Weryfikacja umiejętności Prachnio czy problem mentalny? Obraz po UFC w Orlando
W sobotę wieczorem w organizacji UFC zadebiutował Polak, Marcin Prachnio. Najlepsza organizacja na świecie brutalnie zamieniła sen naszego rodaka w koszmar. Co było przyczyną tego występu? Ponadto, gala obfitowała w wiele interesujących starć, a zwycięzcy mogą być już niedługo pretendentami. Jeżeli chodzi o obstawianie – poprawnie wytypowaliśmy dwie walki, co dało nam wygraną prawie 190PLN. Zapraszam na podsumowanie minionego weekendu z UFC.
Zaczniemy od naszego rodaka, który do klatki wyszedł jeszcze przed północą naszego czasu. W tekście zapowiadającym jego występ pisałem, że możemy mieć wysokie oczekiwania co do jego debiutu. Wątpliwości miały budzić zapasy, ponieważ Prachnio to doświadczony karateka, który większość walk rozstrzygał na swoją korzyść przez ciosy i kopnięcia. Jednak tym razem to on sam padł ofiarą pięściarskich uderzeń. Co nie zagrało? Nie da się ukryć, że różnica poziomów pomiędzy UFC i resztą świata jest ewidentna. Ostatnio najlepsza organizacja na świecie zwolniła z kontraktu Willa Brooksa. Amerykanin był mistrzem Bellatora, czyli federacja numeru dwa w hierarchii MMA. W UFC zanotował bilans 1-3. Trzeba przyznać, że miał pecha i nie pokazał pełnego potencjału, ale widać również, że UFC nie bez przyczyny jest nazywane Ligą Mistrzów. Marcin Prachnio radził sobie dobrze w One Championship, czyli najlepszej azjatyckiej organizacji. Ile warte były jego wygrane? W tym momencie nie można też wysuwać pochopnych wniosków, ponieważ wpływ na występ mogła mieć również sfera mentalna. Jedna wracając do samego pojedynku, nie było potrzeba eksperta, żeby zauważyć błędy Polaka – brak gardy i szczęka zapraszająca do uderzenia. Niezbyt dobra taktyka na Sama Alveya, który słynie z nokautowania.
Od razu po starciu Marcina Prachnio z ciekawości zacząłem czytać komentarze w mediach społecznościowych i co? Oczywiście 90% fanów wiedziało, że tak będzie, a Polak jest fatalny. Dobrze, że wiedziało po walce, bo kurs na Alveya pozwalał potroić stawkę, więc bukmacherzy mogliby zbankrutować. Wracając do aspektu mentalnego. Marcin Prachnio wyglądał na bardzo spiętego, więc być może w tej pierwszej walce cała otoczka i myśl o UFC go przytłoczyła? Takie historie również się zdarzały, że po nieudanym początku w organizacji, zawodnik zostawał mistrzem. W tym wypadku najlepszym przykładem jest Eddie Alvarez. Jak jest naprawdę i w czym problem Marcina Prachnio? Weryfikacja poziomu One Championship, a może psychika? Pozostaje nam czekać do jego drugiego pojedynku w UFC. Oby tym razem trzymał gardę.
Przejdźmy do wygranych sobotniej nocy. Na początek pochwalmy się, że my również byliśmy zwycięzcami typując poprawnie dwie walki wieczoru i trafiając kupon. Chociaż Jeremy Stephens był nawet nokdaunowany. Jednak uważam, że nie ma wątpliwości, że jest lepszy od Josha Emmeta. Posłuchał narożnika między rundami i od drugiego wyjścia do starcia nie popełniał błędów. Takie jest MMA – raz szczęśliwie, raz pechowo. Karta walk mogła nie przyciągnąć wielu widzów, bo brakowało gwiazd, ale nie brakowało dobrych pojedynków i potencjalnych pretendentów. Aktualnie kategoria piórkowa jest bardzo klarowna. Max Holloway jako mistrz zmierzy się z wygranym walki Edgar z Ortegą. Następnym w kolejności musi być Jeremy Stephens, prawda? Jednak Amerykanin do tego czasu będzie musiał trochę poczekać, więc może jakieś inne wyzwanie? Nie zapominajmy, że w dywizji do 66 kilogramów nadal jest Jose Aldo, jeden z najlepszych zawodników w historii. W tym starciu Amerykanin mógłby udowodnić swoją pozycję. Chociaż osobiście uważam, że jest to granica do ścisłej czołówki, której nie przejdzie.
Kolejny trafiony typ to Jessica Andrade. Brazylijka nie pozostawiła wątpliwości co do swojego zwycięstwa. Jej pressing w stójce ograniczał Torres, a zapasy tylko stawiały kropkę nad i. Wspaniałe umiejętności w klinczu, w czym niewątpliwie pomaga siła. Postawię tezę, że Jessica Andrade jest najsilniejszą kobietą w czołówce kategorii do 52 kilogramów. Aktualnie w dywizji słomkowej ma bilans 5-1. Jedyna porażka to mistrzowska walka z Joanną Jędrzejczyk. Brazylijka teraz może odpoczywać i czekać na rozstrzygniecie rewanżu pomiędzy Namajunas i Jędrzejczyk. Moim zdaniem jak najbardziej zasługuje na starcie o pas. Andrade ma dopiero 26 lat i cały czas robi postęp. Według mnie widać to szczególnie po jej dwóch ostatnich walkach. Stawiam wysoko jej szanse w potencjalnej walce o pas, nawet z Jędrzejczyk.
Na koniec wspomnę o dywizji półśredniej, o której już kiedyś pisałem, że jest najciekawszą. Darren Till przed galą miał nadzieję, że Mike Perry wygra i w końcu ze sobą zawalczą. Anglik pozostaje bez zaplanowanej walki od czasu październikowego starcia w Polsce. Zwyciężył Max Griffin, który dał znać, że chce wejść do czołówki tej ekscytującej dywizji i niewątpliwie jego wachlarz umiejętności, które pokazał mówi: wpisujcie mnie jako kolejnego, interesującego zawodnika do 77 kilogramów. Pomyślałbyś, to może Griffin dla Tilla? Jednak w karcie wstępnej zachwycił mnie ktoś jeszcze bardziej, którego zestawienie z Liverpoolczykiem byłoby idealne. Alan Jouban pokazał niesamowite umiejętności muay-thai. Zdemolował swojego rywala. Hej, czy czasem Darren Till nie słynie z tajskiego boksu? Oto walka wieczoru, którą chcecie kreować gwiazdę.