30 minut i aż 60 punktów gwiazdy NBA!

James Harden (Houston Rockets)

James Harden jest bez wątpienia jednym z najlepszych strzelców w historii ligi. Potwierdza to kolejnymi znakomitymi występami. W sobotę zdobył aż 60 punktów, a więc najwięcej w tym sezonie i potrzebował do tego zaledwie pół godziny gry. Jego Rockets już po trzech kwartach demolowali rywala z Atlanty tak bardzo, że obrońca przez ostatnie 12 minut meczu wcale nie pojawił się na parkiecie.

Wyczyny strzeleckie Jamesa Hardena z początku tego sezonu przeszły już do historii, ale gracz Houston Rockets nie zamierza się zatrzymywać. W kapitalnym stylu zakończył on listopad: zdobył aż 60 punktów i zaserwował Hawks już dziesiątą z rzędu porażkę. Rockets już po trzech kwartach prowadzili 127-73, a ostatecznie wygrali aż 158-111. To była totalna deklasacja drużyny Jastrzębi, która znajduje się w poważnym kryzysie i po przegranej spadła na ostatnie miejsce w konferencji wschodniej. Harden z kolei w ledwie 31 minut gry trafił szesnaście z 24 rzutów (w tym osiem z 14 prób zza łuku) oraz 20/23 rzuty wolne. W historii NBA nikt wcześniej nie potrzebował zaledwie 24 rzutów, by zdobyć aż 60 oczek. Z kolei w ostatnich 25 latach jeszcze tylko Klay Thomspon oraz Kobe Bryant potrafili zdobyć tyle punktów w trzy kwarty.

Dla samego Hardena był to już czwarty w karierze mecz z taką ilością punktów. Warto dodać, że sam zainteresowany dopiero przed ostatnią kwartą zobaczył ile tak w zasadzie uzbierał już oczek, a gdy okazało się, że brakuje mu zaledwie dwóch do wyrównania rekordu kariery to przyjął ten fakt z uśmiechem na ustach. W tej chwili w NBA nie gra żaden inny zawodnik, który mógłby pochwalić się zdobyciem 60 punktów w więcej niż jednym meczu. Harden zrównał się więc z samym Michaelem Jordanem pod względem ilości spotkań z 60+ punktami. Więcej mają już tylko Kobe Bryant (sześć) oraz Wilt Chamberlain (32). Całkiem więc prawdopodobne, że Harden jeszcze w tym roku wyprzedzi na tej liście Jordana… Piątkowe zwycięstwo było drugim z rzędu dla Rockets, którzy z bilansem trzynastu zwycięstw i sześciu porażek plasują się na czwartym miejscu w konferencji zachodniej.

Garść innych informacji z sobotniej nocy w NBA:

  • Trwa znakomita seria Milwaukee Bucks, którzy w nocy bez problemów poradzili sobie z Charlotte Hornets i wygrali 137-96. Była to już jedenasta z rzędu wygrana Kozłów, którzy z bilansem 17-3 umocnili się na pozycji numer jeden na Wschodzie. Najlepszym graczem Bucks był jak zwykle Giannis Antetokounmpo, który zdobył 26 punktów i dziewięć zbiórek w zaledwie 20 minut gry.
  • Złe wiadomości dla kibiców Memphis Grizzlies – pierwszoroczniak Ja Morant, jeden z niewielu jasnych punktów tego sezonu w Memphis, wypada z gry na co najmniej tydzień z powodu problemów z plecami.
  • Wciąż niepokonani na własnym terenie pozostają Philadelphia 76ers, którzy w sobotę wygrali po raz dziewiąty z rzędu przed własnymi kibicami. 32 punkty zdobył Joel Embiid. Tym razem udało się przetrwać starcie z Indiana Pacers, dzięki czemu Szóstki utrzymały przewagę nad drużyną z Indianapolis w tabeli konferencji wschodniej.
  • Dopiero czwartą porażkę w tym sezonie ponieśli w sobotę Denver Nuggets, którzy po dogrywce przegrali 97-100 z drużyną Sacramento Kings. Słabo spisali się Nikola Jokić czy Jamal Murray, a w szczególności ten drugi będzie chciał szybko zapomnieć o tym meczu, a to ze względu na przedziwne zachowanie przy ostatniej akcji meczu. Przy trzech punktach straty Murray zapomniał o kontroli zegara i zamiast poszukać trójki wbiegł pod kosz. Nuggets nie oddali więc nawet próby na remis…