„Historia ostatnich sukcesów Motoru jest niesamowita!” – wywiad z Piotrem Ceglarzem
![Piotr Ceglarz przed rozpoczęciem spotkania](https://assets.zagranie.com/2025/02/Piotr-Ceglarz-przed-rozpoczeciem-spotkania-1140x759.jpg)
Latem 2019 roku dołączył do Motoru Lublin, który to zespół wówczas rywalizował na poziomie 3. Ligi. Szybko stał się jednym z fundamentów sukcesu klubu i po wywalczeniu kilku kolejnych awansów, obecnie wyprowadza swoich kolegów na ekstraklasowe boiska mając na ramieniu opaskę kapitana. O ostatnich występach Motoru w lidze, o obozie przygotowawczym w Turcji i o kapitalnej historii kolejnych awansów – zapraszam do zerknięcia na rozmowę z Piotrem Ceglarzem.
Łukasz Sobieszuk: Dzień dobry, bardzo się cieszę, że zechciał Pan porozmawiać. Zacząłbym od wydarzeń bieżących, a więc startu rundy wiosennej w Ekstraklasie. Motor Lublin zremisował z Lechią Gdańsk 1:1 u siebie, a w poprzedniej kolejce przegrał na wyjeździe z Koroną 0:1. Jak Pan opisałby początek tej rundy?
Piotr Celgarz: Na pewno spodziewaliśmy się czegoś innego. Myśleliśmy, że po tych dwóch meczach, jak nie będziemy mieli kompletu punktów, to przynajmniej 4, ale okazało się inaczej. Uważam, że z Lechią trochę przespaliśmy pierwszą połowę, ale druga wyglądała już mniej więcej w naszym stylu. Narzuciliśmy swój rytm, mieliśmy swoje sytuacje, a później przyszedł ten wątpliwy rzut karny dla przeciwnika i skończyło się remisem. Teraz z Koroną Kielce, myślę, że większość tego meczu jednak nie była pod nasze dyktando i słabiej to wyglądało. Mieliśmy też odprawę pomeczową i w tych kluczowych statystykach, które zawsze omawiamy, nie do końca wyglądało to tak, jak mogło się wydawać z boiska i w pierwszym momencie. Bramkę też straciliśmy z rzutu karnego, tak jak z Lechią. Później próbowaliśmy gonić wynik, nasza gra w końcówce wyglądała już lepiej. W sumie tyle, nie ma też co pisać czarnych scenariuszypo tych dwóch meczach, trzeba patrzeć na kolejne i w nich już punktować.
Troszkę uprzedził Pan moje następne pytanie, bo chciałem zapytać właśnie o te drugie połowy meczów. Z Lechią druga połowa na pewno wyglądała lepiej, z Koroną chyba też. Z czego mogła wynikać ta różnica w grze?
– Tak na dobrą sprawę też się trochę nad tym zastanawiamy. My jesteśmy dość intensywną drużyną i trzymamy tę intensywność przez cały mecz. Myślę, że to może z tego wynikać – w drugiej połowie zaczyna robić się trochę więcej miejsca na boisku, plus nasza gra też opiera się na wysokim pressingu i tej intensywności. My w tym nie słabniemy. Rywale też w drugich połowach trochę bardziej się otwierają, ale to też nie może być do końca usprawiedliwienie. Nie powinno być aż takiej różnicy. Jak pamiętam ten mecz z Lechią, to w pierwszej połowie tak naprawdę nie stworzyliśmy nic pod bramką przeciwnika, a w drugiej zaczęliśmy grać i atakować po swojemu, tak jak powinno być to od początku. Pierwsze kolejki tak wyglądały, teraz jedziemy do Białegostoku. Na pewno będzie to ciężki mecz, ale my lubimy grać na wyjazdach i lubimy takie mecze! Najważniejsze żebyśmy zagrali na swoim poziomie i o resztę jestem spokojny.
A nie sądzi Pan, że w tych dwóch spotkaniach zabrakło po prostu trochę szczęścia? Z Koroną był w końcówce strzał w poprzeczkę, pamiętamy też sytuację Ndiaye przeciwko Lechii Gdańsk…
– To pewnie też. Pewnie inaczej byśmy dziś rozmawiali gdyby wpadły te bramki. Chociażby ta akcja z Lechią, gdzie dogrywałem do Jaquesa, czy ta, w której Mraz uderzył w poprzeczkę z Koroną. Jakbyśmy wygrali te oba mecze, to pewnie ich odbiór byłby inny, ale zakończyło się tak, że ich nie wygraliśmy. My też wymagamy od siebie, jako od drużyny, żeby stwarzać więcej sytuacji i żeby mieć więcej szans na zdobywanie bramek.
