Noc w NBA: mistrzowie znowu rozczarowali, a kandydaci do MVP przegrywają
Cleveland vs Atlanta 100:114
Toronto vs Miami 96:94
Memphis vs New York 101:88
Houston vs Detroit 109:114
Dallas vs San Antonio 89:102
Denver vs Nowy Orlean 122:106
Utah vs Minnesota 120:113
Phoenix vs Oklahoma City 120:99
Los Angeles Lakers vs Sacramento 98:94
Cavs, czyli raz na wozie, raz pod wozem
Atlanta Hawks pokonali 114-100 Cleveland Cavaliers. Patrząc na wynik, pomyślisz, że pewnie Howard zdominował deski, zbierając 20 piłek pod nieobecność Tristana Thompsona. Albo, że powracający po kontuzji Paul Millsap zdobywa 30 punktów na przeciętnym w obronie Kevinie Love. Sęk w tym, że Hawks wygrali bez swoich podstawowych, grając dodatkowo drugi dzień z rzędu. W barwach Hawks nie grali: Dwight Howard, Paul Millsap, Kent Bazemore i Dennis Schroder.
Hawks zaliczyli aż 39 asyst przy 45 celnych rzutach z gry. Jeszcze na 9 minut przed końcem przegrywali 85-87 i wydawało się, że Cavs, grając w pełnym składzie, zakończą ten mecz zwycięstwem. Hawks mieli inne zdanie na ten temat. Prowadzeni przez Tima Hardawaya Jr w ciągu najbliższych sześciu minut zdołali rzucić 21 punktów, tracąc tylko dwa. Gospodarz w całym meczu uzbierał 22 punkty w tym 15 w czwartej kwarcie, trafiając m.in. 4 rzuty za trzy punkty. 20 oczek dorzucił były gracz Cavs, Mike Dunleavy, którego Hawks pozyskali w wymianie za Kyle’a Korvera.
W zespole z Cleveland 27 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst i aż 5 strat zanotował Lebron James, a double double zaliczył Kevin Love, mając 15 punktów i 15 zbiórek. Kyle Korver przeciwko swojej byłej drużynie uzbierał 9 punktów, trafiając tylko 2 z 6 rzutów za trzy punkty.
https://www.youtube.com/watch?v=tJNkGoItsaA
Zespół z Cleveland po raz kolejny zawiódł. Po fenomenalnej i dominującej wygranej z Boston Celtics, gdzie pokazali, że są na poziomie niedostępnym dla reszty wschodu, przegrali w kiepskim stylu z osłabionymi Hawks. Znowu widoczny był brak zaangażowania w obronie i łatwo można było zauważyć, że drużyna z Atlanty po prostu bardziej chciała wygrać. Kolejny mecz, który Cavs przegrali nie przez to, że byli gorszą drużyną, tylko gra rozstrzygnęła się na poziomie intensywności. Lebron James po meczu mówił, że energia graczy Cavaliers w tym meczu była naprawdę znikoma i nie wie dlaczego tak się dzieje. Wydawało się, że po zwycięstwie w Bostonie Cleveland wróciło na właściwe tory, jednak takie mecze jak ten wydają być się krokiem w tył. Nie mogą pozwolić sobie na takie wzloty i upadki, mając w perspektywie zbliżające się rozgrywki posezonowe.
Najbardziej niezrozumiała dla mnie jest postawa trenera Cavs, który mając już praktycznie zapewnione zwycięstwo w konferencji wschodniej, gra duże minuty swoimi podstawowymi zawodnikami. Zespół z Cleveland to jakby nie patrzeć drużyna weteranów, która ma już swoje kilometry na liczniku. Zamiast oszczędzać graczy na playoffy to trener Lue postanowił grać Jamesem ponad 41 minut, Lovem prawie 35, a Irvingiem 33. Pytanie: po co? Kłopoty Cavaliers nie są związane ze zgraniem graczy, ani z chemią w ofensywie, bo ta funkcjonuje naprawdę wyśmienicie. Ich problem polega bardziej na braku walki w obronie i tu chodzi o zwykłe włożenie wysiłku. Walka o pierwszeństwo na wschodzie jest praktycznie rozstrzygnięta, więc najbardziej logicznym rozwiązaniem byłoby trochę odpoczynku dla graczy, takich jak James, żeby naładować ich baterię przed zbliżającą się batalią o mistrzostwo NBA.
