Przepychanki Conora i Floyda w necie – lajki lecą, sportu nie ma
26 sierpnia Flody Mayweather pokonał Conora McGregora w pięściarskiej walce, która była jedną z największych w historii. Od tego zdarzenia mija pół roku, a bohaterowie tamtego starcia dają o sobie znać… w mediach społecznościowych. Pięściarz zarzekał się, że skończył karierę… ale przebąkuje o UFC. Conor McGregor nic nie powiedział… i kto wie co z jego sportowymi występami. Nie przeszkadza to obu panom wymieniać się uprzejmościami w mediach społecznościowych.
O możliwości walki Floyda Mayweathera w UFC pisałem na portalu już miesiąc temu – „Czy Floyd Mayweather wejdzie do klatki UFC?”. Od tego czasu niewiele się zmieniło, bo jakby miało. Jedynie przybyło wpisów na portalach społecznościwych, które raz po raz przypominają o obu sportowcach. Nadal uważam, że nigdy nie zobaczymy amerykańskiego pięściarza w UFC. Jednak kasa musi się zgadzać, a każde publicity jest dla sponsorów zasięgiem. Prawda PaddyPower? A dlaczego Floyd Mayweather nie miałby skasować kolejnych dolarów za prosty filmik na Instagramie.
Ostatnio byliśmy świadkami wirtualnej przepychanki pomiędzy Mayweatherem i McGregorem. Wszystko to bajka, którą opowiadają dwaj zainteresowani. To geniusze promocji, PR i brandingu – wiedzą co robią, a cel jest zawsze jeden: Kasa, kasa, kasa. Nawet jeżeli nie dojdzie do tej walki (a nie dojdzie) to zawsze fajnie jak twoje nazwisko cały czas przewija się na całym świecie. Pięściarz po raz kolejny dał „zapowiedź” swojego wejścia do klatki wstawiając przerobione zdjęcie, jak zadaje Conorowi McGregorowi cios łokciem – „Certyfikowany zabójca kontra certyfikowana dziwka”.
Conor McGregor odpowiedział prawdziwym zdjęciem z pojedynku z Natem Diazem – „Prawdziwy łokieć w prawdziwej walce”.
A teraz przypomnijmy sobie jak obaj atleci wyzywali się przed pięściarskim pojedynkiem… Nie będę tutaj przytaczał wszystkich epitetów i poetyckich wyrażeń, bo z pewnością każdy zainteresowany fan co nieco słyszał i pamięta. Następnie przypomnę jak zachowywali się po starciu i na konferencji prasowej.
Wychwalali się, zachwycali, uwielbiali… Kto się dziwił? Wiadomo, że cała „nienawiść” była sztuczna jak zdjęcie Mayweathera w oktagonie. Taki to już jest biznes, że potrzebna jest też rozrywka. Fanatyków sportu wkurza takie zachowanie, ponieważ odwraca uwagę od prawdziwych wartości sztuk walki, tych wschodnich, azjatyckich. Przeciętny kibic jest zadowolony niczym przy oglądaniu walki Popka z Oświecińskim. Niby wie, że tak nie powinno być. Ba, nawet da taki komentarz – co za gówniana walka, nie róbcie tego. Ale KSW znowu to zrobi, tak jak Conor znowu będzie wymyślał nowe powiedzenia na konferencjach prasowych. Po prostu, żeby przykuć uwagę. A ten sam kibic znowu po cichu będzie się cieszył na show.
Można się z tym pogodzić, ale trzeba mieć też świadomość, że oglądamy teatr. Sztuka jest fajna, tylko żeby nie zakrywała nam sportu. Może jestem hipokrytą, ponieważ powinieneś interesować się walką Fergusona z Nurmagomedovem w kwietniu, a nie wyzwiskami w social media dwóch gości, którzy nigdy ze sobą nie zawalczą w klatce. Jednak w drugą stronę odbiję, że to interesuje większość odbiorców. Nie mam pretensji, rozumiem ten rynek.
O ile Floyd już raczej skończył swoją przygodę ze sportami walki, to nie wiemy co z Conorem McGregorem, który wstrzymuje dywizję lekką w UFC. Niby jest mistrzem, ale nigdy swojego tytułu nie bronił i nie wiemy kiedy to nastąpi… czy w ogóle kiedyś. Takie sprawy irytują fanów. Jednak to komplement, bo chcemy zobaczyć Conora McGregora w klatce.
Może jeszcze dodam, że w wirtualne przepychanki wmieszał się Nate Diaz publikując zdjęcie, w którym pokonuje Conora McGregora – „prawdziwy zabójca w prawdziwej walce”.
Nate Diaz nie walczył w UFC ponad 1,5 roku. Zanim stoczył pojedynek z Conorem McGregorem był jednym z tych zawodników, których każdy szanował. Brał wszystkie walki, kiedykolwiek i miał po prostu wszystko w dupie. Na swój sposób jego charakter stworzył wizerunek, który pokochały miliony widzów. Jednak nie walczył już tak długo nie dlatego, że ma kontuzje lub skończył karierę. Po prostu zaczął być wybredny w propozycjach. Stary Nate zniknął. Może to te wielkie show niszczy ambicje sportowe atletów? Oby nie. Na szczęście to tylko kilka nazwisk, a w MMA czy boksie i tak dostajemy wspaniałe historie. Może nie zawsze z tyloma wyzwiskami i taką otoczką, ale zawsze emocjami i dozą niepewności co się wydarzy.
Wiecie dlaczego Marcin Różalski odszedł z KSW? Bo za duża szopka i cyrk. Tutaj mamy skrajny przykład w drugą stronę – sztuki walki z elementem dużego show tracą swoje wartości. Jak wspomniałem, każdy może oglądać co chce. ACB czy One Championship to organizacje kultywujące czyste martials arts. Jedynie jako fani MMA możemy żałować, że niewątpliwie wielki talent Conora McGregora nie jest konfrontowany z najlepszymi, a wymarzonych starć jest kilka – czekają m.in. Tony Ferguson czy Khabib Nurmagomedov. Nawet Georges St-Pierre będzie ciekawą alternatywą! Floyd jest Floydem, człowiekiem w centrum uwagi. Jeszcze nie raz swoim wpisem w mediach społecznościowych da sportowym portalom wątek do napisania newsu. A może clikbaitu. Ja tak nie chciałem, dlatego uczyniłem z tego tekstu bardziej publicystykę, gdzie wyraziłem głębsze zdanie na ten temat. To nic innego jak czarne lustro dostarczające nam rozrywki.