NBA w Europie! Zapowiedź meczu w Londynie i typ z kursem 2.10
Dziś jest ten jedyny dzień w roku, w którym europejscy kibice zobaczą drużyny NBA w akcji na żywo. O 21:00 w O2 Arena w Londynie Washington Wizards zagrają z New York Knicks. Szukasz zapowiedzi tego meczu? Dobrze trafiłeś. Zapraszam do lektury.
Odbierz bonusy powitalne przygotowane specjalnie dla czytelników Zagranie i wykorzystaj je do obstawiania NBA!
Kod rejestracyjny: 1250
Skuteczność typów Zagranie na NBA w styczniu: 13/27
Profit/Strata Zagranie na NBA w styczniu: -332 PLN
Zdarzenie: handicap w meczu Washington Wizards – New York Knicks -8.5/+8.5
Typ: Washington Wizards -8.5
Kurs: 2.10
Mecze sezonu regularnego w Londynie to już coroczna tradycja. Wszystko zaczęło się w osiem lat temu, bo to właśnie wtedy po raz pierwszy NBA była bliżej nas. Zawodnicy stali się namacalni, prawdziwi, bardziej dostępni.
W marcu 2011 roku liga zaplanowała dwa spotkania pomiędzy Toronto Raptors a New Jersey Nets, czyli obecnymi Brooklyn Nets. Od tego czasu mieliśmy gorsze (choćby Milwaukee Bucks z New York Knicks) i lepsze zestawienia (Boston Celtics z Philadelphią 76ers). Miałem przyjemność być na obu tych pojedynkach i nawet jeśli poziom gry pozostawiał wiele do życzenia, to sama otoczka tego wydarzenia była czymś, dla czego warto pojechać i zobaczyć to na własne oczy.
Po zeszłorocznym meczu między dwiema drużynami z czołówki Konferencji Wschodniej – Celtics i 76ers – apetyty miłośników koszykówki urosły. Golden State Warriors? A może dalibyście nam LeBrona? Już niech będą ci Hoston Rockets.
Skończyło się na parze, która już w momencie ogłoszenia (20 czerwca) wyglądała na przeciętną. Po pół roku niewiele się zmieniło. Jeśli już to na gorsze.
Washington Wizards i New York Knicks to odpowiednio dziesiąta i dwunasta drużyna Konferencji Wschodniej. Mecz na szczycie? Nic z tych rzeczy. Przeanalizujmy sobie sytuację w obu zespołach.
Wizards po dodaniu Dwighta Howarda, Jeffa Greena czy Austina Riversa mieli:
- polepszyć się na pozycji środkowego – Howard miał zastąpić Marcina Gortata (mhm)
- poprawić jakość ławki rezerwowych, który sezon wcześniej była fatalna
Z tych negatywnych aspektów takiego składu wymieniało się problemy z chemią w szatni. Tyle różnych charakterów, tylu zawodników z olbrzymim ego. To tak wygląda recepta na tragedię.
Tak czy inaczej, awans do playoffów nie był traktowany nawet jako plan minimum – to była oczywista oczywistość. Problemy miały się zacząć dopiero później. Ale wiemy, jak to jest z planami, bo te nie zawsze udaje się zrealizować.
Wejście w sezon od razu zweryfikowało aspiracje klubu ze stolicy USA. Wizards zaczęli od dwóch zwycięstw w 11 spotkaniach, broniąc na poziomie najgorszej drużyny w NBA. Po ponad połowie fazy zasadniczej nic nie się nie zmieniło i gorszą obronę mają tylko Phoenix Suns, New York Knicks (o tym później) i Cleveland Cavaliers. Co to znaczy 27. defensywa w lidze? Otóż Czarodzieje tracą 116.8 punktów w meczu, co jest wynikiem katastrofalnym.
Sezon 2018/19 w wykonaniu Wizards jest zdeterminowany przez kontuzje. Najpierw wypadł Dwight Howard z problemami z pupą (żarty na bok), ale strata Dwighta to nie jest koniec świata. Brak Johna Walla, który nie wróci do końca rozgrywek, już tak. Ale to nie koniec. Scott Brooks nie może skorzystać z usług Markieffa Morrisa. Tym samym 60% pierwszej piątki zwyczajnie nie gra.
Po kontuzji Walla sprawy w swoje ręce wziął Bradley Beal – średnie na poziomie 29.3 punktów, 5.3 zbiórek i 5.9 asyst na mecz, a to wszystko w prawie 40 minut na parkiecie. Kto oglądał niedzielny pojedynek Wizards z Toronto Raptors, ten widział, jak kapitalnym graczem stał się Beal. Bo zaliczyć 43 punkty, 15 asyst i 10 zbiórek przeciwko Kawhiowi Leonardowi, to dopiero wyczyn.
Spotkanie z Toronto zakończyło się dopiero po dwóch dogrywkach i jak się pewnie domyślasz, była to potyczka iście ofensywna i zakończyła się 278 punktami z obu stron.
Nie oszukujmy się – nawet tacy Washington Wizards są dużo lepszą drużyną koszykówki od New York Knicks, 29. obrony w NBA.
Jest tyle negatywnych rzeczy do napisania o nich, że nie wiem, od czego zacząć. O defensywnie już wspomniałem. O 12. miejscu w Konferencji Wschodniej też. Nie dodałem jednak, jaki bilans mają Knicks, a jest to 10-33. Nie spodziewałeś się, że tak słabo, prawda? A w Nowym Jorku jest fatalnie.
12 porażek w 13 ostatnich meczach, a jedyne zwycięstwo to pokonanie Los Angeles Lakers bez LeBrona. Wielki mi wyczyn.
Tutaj podobnie jak w przypadku Wizards – olbrzymią rolę odgrywają kontuzję. Minął już rok od zerwania więzadła krzyżowego w kolanie przez Kristapsa Porzingisa i Łotysz cały czas nie gra. Coś tu śmierdzi i nie wydaje się, że Zingis wrócił jeszcze w tym sezonie na boisko. Jego zastępca, Enes Kanter, też dziś nie zagra. Wszystko przez obawę, że… zostanie zabity przez płatnych zabójców wysłanych przez prezydenta Turcji. Tam to się dopiero dzieje. Tureckie władze oskarżają Kantera o działalność w grupie terrorystycznej i wystawiły za nim nakaz aresztowania i domagają się jego ekstradycji. Grubo.
Wróćmy do koszykówki.
Nie ma Porzinigsa, nie ma Kantera i nie będzie też raczej Tima Hardawaya Jr, który nie wystąpił w niedzielę i jego status określany jest jako ,,questionable”. Brak dwóch podkoszowych działa zdecydowanie na korzyść ,,gospodarzy”, bo ich piętą achillesową są zbiórki i obrona pomalowanego. Jeśli nie zagra Hardaway, to jeszcze lepiej.
Wydaje się, że Washington Wizards znaleźli swoją tożsamość, nie złożyli broni i będą jeszcze walczyć o awans do playoffów. Priorytety w Nowym Jorku są zgoła inne i liczy się jak najwyższy wybór w drafcie, z którym Knicks wybiorą albo Ziona Williamsona, albo RJ Barretta, albo Camerona Redisha.
W obecnym sezonie obie drużyny mierzyły się ze sobą dwukrotnie i w obu potyczkach górą byli Czarodzieje z Waszyngtonu. Przewiduję, że wydarzy się to po raz trzeci i to Bradley Beal z kumplami sięgną po zwycięstwo, pokazując kibicom w Londynie, kto jest lepszym zespołem.