Misja Westbrooka wykonana w 50%
Połowa sukcesu za nami. Tak można podsumować dzisiejszy występ Russella Westbrooka przeciwko Phoenix Suns. Co prawda liderowi Thunder nie udało się zanotować 42. triple double w sezonie (zabrakło mu dwóch kończących podań), jednak zaliczając 820. asystę w sezonie zagwarantował, że skończy sezon mając średnie na poziomie 30-10-10. W całym meczu miał 23 punkty, 12 zbiórek i 8 asyst, ale był to jego najgorszy mecz strzelecko w sezonie. Russell trafił tylko 6 z 25 rzutów i miał 8 strat, a co gorsza jego Thunder przegrali aż 99-120 z Phoenix Suns, którzy przed tą wygraną mieli serię 13 przegranych z rzędu. Po tym nieudanym strzelecko meczu widziano Westbrooka w sali treningowej Suns, jak trenował rzuty. Jako jeden z najlepszych graczy w NBA mógłby spokojnie zapomnieć o tym meczu i po prostu skupić się na następnym. Ale to nie jest mentalność Russella, który dzięki uporowi i tytanicznej wręcz pracy stał się czołowym zawodnikiem ligi. Definicja prawdziwego lidera i wojownika.
Do wygranej zespół z Arizony poprowadził Devin Booker, który zdobył 37 punktów. 20-letni zawodnik był ewidentnie zmotywowany tym, że kibice Suns skandowali “MVP” dla Westbrooka. Odpowiedział w najlepszy możliwy sposób, prowadząc swoją drużynę do przerwania serii porażek. TJ Warren dorzucił 23 punkty, dodatkowo zbierając aż 16 piłek z tablic.
W ostatnich meczach sezonu regularnego zespołu OKC będzie tylko jedna narracja: czy Westbrook zaliczy rekordowe 42. triple double? Przeciwne drużyny będą robiły wszystko, aby nie być “ofiarą” Mr Triple Double. Zawodnicy Suns ustanowili sobie za punkt honoru to, żeby Westbrook nie zaliczył takiego występu przeciwko ich zespołowi. Po meczu mówili, że byliby skłonni faulować zawodnika rzucającego i w efekcie wysłać go na linię rzutów osobistych, przez co Russell nie zanotowałby kluczowej, 10 asysty.
Harden robi swoje
Podczas gdy cała uwaga jest skupiona, James Harden nie zwalnia tempa w wyścigu po statuetkę MVP. W przegranym spotkaniu z Detroit Pistons 114-109, lider Rockets zanotował 33 punkty, 9 zbiórek i 12 asyst przy tylko jednej stracie. Mimo, że podopieczni Mike’a D’Antoniego mają już pewne trzecie miejsce w tabeli, Harden nadal gra i walczy o nagrodę dla najbardziej wartościowego zawodnika sezonu regularnego. Kontuzja nadgarstka wydaje się nie być na tyle poważna, żeby odsunąć Hardena od gry. Sam zawodnik, że chce grać do końca sezonu i tylko wyraźna interwenecja coacha może go od tego odwieść.
Kluczem do sukcesu podopiecznych Stana Van Gundy była ławka rezerwowych, która z reguły jest mocną stroną drużyny z Houston. Rezerwowi Pistons rzucili aż 67 punktów (przy 47 Rockets). 27 punktów (najwięcej w karierze) zanotował Boban Marjanovic, 220-centymetrowy center, a Stanley Johson, zdobywca 13 punktów rzutem za trzy punkty na 32.4 sekundy do końca, przypieczętował wygraną gości.
W barwach Houston odpoczywał Clint Capela i trener drużyny z Tekskasu zapowiada, że będzie kontynuował sadzanie graczy w pozostałych trzech meczach przed playoffami. Najbardziej prawdopodobnym rywalem dla Rockets w potencjalnej parze wydają się być Thunder, co zapowiada ekscytującą serię na czele z pojedynkiem kandydatów do MVP, czyli Hardena i Westbrooka.
Marcin, gdzie jesteś?
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze