Skąd bariera Polaków przed ścisłą czołówką UFC?
Minionej nocy Marcin Tybura wygrał dwie rundy swojej walki, która dałaby mu być może miejsce w okolicach TOP5 wagi ciężkiej UFC. Jednak w trzeciej odsłonie pojedynku został znokautowany. Dlaczego kolejny Polak nie może przejść przez magiczną barierę ścisłej czołówki MMA mając ku temu potencjał? Przy czym zaznaczam, że mowa o Polakach, a nie Polkach.
KLIKNIJ I DOŁĄCZ DO TYPERSKIEJ GRUPY ZAGRANIE NA FACEBOOKU!
Obecnie w rankingach UFC znajdziemy trzech Polaków płci męskiej – Jan Błachowicz na 11. miejscu w wadze półciężkiej, Krzysztof Jotko na 13. pozycji w dywizji średniej oraz Marcin Tybura z numerem 9 w królewskiej kategorii. Każdy z wymienionych fighterów wspina się po drabince, aby dotrzeć na szczyt. Wspomniani zawodnicy mają ambicje być najlepszymi na świecie, ale niestety dotychczas każdy z nich doświadczył pewnej bariery oddzielającej czołówkę od ścisłej czołówki. Błachowicz i Jotko pukali już do bram TOP5, ale nie udało im się wejść. Nie poddają się w swoich działaniach i cały czas poprawiają swoje umiejętności, aby równać do tych najlepszych. Są w bardzo elitarnym gronie, o którym marzy każdy adept sztuk walki. Miejmy to na uwadze, że każdy wspomniany sportowiec jest w takim miejscu, gdzie jeszcze kilka lat temu nie marzyliśmy o żadnym z rodaków. Bierzemy to już trochę za codzienność, ale warto przez chwilę pomyśleć i docenić wysoką pozycję Polaków. Joanna Jędrzejczyk powiedziała kiedyś, że nasi rodacy podpisujący kontrakt z UFC mają złe nastawienie psychiczne. Sądzą, że osiągnęli już szczyt będąc w samej organizacji. Jednak to nie może być problem wspomnianych zawodników, ponieważ oni już pokazali więcej. Tytuł tekstu chwytliwy, jednak nie szukam sensacji, a odpowiedź może być bardzo prosta.
Mieszane sztuki walki są bardzo złożoną dyscypliną sportową – być może najbardziej? Aby osiągnąć sukces na najwyższym poziomie musi zgadzać się wiele elementów. Jak w każdym sporcie musi być wspaniała technika, jednak w MMA jest wiele narzędzi do zwycięstwa. Wymieniając najbardziej ogólnie kickboxing, zapasy/klincz oraz parterowa walka na uchwyty. Do tego musi dojść wspaniałe przygotowanie fizyczne – dynamika, szybkość, mobilność i według mnie jeden z najważniejszych elementów, czyli kondycja, wydolność czy wytrzymałość. W każdym sporcie psychika odgrywa dużą rolę, ale w sztukach walki tym większą, ponieważ idziesz skrzywdzić rywala i samemu możesz zostać zranionym. Na samą dyspozycję w dniu walki wpływa kolejne wiele czynników jak dieta, ścinanie wagi czy sytuacja w życiu prywatnym. Oczywiście temat można drążyć, jednak chciałem przedstawić jak wiele rzeczy może mieć wpływ na wygraną, a mistrz jest tylko jeden. Fakt, że Jan Błachowicz, Krzysztof Jotko, a teraz Marcin Tybura napotkali pewną barierę przed ścisłą czołówką wynika z tego, że zabrakło jednego z elementów, który miał rywal. Zapasy, koncentracja czy nawet aklimatyzacja. Kluczem do sukcesu w MMA jest teraz uzupełnianie tych luk, co niewątpliwie każdego dnia nasi rodacy wykonują. Jednak w tym samym czasie inni zawodnicy nie śpią i robią to samo.
Gdy spojrzymy na rankingi UFC wszystkich dywizji, w pewnym momencie – mniej więcej TOP5 – możemy narysować grubą linię, gdzie ewidentnie mamy szczyt góry i resztę. Jako kibice możemy być smutni po niedzielnej nocy, ponieważ nie jest tak, że Marcin Tybura był gorszy od Derricka Lewisa i przegrał jednoznacznie. Czarna Bestia groziła jednym – mocnymi ciosami, które mogą znokautować. Polak o tym wiedział, a doświadczył już tego w pierwszej minucie pojedynku. Tybura potrafił znaleźć się w parterze w korzystnej sytuacji i kontrolować walkę. Nasz najlepszy ciężki ma 32 lata – w piłce nożnej powiedzielibyśmy, że kariera zmierza już końcowi, ale nie w sportach walki. Polak nadal zbiera doświadczenie i umiejętności. Nie ma perfekcyjnego fightera. Nie raz widzieliśmy zawodników, którzy mieli w swojej karierze punkt zwrotny i widocznie po poprawieniu tego jednego detalu wbili się do ścisłej czołówki. Pozostaje nam dalej kibicować i obserwować poczynania rodaków.
Minionej nocy mieliśmy jednak również pozytywny, polski akcent. Galę otwierał Oskar Piechota swoją drugą walką w UFC. Zakończył ją przez nokaut już w pierwszej rundzie. Niepokonany zawodnik niestety nie ma w Polsce szerszej rozpoznawalności, ponieważ nie wybrał swojej drogi przez KSW. Miejmy nadzieję, że transmisje w Polsacie pomogą w popularności zawodników z kraju nad Wisłą w UFC. Przyszłość Oskara Piechoty wygląda bardzo obiecująco – może będzie kolejnym Polakiem, który w ciągu kilku lat podejmie próbę przebicia bariery do ścisłej czołówki?
Temat Polaków poruszony, to czas na walkę wieczoru UFC w Austin. Typowałem wygraną Yancy Medeirosa i niestety zakład na minus. Hawajczyk został skończony zaledwie kilka sekund przed końcem pierwszej rundy. Jednak walka mogła iść w obie strony, w pierwszej odsłonie jak i potencjalnych następnych. Oczekiwałem wojny i faktycznie obaj zawodnicy szli na skończenie. Jednak Yancy Medeiros w ostatniej walce z Alexem Olivierą pokazał, że może dostawać mocne ciosy, być nokdaunowany, a i tak skończyć rywala. Z drugiej strony obraz Donalda Cerrone’a po boju z Darrenem Tillem malował się tak, że celny i mocny cios na jego szczękę szybko zakończy sprawę. Obiektywnie jako fan jestem zadowolony. Ile w sobie ma jeszcze Cowboy? Nie wiem czy kiedyś jeszcze będzie w TOP5 którejkolwiek dywizji, a nawet w to wątpię. Jednak wiem, że Donald Cerrone stoczy w UFC jeszcze nie jedną walkę, a może dziesięć dając emocje w każdej z nich.