Marcin Tybura będzie w stanie wygrać w występie na UFC 309? Gramy o 264 PLN
Fani wszechstylowej walki wręcz będą mogli w ten weekend emocjonować się nie tylko jubileuszową galą KSW, ale także następnym numerowanym wydarzeniem UFC. W przypadku eventu tej amerykańskiej organizacji w main evencie dojdzie do pojedynku w królewskiej kategorii wagowej. Jon „Bones” Jones skrzyżuje rękawice ze Stipe Miociciem. Czy strażak wracający ze sportowej emerytury sięgnie po pas? A może okaże się łatwym fighterem do ogrania przez aktualnego mistrza kategorii ciężkiej? Zanim pojawią się odpowiedzi na te pytania, do oktagonu wejdzie np. Charles Oliveira oraz Marcin Tybura.
Marcin Tybura – Jhonata Diniz: typy, kursy bukmacherskie i zapowiedź walki (17.11.2024 r.)
Przez dłuższy czas zanosiło się na to, że na tej numerowanej gali UFC nie dojdzie do występu polskiego zawodnika. Jednak stało się inaczej, a wszystko za sprawą wypadnięcia jednego z wcześniej ogłoszonych bohaterów z poprzedniej gali. Z występu na UFC Fight Night z powodów medycznych musiał zrezygnować Derrick Lewis. Matchmakerzy największej organizacji MMA na świecie zdecydowali, by jego start przesunąć o tydzień i „poprosić o pomoc” Marcina „Tybura” Tyburę, czyli czołowego fightera ich kategorii.
Tym samym doprowadzili do klasycznego zestawienia, jakim jest rywalizacja między stójkowiczem a grapplerem. Bardzo wątpliwym, a wręcz zakrawającym na absurd wydaje się stwierdzenie, żeby Marcin miał nagle w stójce upatrywać jakichkolwiek szans na wygraną. Na takie coś nie ma zwyczajnie miejsca. Tym bardziej wtedy, kiedy do startu przystępuje się po porażce oraz na tle tak klasowego strikera, jakim jest Jhonata Diniz. Tak samo mało prawdopodobne jest to, aby nagle reprezentant Canarinhos szukał parteru, by udowodnić w tej płaszczyźnie swoją wyższość nad Marcinem Tyburą.Co jeszcze ma znaczenie dla podejmujących się typu MMA na to starcie?
Trzeba oddać, że Polak wniesie do oktagonu doświadczenie, a Brazylijczyk żywiołowość. Dość powiedzieć, że „Tybur” w samym UFC zdążył już stoczyć aż 20 pojedynków! Od 2016 roku zdążył wypracować bilans na poziomie 12-8. Do tego jego dzisiejszy występ będzie już trzecim w tym roku. Z kolei Jhonata Diniz to tzw. ekspres. Miażdżył kolejnych rywali torując sobie drogę do UFC. Od kiedy znalazł się w tej organizacji, walczy już bardziej metodycznie, „spokojniej”. Tylko, czy na tyle, aby być w stanie pokonać Tyburę?
Statystyki:
- Marcin Tybura w trakcie kariery stoczył już 34 walki. Łącznie 25-krotnie okazywał się lepszym od rywali.
- Jhonata Diniz w 8 występach zaliczał same triumfy. W sumie aż 7-krotnie nokautował oponentów!
- Rozpoznawalny „Tybur” najczęściej (po 9 razy) kończył swoje pojedynki nokautami i decyzjami sędziowskimi.
- Diniz w pierwszych 6 konfrontacjach zwyciężał w premierowych rundach! Dopiero ostatnim razem wygrał decyzją.
- Dla odmiany Marcin najczęściej (5 razy) przegrywał zostając znokautowanym; a także 3-krotnie przez werdykty arbitrów i raz poddając się.
- Średni czas walki u Marcina Tybura wynosi 11 minut i 7 sekund. Z kolei Jhonata Diniz wypracował średnią 8:29.
