Historyczny wyczyn Townsa – znakomity początek Wilka
Już od paru sezonów wiedzieliśmy, że Karl-Anthony Towns – wybrany z jedynką w drafcie w 2015 roku – to gracz z ogromnym potencjałem. 23-latek ma już zresztą dwa występy w Meczu Gwiazd, a w poprzednich rozgrywkach aż 54 razy zanotował double-double, ale w tym sezonie zdaje się powalczy o coś zdecydowanie więcej.
Towns ma za sobą doskonały start sezonu: dwa mecze, dwa zwycięstwa jego Minnesota Timberwolves i przede wszystkim fantastyczna gra podkoszowego. Po tym jak w piątek zdobył 37 punktów, 15 zbiórek, 8 asyst, 4 przechwyty i 2 bloki w wygranym 121-99 starciu z Charlotte Hornets (co ciekawe, potrzebował do tego ledwie 28 minut gry), trudno znaleźć na początku tego sezonu gracza w lepszej formie. Środkowy po dwóch meczach sezonu regularnego ma bowiem na koncie łącznie 73 punkty oraz 29 zbiórek, a do tego także 11 trafień zza łuku (na 18 prób).
Tak dobrego startu w historii Wolves nie miał jeszcze nikt, a Towns poprawił tym samym wynik Kevina Garnetta, który na początku rozgrywek 1999/2000 po dwóch pierwszych meczach miał 65 oczek na swoim koncie. Tym samym 23-latek od samego początku potwierdza, że w tym roku powalczy o statuetkę dla MVP rozgrywek. Ostatnim, który tego dokonał w barwach Wilków był wspomniany KG w 2004 roku. Minęło więc sporo czasu od tamtych wydarzeń, ale KAT w takiej formie daje kibicom z Minneapolis spore nadzieje – tym bardziej, że jego znakomita gra przekłada się na zwycięstwa.
To na koniec jeszcze bardzo ciekawa statystyka: Towns w obu dotychczasowych meczach zapisał na koncie co najmniej 35 oczek oraz 10 zbiórek. Tym samym przeszedł do historii NBA jako ledwie szósty gracz, który może pochwalić się dwoma meczami z takimi cyferkami na starcie rozgrywek. Pozostała piątka to Wilt Chamberlain (zrobił to trzy razy), Karl Malone (dwa razy), Elgin Baylor, Mosem Malone i ostatnio Anthony Davis. Doborowe towarzystwo, a dla Townsa potwierdzenie, że to co na razie wyprawia może robić naprawdę ogromne wrażenie i dawać spore nadzieje fanom Wolves.