Chciałem też podpytać, czy po bardzo udanej rundzie jesiennej cele Motoru Lublin na ten sezon się w jakiś sposób zmieniły? Jednak te różnice w górnej części tabeli są naprawdę niewielkie.
– Tak, są niewielkie, ale w szatni podchodzimy do tego tak, że patrzymy na każdy najbliższy mecz. Ktoś gdzieś przed startem rundy mówił, że mamy mieć łatwy początek i tak dalej. To nie jest tak do końca. Każdy mecz jest trudny. Każdy mecz trzeba wywalczyć i wybiegać, a przede wszystkim grać na swoim poziomie i ten poziom utrzymywać. Trzeba stwarzać sytuacje, wykorzystywać je i w ten sposób patrzeć z meczu na mecz. To jest moje zdanie, ja mam do tego takie podejście, że każdy najbliższy mecz jest najważniejszy. W tych najbliższych meczach chcemy jak najlepiej punktować i z biegiem czasu tabela pokaże, o co będziemy grać. Ja mam właśnie takie podejście do tego.
Wielu piłkarzy też mówi o tym, że często paradoksalnie te mecze z zespołami z dołu tabeli są najtrudniejsze. Jednak w nich, każda drużyna w każdym spotkaniu gra „o życie”…
– Myślę, że coś w tym na pewno jest. Jak graliśmy w 1. czy 2. lidze, to też były dokładnie takie sytuacje, że z tymi przeciwnikami z dolnych rejonów tabeli grało się najciężej. Tak jak Pan powiedział, wolicjonalność tych zespołów jest taka, że w każdym meczu widać po nich, jak bardzo chcą i się starają. To też nie powinno być jakieś usprawiedliwienie dla nas, bo powinniśmy grać swoje i myśleć o sobie, niezależnie, czy gramy z drużynami z dołu, ze środka, czy z góry tabeli. My powinniśmy narzucać swoje tempo i nie patrzeć na to, z kim gramy, tylko cały czas robić swoją robotę jak najlepiej. Teraz na treningach jest właśnie takie podejście.
![Piotr Ceglarz kiwający rywala](https://assets.zagranie.com/2025/02/Piotr-Ceglarz-kiwajacy-rywala-1024x681.jpg)
Chciałem jeszcze na momencik wrócić do Waszego obozu przygotowawczego w Turcji. Jakby Pan ocenił te przygotowania, na co był kładziony nacisk i jak dużo dały Wam sparingi z klubami spoza naszego kraju?
– Ogólnie to był bardzo pożyteczny czas. Wiadomo, że do startu ligi nie było dużo czasu, bo te przygotowania zimowe były jednak bardzo krótkie. Robiliśmy wszystko z głową, uważam, że sztab też przeprowadził ten okres przygotowawczy rozsądnie i z głową. Na pewno były mocne treningi, ale był też czas żeby bardziej skupić się na taktyce i innych rzeczach. Sparingi oceniam naprawdę pozytywnie, szczególnie ten ostatni przed startem ligi z Dinamo Batumi. Graliśmy w naprawdę dobrze i mam nadzieję, że w najbliższym meczu wrócimy do tej gry, która była przeciwko Dinamo. Ten sparing był sprawdzianem przed ligą – wygraliśmy go, ale to wynikało też z dobrej gry. Sam przeciwnik też naprawdę nie był słaby, grał intensywnie do samego końca, więc to był bardzo dobry sprawdzian przed samą ligą. Musimy się postarać wrócić do tej gry, którą zaprezentowaliśmy w tym sparingu.
Być może niektórzy czytelnicy nie wiedzą, ale Pan również dołączał do Motoru, kiedy ten rywalizował na poziomie 3. Ligi, a obecnie jest Pan kapitanem klubu grającego w Ekstraklasie. Czy te 5-6 lat temu Pan miał w ogóle na uwadze scenariusz, że tak kapitalna historia może się wydarzyć?
– Jak przychodziłem do Lublina, to spodziewałem się, że kwestią czasu będzie zrobienie awansu – jednego, czy drugiego. Wiadomo, że cały czas chciało się robić awanse i finalnie tak się stało, z czego się bardzo cieszę. Od początku jak przyszedłem do klubu, to boiska do treningu, stadion i tak dalej były przygotowane na to, żeby walczyć o te wyższe cele. W sumie tak się właśnie stało, a czy się tego spodziewałem? Na pewno chciałem bardzo i liczyłem na to, że będziemy robić te awanse. Historia tego wszystkiego w Motorze jest niesamowita, bo mamy chociażby te okoliczności, w których np. robiliśmy awans z 2. do 1. ligi. Byliśmy wtedy w strefie spadkowej i nic nie zapowiadało, że to wszystko pójdzie ku lepszemu. Wtedy przyszedł trener Gonsalo Feio razem z trenerem Stolarskim i wszystko się odmieniło! Po barażach w dramatycznych okolicznościach robiliśmy wtedy ten awans. Myślę, że to wzmacniało nas mocno jako drużynę i całą grupę, bo były momenty lepsze i gorsze, ale w sumie cały czas szliśmy w dobrym kierunku. Nasza gra w 1. lidze też pokazała, że nie będziemy walczyć tylko o to, żeby się utrzymać, ale będziemy chcieli cały czas iść do przodu. Tak się stało, że też po barażach wywalczyliśmy awans do Ekstraklasy i też okazało się, że nie mamy czego się w niej wstydzić i możemy tu rywalizować z każdym.
W ostatnim okresie chociażby Robert Lewandowski mówił o tym, że cały czas przesuwa się ta granica wieku, w której zawodnik ofensywny osiąga swoją najlepszą formę. Absolutnie nie chcę tu wypominać metryki, ale czy Pan w wieku 32 lat czuje się najlepiej w swojej karierze?
– Myślę, że przez te ostatnie 2 lata, po awansie do 1. Ligi, cały czas czuje się bardzo dobrze fizycznie i piłkarsko. Ja kompletnie nie czuję tego, że w szatni jestem starszy, czy bardziej doświadczony, bo nie mam się czego wstydzić i niczego mi nie brakuje. Nawet po wynikach, po „katapultach”*, których używamy, widać, że są one na dobrym poziomie i cały czas to wszystko idzie do góry, z czego się bardzo cieszę. Staram się dbać o siebie najlepiej jak mogę, żeby grać jak najdłużej. Te statystyki i wyniki są dobre, a to kluczowe na pozycji, na której gram. To na pewno cieszy, najważniejsze żeby być zdrowym, ciężko pracować, dbać o siebie i przykładać się żeby dalej tak było.
*system Catapult – system służący do pomiaru parametrów motorycznych podczas meczów i treningów
Zmierzając powolutku do końca, chciałem jeszcze podpytać o Sergiego Sampera. Czy brakowało Wam go w starciu z Lechią i czy jest to zawodnik, po którym na co dzień widać, że doświadczył tej piłki na światowym poziomie?
– Teraz do klubu przyszedł Kuba Łabojko i zastępował go w meczu z Lechią. To jest naprawdę dobry piłkarz i uważam, że na pewno pomoże nam jeszcze w tym sezonie. Też trzeba spojrzeć na to, że Jakub miał wejść w rolę Sergiego Sampera przeciwko Lechii, ale weźmy też pod uwagę, że tak naprawdę od września nie grał w żadnym oficjalnym meczu. Jak na to, jaką on miał przerwę, to zaprezentował się naprawdę nieźle – nie ma co mówić. Jeśli chodzi o „Samperka”, to na pewno ma tę jakość piłkarską, wie kiedy przyspieszyć, kiedy zagrać prostopadłą piłkę, kiedy ją utrzymać i regulować tempo gry. Na pewno jest to ważna postać w naszym zespole i widać, że jest naprawdę na wysokim poziomie, jeśli chodzi o zmysł do gry kombinacyjnej.
Ostatnie pytanie. Wspomniał Pan wcześniej, że w następnej kolejce zmierzycie się z Jagiellonią w Białymstoku. Pewnie jeden z trudniejszych meczów w sezonie. Co trzeba zrobić, aby w tym meczu zdobyć punkty?
– Przede wszystkim jak sobie przypomnę pierwszy mecz, kiedy Jagiellonia przyjechała do nas, uważam, że oprócz wyniku (Jagiellonia wygrała wtedy 2:0), to jeśli chodzi o naszą grę, to chciałbym bardzo, żeby ona teraz wyglądała tak samo. Wtedy naprawdę ta gra była długimi fragmentami prowadzona przez nas, myślę że musimy utrzymać swoją intensywność. Nawet w przypadku jakichś strat piłki, naszym aspektem, który zawsze się powtarzał, był szybki doskok i odbiór piłki w wysokim pressingu. Myślę, że to musi wrócić na cały mecz, a nie tylko na drugą połowę. Trzeba zagrać na swoim poziomie, wykorzystać atuty, które mamy i będzie.
Tego w takim razie Wam życzę i dziękuję serdecznie za rozmowę!
– Również dziękuję i pozdrawiam!
fot. Pressfocus
(0) Komentarze