- Marcin Tybura w ostatnich 6 występach zaliczył po 3 wiktorie i porażki. W tym roku pokonał Taia Tuivasę i uległ Serghei’owi Spivacowi.
Co obstawiać?
Bukmacherzy uważają, że koniec końców to ręka Marcina Tybury powinna powędrować w górę przy werdykcie sędziowskim. Przykładowo w Betclicu kurs na zwycięstwo polskiego fightera wynosi 1.64; a triumf Brazylijczyk „spotkał się” z mnożnikiem 2.15. Choć różnica jest wyraźna, tak nie można z miejsca skreślać reprezentanta Canarinhos. Najpewniej będzie to starcie, gdzie jeden będzie dążył do jak najszybszego przeniesienia walki do parteru; a drugi szukał idealnego trafienia, aby posłać Polaka na deski oktagonu UFC.
Od siebie w przypadku tego typu dnia obstawię, że w ich konfrontacji przynajmniej rozpocznie się runda druga. Dlatego, że w pierwszej najpewniej postawią na tzw. badanie się i swoich możliwości, formy dnia. Do tego Marcin najpewniej będzie pilnował utrzymywania dystansu, aby nie dać się podłączyć. Dystans powinien też utrzymywać Jhonata, który będzie miał świadomość, że wystarczy w niewielkim stopniu się odsłonić, a „Tybur” obali i będzie w arcydogodnej sytuacji do skończenia tej rywalizacji.
Charles Oliveira – Michael Chandler: typy, kursy bukmacherskie i zapowiedź walki (17.11.2024 r.)
W co-main evencie gali UFC 309 dojdzie do rewanżowej konfrontacji. Brazylijski były mistrz ponownie skrzyżuje rękawice z fighterem, który jeszcze do niedawna miał się zmierzyć z Conorem McGregorem. Jednak do tego starcia nie doszło i najprawdopodobniej już nie dojdzie. Dlatego też, kiedy pojawiła się okazja, aby zrewanżować się „do Bronxowi”, natychmiast postanowił ją wykorzystać.
Tylko, czy będzie w stanie czymkolwiek zaskoczyć reprezentanta Canarinhos? Niewiele na to wskazuje. Istotne znaczenie odgrywa fakt, jak im szło w ostatnim czasie. Kiedy Michael nie walczył ani razu w przeciągu ostatnich 2 lat, tak Charles w tym czasie zdążył stoczyć 2 kolejne pojedynki. Choć obu łączy to, że w ostatnim czasie częściej przegrywali niż wygrywali, tak jednak lepiej szło Brazylijczykowi. To on w ostatnich 4 występach przeplatał triumfy z porażkami. Ostatnim razem w akcji w oktagonie UFC był widziany w kwietniu tego roku. Wówczas – mierząc się z Armanem Tsarukyanem – odniósł przegraną niejednogłośnym werdyktem sędziów punktowych.
Dla odmiany Chandler w ostatnich 4 startach był w stanie pokonać jedynie porozbijanego już Tony’ego Fergusona, który ulegał raz za razem na koniec kariery. Mówiąc o występach „Irona” uwagę należy zwrócić jeszcze na to, że przegrywał w tamtym czasie na każdy możliwy sposób. Akurat Charles Oliveira go znokautował, ale Justin Gaethje już zdążył go wypunktować, a Dustin Poirier zmusić do poddania się w 3. rundzie. Stąd też w środowisku MMA praktycznie wszyscy środowiskowi analitycy są zgodni: jeżeli tylko reprezentant Canarinhos się nie zagapi, to powinien być w stanie sięgnąć po przekonywujące zwycięstwo.
Analizując formę Chandlera i to, po jakiej przerwie wróci, to… „Do Bronx” może sięgnąć po wiktorię nad „Ironem” nawet przed czasem. W końcu faktem jest, że Oliveira wraca do oktagonu po porażce, ale była to przegrana z gatunku tych, które nie przynoszą wstydu. W tym miejscu dość powiedzieć, że Charles występował w eliminatorze do walki o pas kategorii lekkiej!
Statystyki:
- Charles „do Bronx” Oliveira stoczył już 45 konfrontacji, z których 34-krotnie wychodził zwycięsko.
- Brazylijski były mistrz UFC w ostatnich 3 startach na przemian odnosił wiktorie i porażki. Lepszym był od Beneila Dariusha.
- Michael „Iron” Chandler walczył w sumie 31 razy. W tym czasie okazał się gorszym 8-krotnie.
- Z ostatnich 4 występów Charlesa tylko jeden (ostatni) zakończył się decyzją sędziów punktowych.
- Średni czas pojedynku u Charlesa wynosi 7 minut i 7 sekund, a u Michaela Chandlera – 7:44.
- Chandler najczęściej (11 razy) triumfował nokautując rywali, a w sumie 18-krotnie kończył ich przed czasem.
- Brazylijczyk „do Bronx” najczęściej (21 razy) wygrywał starcia poddając oponentów, a w sumie 31 razy kończąc ich przed czasem.
- W ostatnich 4 występach Chandler odniósł tylko jedną wiktorię (nokautem w 2. rundzie) – nad Tonym Fergusonem.
- Charles Oliveira najczęściej (po 4 razy) ponosił porażki zostając nokautowanym i zmuszonym do poddania się.
Co obstawiać?
Bukmacherzy są na tyle pewni zwycięstwa Charlesa, że kurs na to zdarzenie np. w Betclicu wynosi raptem 1.34. Dla odmiany ewentualny triumf Michaela „Irona” Chandlera zyskał mnożnik o wysokości 2.97. Różnica już jest wyraźna, a niczym dziwnym, czy też niespotykanym nie byłoby to, gdyby była jeszcze wyższa. Tak naprawdę będzie to pojedynek, który „Do Bronx” ma mądrze poprowadzić.
Tak, aby już po nim ponownie ubiegać się o kolejny występ w pojedynku, którego stawką będzie mistrzowski pas UFC. Uważam, że będzie w stanie tak rozegrać tę konfrontację, aby plany stały się rzeczywistością. Jedyną niewiadomą pozostaje to, czy będzie szukał poddania, nokautu, czy „przeprowadzenia” Chandlera przez pełny dystans. Jako, że nie jestem tego pewien, tak, jak zwycięstwa Brazylijczyka, to obstawiam właśnie zwycięstwo Charlesa Oliveiry.
Jon Jones – Stipe Miocic: typy, kursy bukmacherskie i zapowiedź walki (17.11.2024 r.)
Jest to konfrontacja, której chciał tak naprawdę tylko aktualny champion kategorii ciężkiej. Praktycznie wszyscy ze środowiska MMA czekali na jego starcie z Tomem Aspinallem. Do niej jednak najprawdopodobniej nie dojdzie. Co prawda Stipe jest uznawany za jednego z najlepszych i w historii UFC, i z królewskiej dywizji wagowej. Jednak teraz wraca po latach ze sportowej emerytury. Z tego też powodu bukmacherzy uważają, że Miocić został rzucony na pożarcie.
Co charakteryzuje tych obydwu fighterów? Jon „Bones” Jones to – jeśli patrzeć wyłącznie na jego umiejętności sportowe – zawodnik kompletny. Świetny w stójce, wytrawny w parterze, umiejętnie prowadzący starcie w dystansie i do tego jeszcze potrafiący płynnie zmieniać game plan w trakcie starcia. Jest to fighter, którego najlepiej charakteryzuje jedno słowo: „Niesztampowy”. Do tego jeszcze lubi kończyć rywali przed czasem. Łącznie 17-krotnie wygrywał przed czasem. O tym, jak drapieżnym jest zawodnikiem świadczy to, jak wszedł do królewskiej dywizji wagowej jako wówczas były chapion niższej kategorii. Z dziecinną łatwością już w 1. rundzie poddał Ciryla Gane, który miał być jednym z większych wyzwań w karierze „Bonesa”.
