Damian Janikowski przed XTB KSW 96: Najważniejsze walki w MMA są jeszcze przede mną!

Damian Janikowski, KSW 96, Atlas Arena Łódź, Pawlak vs Janikowski

– Wraz z Pawłem chcieliśmy zrobić wcześniej ten pojedynek niż na XTB KSW 100. Wiadomo też, że z punktu widzenia organizatora gali lepiej jest do niego doprowadzić w mieście mistrza, czyli w Łodzi niż gdzieś indziej. Dlatego wystąpimy dopiero w lipcu, a nie np. w maju, czy czerwcu – mówi portalowi Zagranie Damian Janikowski, który 20. lipca stanie przed szansą zdobycia mistrzowskiego pasa KSW!

fot. Adam Starszyński/PressFocus

Kamil Piłaszewicz: Pamiętam, jak przed Twoim debiutem na KSW Colosseum przekonywałem znajomych, że: „Zobaczycie, Janikowski wygra i tę i następne walki”. Choć tu też otwarcie przyznam, że nie podejrzewałem, że doczekasz się walki o pas – chapeau bas! A Ty od początku byłeś pewnym występu w walce mistrzowskiej?

Damian Janikowski: Nigdy mocno się nad tym nie zastanawiałem. Nawet nie marzyłem, bo i po co. (śmiech) Skupiałem się raczej na konkretnych walkach, które mi dawano.

Co do pierwszego pytania, to wiara była podparta obawami. W końcu MMA to więcej niż zapasy. Jednak po starciach z Cezariuszem Kęsikiem i Tomkiem Romanowskim, śmiało można wycofać wszelkie wątpliwości! To był ten występ, który najlepiej pokazał, jak radzisz sobie w stójce?

– Myślę, że słowa Pudziana są tutaj kluczem do odpowiedzi, tj. że po prostu musi minąć czas. Jeżeli będziesz ciężko, sumiennie i systematycznie pracować, to jesteś w stanie nauczyć się i pojedynkować się w MMA. Cierpliwy to i kamień ugotuje! (śmiech)

Jeszcze przed tamtym występem były rozmowy z zarządzającymi organizacją KSW na temat walki o pas mistrzowski w przypadku pokonania „Tommy’ego”?

– Nie. Nie było takich rozmów. Sam plan i pomysł był – tu się zgodzę, ale tylko w naszym klubie i to tylko i wyłącznie przy założeniu zwycięstwa nad Tomkiem.

Dopytuję, bo w końcu nie pierwszy raz byłeś na zwycięskiej fali. Poprzednie przerwało T.K.O w wykonaniu Michała Materli oraz jednogłośna decyzja sędziowska w konfrontacji z Pawłem Pawlakiem. Dlaczego tym razem będzie inaczej i to Twoja ręka powędruje w górę?

– Tego, czy tak się stanie nie mogę zagwarantować. To co mogę obiecać to to, że zrobię wszystko, aby tak się stało.

Zanim szerzej pomówimy o rewanżu z Pawłem, to też zaznaczmy, że w trakcie kariery były epizody quasi- lub ogólnie freakowe jak pojedynki z Tony Gilesem, czy Mateuszem Kubiszynem. W jakim stopniu te pojedynki przysłużyły się rozwojowi Twoich fighterskich umiejętności?

– Tutaj się nie zgodzę, że to były pojedynki freekowe. Giles był lokalnym bohaterem walczącym już wcześniej w MMA. Do tego miał za sobą karierę w K1. Co do mojego występu w organizacji freekowej z Kubiszynem, to tak naprawdę tylko organizacja się zmieniła. Przecież wtedy to było starcie na tych samych zasadach i poziomie, co wcześniej.

Jeśli mielibyśmy jeszcze porównać, to… Twoim zdaniem większy hype, szum medialny pt. „Damian Janikowski zostanie mistrzem KSW” był do czasu walki z Michałem Materlą, czy przed lipcową galą?

– Wtedy, tj. 6 lat temu był wielki bum na mnie. Po 3 mega dobrych i wygranych pojedynkach przyszedł czas na walkę z Michałem. Wówczas faktycznie było ostro, bo gdybym go pokonał, to… Były rozmowy, abym spróbował sięgnąć po pas.

Sądzę, że samo zainteresowanie było większe wtedy, ale to raczej tylko dlatego, że w tamtym czasie to Polsat był związany z KSW. W końcu to oni jako jedna z największych platform telewizyjnych w Polsce wypracowali największą rozpoznawalność dla KSW w naszym kraju.

W tym miejscu też na chwilę odniosę do medialności tego starcia. W końcu o nim mówiono od ładnych kilku miesięcy. Lipiec jest tym optymalnym okresem? Czy były plany, abyście wystąpili na setnej gali?

– Nie, gdzie na setnej, umarłbym od czekania! (śmiech) Ba, nawet wraz z Pawłem chcieliśmy wcześniej zrobić tę walkę. Wiadomo też, że z punktu widzenia organizatora gali lepiej do niej doprowadzić w mieście mistrza, czyli w Łodzi niż gdzieś indziej. Dlatego wystąpimy dopiero teraz.

Chyba, że event opatrzony „setką” będzie drugim Epiciem i tak ujrzymy wówczas Damiana Janikowskiego pojedynkującego się np. w zapasach z Mamedem Khalidovem. Podjąłbyś się rękawicy?

– Czemu nie. Zawsze to jakieś fajne wyzwanie. (uśmiech)

Tak dopytuję, ponieważ Martin Lewandowski wspominał, że chciałby, by Mamed sprawdził się w innej płaszczyźnie niż MMA, czy boks, a taką Waszą „kulankę” niejeden by obejrzał!

– Tak jak wspomniałem: nie mówię nie. (uśmiech)

Przechodząc już stricte do mówienia o Twoim lipcowym, czyli najbliższym występie… W Fortunie kursy przemawiają za Pawłem. Do tego mamy znaczącą różnicę, bo 1.46 do 2.75. Co takiego przemawia – oprócz werdyktu z pierwszego Waszego pojedynku – za taką dysproporcją?

– Coś ma na to wpływ, a ludzie muszą grać. Wygra lepszy… Kasa też się będzie zgadzać, jeśli ktoś postawi na moją wygraną. (uśmiech)

O ile obecny champion dywizji kategorii średniej zdążył się już przyzwyczaić do przygotowań i pojedynkowania się na dystansie 25 minut, tak dla Ciebie będzie to nowum. Dlatego też, czy to właśnie umiejętność toczenia walki na dłuższym o 10 minut dystansie będzie miał kluczowe znaczenie dla Waszego pojedynku?

– Możecie być spokojni. Powiem tak, że: poszerzyłem bak z paliwem.

Phil de Fries w zwiastunie przed pojedynkiem z Augusto Sakai przyznał, że: „To jeden z najbardziej kompletnych przeciwników w mojej karierze. Dzięki temu zwycięstwo będzie smakować jeszcze lepiej”. Mógłbyś dosłownie jeden do jeden przepisać te słowa myśląc o Pawle Pawlaku?

– Jakoś nie przywiązuję do tego większej uwagi. Walczyłem z wieloma zawodnikami, którzy w czymś byli dobrzy. Dla mnie pojedynek to kolejne starcie, a zawodnik do pokonania to po prostu kolejny fighter stający naprzeciw mnie. Reszta wychodzi z klatce, tj. ocena i przeciwnika, i samej konfrontacji.

W przypadku Twojej wygranej na lipcowej gali jesteś gotów od razu dać rewanż Pawłowi? Czy lepiej byłoby tak, jak po ostatnim Waszym starciu, by przegrany „musiał” odbudować się kilkoma wygranymi?

– Nie mam nic przeciwko. Choć też wiem, że rośnie kolejka chętnych po pas! (śmiech) Tak więc tak naprawdę to decyzja jedynie włodarzy.

Zakończmy wywiad, tak jak zaczęliśmy, czyli nawiązaniem do występu na pierwszej edycji KSW Colosseum. Tamten występ, zdobycie mistrzostwa, czy inne zdarzenie wybrałbyś za największy sukces w MMA?

– Wiadomo, że tym „największym” na teraz byłoby wygranie i zdobycie pasa. Tylko spokojnie. Najważniejsze występy w MMA są jeszcze przede mną!

(0) Komentarze

Zaloguj się, aby dodawać komentarze