzebuje czegoś więcej. Od razu zaznaczę, że jestem fanem wszystkich sztuk walki i każdą rywalizację oglądam z chęcią. Jednak często kibice boksu narzekają, że w pięściarstwie zdarzają się nudne, taktyczne walki, a organizacje dają nam niezrozumiałe zestawienia – w kickboxingu tego nie ma. Walki K1 to stała akcja bez przestojów, a Glory dba o rankingową logikę. Dodatkowo dochodzą nogi, więc zawodnicy stosują więcej narzędzi do starcia. W obecnych czasach za najpopularniejszą rywalizację w sportach walki uchodzi MMA, ale tutaj przeciętny Janusz będzie chciał wymiany stójkowej, bucząc na klincz i często niezrozumiały dla niego parter. Czy nie znajdzie tego, czego chce właśnie w kickboxerskim ringu? Formuła K1 została specjalnie stworzona pod widowisko, aby przyciągnąć także tych Januszy. Mimo to boks i MMA cieszy się większą popularnością – jak to się dzieje? Co pokazuje obecna sytuacja w mieszanych sztukach walki, to nie same umiejętności sprzedają masowo bilety. Mimo, że to w Glory częściej zobaczymy takie akcje, jak ta z minionej soboty, to ludzie potrzebują czegoś więcej.
Jak wygląda sytuacja kickboxingu w Polsce? Przez lata po prostu był. Wielu rodaków zdobywa trofea na międzynarodowych, amatorskich imprezach. Uchodzi to bez większego echa. Zawodowe gale K1, to dotychczas lokalne wydarzenia w przysłowiowych piwnicach. Większe perspektywy dla polskich kickboxerów właściwie nie istniały. Promyczek nadziei pojawił się z federacją FEN, która w pewnym momencie wyrosła na drugą organizację MMA w Polsce z transmisjami w Polsacie. Telewizja i zasięg to najważniejsza sprawa w promowaniu dyscypliny. Na plecach mieszanych sztuk walki FEN pokazywał walki w K1. Kibice mogli docenić kunszt takich zawodników jak Paweł Biszczak czy Tomasz Sarara. Jednak do czasu, ponieważ wydaje się, że była to bardziej gala MMA z wstawkami kickboxingu, bo na początku było takie założenie. Jednak dzisiaj fani K1 w kraju mogą patrzeć w przyszłość z optymizmem. Wszystko za sprawą DSF Kickboxing. Pierwsza gala odbyła się we wrześniu 2014 roku i od tego czasu organizacja notuje stały progres. Poziom sportowy podnoszony z każdym wydarzeniem i ekscytujące walki. Właściciele DSF Kickboxing chcą promować dyscyplinę i wykonują dobre zadanie, co ważniejsze – dając możliwość pokazania się polskim, utalentowanym zawodnikom na platformie, jakiej dotychczas nie mieli. Ważnym krokiem było dopięcie umowy telewizyjnej, co jest pierwszym w cel wyjścia do szerszej publiczności. Można stwierdzić, jak na polskie warunki DSF Kickboxing zmierza tam, gdzie Glory światowo.
Obie organizacje zorganizowały w miniony weekend swoje gale z solidnymi zawodnikami i ekscytującymi walkami. Jednak czegoś jeszcze brakuje – publicity, marketing, branding, PR. Jednak nie można w tym momencie nic zarzucić tym organizacjom, ponieważ czynią ku temu kroki. Gdzie w ciągu kilku lat będą obie firmy? Glory nie będzie tam gdzie UFC, a DSF tam gdzie KSW – chociaż z pewnością właściciele mają takie marzenia. Póki co K1 oglądają wybrani, zainteresowani. Kolejny krok to wyjście do szerszej publiczności, co obie organizacje pokazują swoimi ruchami. DSF już w przyszłym roku podejmie próbę wyjścia na salony organizując galę w Hali Orbita we Wrocławiu, a następnie na warszawskim Torwarze. Minione wydarzenie miało miejsc w Restauracji Champions. Droga podobna do tej KSW. Czego im jeszcze potrzeba? Ciężko z kickboxerskim Mariuszem Pudzianowskim, który by wielce przyczynił się do rozwoju organizacji oraz dyscypliny. DSF nie będzie brało celebrytów. Tym bardziej, że w K1 bardziej da się obnażyć brak przygotowania niż w MMA. Jednak właściciele obrali właściwą drogę, sięgając po bardziej znanych fighterów z MMA – Daniel Omielańczuk i Marcin Różalski. Przede wszystkim ten drugi ma dać dużo. Każdy z nich wnosi wartość sportową, ale również marketingową. Glory swojej szansy rozwoju upatruje w byłej gwieździe, Badrze Harim. Marokańczyk wróci do ringu w marcu. Gdy ostatnio walczył z Rico Verhoevenem, to moim zdaniem była to najgłośniejsza walka w K1 ostatnich kilku lat. W związku z tym, czego potrzebuje DSF i Glory, aby rozwinąć swoje organizacje? Gwiazdy. Tak jak UFC potrzebowało Conora McGregora do kolejnego kroku.