Z kolei jakimi słowy można by było przedstawić Stipe Miocicia? Pod koniec kariery zaczął być ogrywanym raz za razem. A to został znokautowany w 1. rundzie przez Daniela Cormiera na UFC 226, a to w ten sam sposób uległ Francisowi Ngannou w 2. odsłonie na UFC 260. Aby wiarygodnie go przedstawić, trzeba też dodać, że w ostatnich 5 startach na przemian pojedynkował się wyłącznie z Danielem i Francisem. Jest to o tyle istotne, że nie był wszechstronnie sprawdzany przez różnego rodzaju fighterów. Prawdą jest, że w każdej z tamtych walk prezentował się co najmniej dobrze jako klasyczny striker. Tym samym udowodniał raz za razem, że nie przypadkiem było to, że w trakcie kariery triumfował 15 (na 20 możliwych) razy za sprawą nokautowania oponentów.
To na co jeszcze należy zwrócić uwagę to to, że obaj zawodnicy nie byli przesadnie aktywnymi w ostatnim czasie. Jest to o tyle ważne, że zagadką pozostaje, jaką formę wniosą do oktagonu oraz na ile będą mieli rozwinięty „bak” z kondycją. W tym przypadku w lepszej sytuacji jest Jon. To on wraca po kilku miesiącach, a nie latach przerwy. Do tego jest bardziej przekrojowym zawodnikiem. Przykładowo Stipe przenosił starcia do parteru dopiero wtedy, kiedy mierzył się z fighterem niewiele potrafiącym w tej płaszczyźnie.
Statystyki:
- Jon „Bones” Jones zwyciężał 27 razy w 29 startach. Po 10 razy osiągał to nokautując i wypunktowując rywali.
- Stipe Miocic w trakcie kariery okazywał się lepszym 20-krotnie. W sumie 15 razy za sprawą nokautów!
- Aktualny mistrz kategorii ciężkiej rozstrzygał przed czasem na swoją korzyść 17 starć, z czego 7 poddaniami.
- Stipe Miocic wraca do UFC po przeszło 3-letniej przerwie! Ostatnie starcie (przegrane) stoczył w marcu 2021 roku.
- Od werdyktu „No-contest” z walki z Danielem Cormierem Jones odniósł 5 wiktorii, z czego 3 (z rzędu) werdyktami.
- Średni czas walki u Jona „Bonesa” Jonesa wynosi 14 minut i 53 sekundy. Z kolei pretendent wywalczył bilans – 11:11.
- Stipe Miocic w ostatnich 5 startach przegrywał 2-krotnie (z Cormierem i Ngannou), a bilans wynosi: W – P – W – W – P.
Co obstawiać?
Bukmacherzy jednogłośnie i jednoznacznie wskazują Jona Jonesa jako zwycięzcę tego pojedynku. Przykładowo w Betclicu kurs na to zdarzenie wynosi raptem 1.12. Dla odmiany ewentualny triumf Stipe otrzymał mnożnik 5.40. Różnica jest olbrzymia, ale prawdopodobnie wiarygodnie oddająca rzeczywistość. Zdecydowanie więcej argumentów przemawia na korzyść „Bonesa”.
Nie bez znaczenia jest też to, że były 2-krotny champion wraca ze sportowej emerytury wyłącznie na „prośbę” Jona Jonesa. Podsumowując, co takiego obstawiam od siebie względem tej walki z kodem promocyjnym Betclica? To, że aktualny mistrz królewskiej dywizji wagowej będzie w stanie zwyciężyć przed czasem. Tak naprawdę jedyną niewiadomą pozostaje to, czy dokona tego za sprawą nokautu, czy poddania. Dlatego też wskazuję na triumf przed zakończeniem piątej rundy.
Propozycja kuponu:
fot. Jeffrey Swinger/PressFocus
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze