Wyścig ślimaków odcinek 34: pobudka śpiących królewiczów oraz żenujące występy faworytów
34 kolejka LOTTO Ekstraklasy przyniosła nam wiele emocji. Mistrzostwo Polski? Dziękuję, nie chcę! Tak można podsumować występy czołówki. Kluczowe wydarzenia miały miejsce przede wszystkim w dolnych rejonach tabeli, gdzie zwycięstwa Sandecji oraz Termalici mocno skomplikowały walkę o utrzymanie. Na górze tabeli Lech Poznań po raz kolejny zawiódł swoich kibiców, przez co Legia i Jagiellonia miały okazję wypracować sobie przewagę. Jak skończył się hit przy ulicy Słonecznej? Tego dowiecie się czytając nasze podsumowanie!
Bezpłodny Lech w Płocku
Przed sezonem mogło się wydawać, że skrzydła Lecha Poznań to najlepiej obsadzona pozycja w całej drużynie. Spora liczba piłkarzy na to miejsce, a do tego kilku z poważnym nazwiskami, a gdy przychodzą kluczowe momenty obecnej kampanii to można dojść do wniosku, że Kolejorz kuleje właśnie na bokach pomocy. Kontuzja Macieja Makuszewskiego, fatalna dyspozycja Nicklasa Barkrotha, Mario Situm będący pod formą, a do tego nieznane powody nieobecności w ostatnim czasie Darko Jevtića. Sprawa posypała się na tyle, że Nenad Bjelica w kluczowych momentach musi stawiać na piąty i szósty wybór. Tymoteusz Klupś i Kamil Jóźwiak to piłkarze obdarzeni sporymi talentami, jednak w decydujących momentach sezonu drużynie potrzebne jest doświadczenie i większa jakość. Lech na trzy rozegrane spotkania grupy mistrzowskiej przegrał dwukrotnie u siebie, gdzie przez cały sezon nie doznali porażki. W sobotnim spotkaniu czekała na nich Wisła Płock, z którą Kolejorz wygrał w delegacji tylko raz z poprzednich dziewięciu starć. Nafciarze w obecnej kampanii grają bardzo dobrze, więc skala trudność przed meczem była zwiększona do maksimum. To spotkanie można określić mianem meczu walki, w którym oba zespoły stworzyły sobie dogodne sytuację do zdobycia gola. W pierwszej połowie dwie 100% okazje mieli piłkarze Lecha. Najpierw pojedynek sam na sam po doskonałym dograniu Jóźwiaka przegrał Mario Situm. Chorwacki skrzydłowy przegrał rywalizację z Thomasem Dahne, a następnie strzałem głową niemieckiego goalkeepera nie pokonał Christian Gykjaer. Statystyki z całego meczu wyraźnie wskazywały na przewagę Kolejorza, ale w samej końcówce piłkę meczową mieli gospodarze, którzy przed meczem tracili do Lecha pięć punktów. Wołodymyr Kostewycz przegrał przebitkę z Jakubem Łukowskim, ale młody skrzydłowy Nafciarzy przegrał walkę z Matusem Putnockym. Miał na swojej nodze trzy punkty dla piłkarzy Jerzego Brzęczka, ale nie wykorzystał tej sytuacji, co ciekawe mógł również dograć koledze do pustej bramki, ale chęć zostania bohaterem zwyciężyła. Przy takim wyniku Lech musiał liczyć, że w Białymstoku Jagiellonia pokona lub zremisuje z Legią, bo w innym przypadku sprawy mistrzostwa mocno by się skomplikowały.
Przebudzenie śpiących królewiczów
Przez pewien czas mogło się wydawać, że dwóch kandydatów do spadku powoli wykupiło sobie bilety na masaż po bolesnym zjeździe do Nice 1 Ligi. Nic bardziej mylnego. LOTTO Ekstraklasa w każdej kolejce udowadnia swoją nieprzewidywalność. Po rundzie jesiennej kandydatem numer jeden do spadku była Pogoń Szczecin, ale również Cracovia balansowała na krawędzi. Portowcy przebudzili się wraz z przyjściem Runjaića i szybkim sprintem wydostali się z dołu tabeli. Właśnie w tej serii gier dzięki zwycięstwu nad Arką Gdynia zapewnili sobie utrzymanie. Projekt Michała Probierza w Krakowie również jest bezpieczny, dzięki znakomitej grze na wiosnę. W walkę o utrzymanie zaangażowane są obecnie cztery drużyny. Piast Gliwice, Lechia Gdańsk, Termalica Bruk-Bet Nieciecza i Sandecja Nowy Sącz. Do końca sezonu pozostały trzy spotkania. W tej serii gier mieliśmy bardzo ważne rozstrzygnięcia, ponieważ Słoniki udały się do Gdańska na mecz z Lechią. Podopieczni Jacka Zielińskiego po ciężkiej rywalizacji wywieźli trzy punkty z obiektu bezpośredniego rywala. Piłkarze Piotra Stokowca po końcowym gwizdku zalali się łzami, ale podobne odczucia mogli mieć kibice, którzy musieli patrzeć na ich grę przez kolejne 90 minut w tym sezonie. W drugim kluczowym starciu Sandecja mierzyła się z Piastem Gliwice. Gospodarze musieli wygrać, jeśli chcieli dołączyć do realnej walki o utrzymanie. Zrealizowali cel w 90 minucie po bramce Wojciecha Trochima. Dzięki wygranej Sączersów sprawa spadku mocno się skomplikowała. Obecnie cztery drużyny dzielą łącznie trzy punkty, a w tej serii gier Termalica zmierzy się z Sandecją, a Lechia z Piastem. W związku z tym piłkarze Stokowca i Fornalika mają okazję odskoczyć z goniących rywali.
Najlepszy środek nasenny
Na to spotkanie czekali wszyscy fani LOTTO Ekstraklasy. Po remisie Lecha w Poznaniu oba zespoły celowały w trzy punkty. Dla Legii była to okazja, żeby powiększyć przewagę do czterech oczek, więc przy dobrych wiatrach i utrzymaniu takiego stanu rzeczy jechaliby do Poznania na ostatnią kolejkę jako mistrzowie. Z kolei dla Jagi było to kluczowe spotkanie o ponowne włączenie się do rywalizacji o tytuł. Wygrana dawała piłkarzom Ireneusza Mamrota pierwszą pozycję w tabeli przed wyjazdem do Poznania. Jak widać oba zespoły miały o co grać, ale czy było to widac na boisku? Szczerze mówiać nie. Jaga w pierwszej połowie była lepszym zespołem, ale nie potrafiła tego udokumentować. W drugiej połowie niby coś się ruszyło, ale nadal było blado. Szczerze mówiąc lepszym zajęciem na popołudnie byłoby oglądanie wyścigu ślimaków. Tam chociaż byłyby jakieś emocje, a tutaj? Łącznie w meczu jeden celny strzał. Legia oddała łącznie jedno niecelne uderzenie w całym spotkaniu, a Jaga 14, ale jedno było w światło bramki. Hit kolejki rozczarował. Status quo w tabeli został zachowany, a najlepszym podsumowaniem tej serii spotkań na górze tabeli niech będzie, fakt że żadna z drużyn aspirujących do tytułu nie zdobyła gola.
W środku tygodnia czekają nas kolejne spotkania. Miejmy nadzieję, że tym razem piłkarze zagwarantują nam coś więcej niż szybki sposób na sen. Jagiellonia uda się do Poznania w hicie kolejki, jednak patrząc na ostatnie wydarzenia nie wiem czy najciekawiej nie będzie w Niecieczy, gdzie zagrają Termalica i Sandecja.