Wieczorny kupon i 317 PLN do wygrania – seria siedmiu trafionych typów z rzędu!

Propozycja z kursem 2.30 na wczorajszy mecz trafiona, co daje nam już siedem celnych typów z rzędu! Czy to zapowiedź lepszej drugiej części sezonu po słabym starcie? Miejmy nadzieję. Na dzisiaj dubelek, którego stawką jest nieco ponad potrojenie wkładu. Gotowi? To zapraszam do lektury.

Kod rejestracyjny: 1250

Skuteczność typów Zagranie na NBA w lutym: 14/22

Profit/Strata Zagranie na NBA w lutym: +453 PLN

Zdarzenie:  handicap w meczu Toronto Raptors – Orlando Magic -9.5/+9.5

Typ: Orlando Magic +9.5

Kurs: 1.85

Pierwsze spotkanie trzymeczowego wydania NBA, które wystartuje o 21:30.

Na pierwszy rzut oka jest to taki trochę pojedynek Dawida z Goliatem, jednak niech pozory Cię nie zmylą – Orlando Magic nie są wcale tacy słabi. Słaba jest na pewno Konferencja Wschodnia od siódmego miejsca, bo skoro drużyna z bilansem 28-31 (Charlotte Hornets) łapie się do playoffów, to o czym my tu w ogóle mówimy.  

Whatever. 

Orlando Magic tracą półtora meczu do lokaty gwarantowanej awansem do fazy posezonowej. Na Zachodzie bilans 27-33 równoznaczny byłby z brakiem jakichkolwiek nadziei. Ale to przecież Wschód.

Zespół z Orlando jest jednak ostatnio trochę lepszy, niż wskazuje liczba wygranych i porażek. Niech przegrana z Chicago Bulls tego nie zmieni. Bulls po dodaniu Otto Portera nie są już tacy słabi, co pokazali poprzedniej nocy, pokonując Boston Celtics przed własną publicznością. 

Magic przegrali jednym punktem w pierwszym starciu po Meczu Gwiazd, ale zanim gracze rozjechali się na wakacje spowodowane All Star Weekend, to Nikola Vucevic i spółka byli najgorętszym teamem w NBA. Tak, ci Orlando Magic jechali z rywalami, jak chcieli. 

Licząc rywalizację z Bulls, podopieczni Steve’a Clifforda wygrali siedem z 10 ostatnich pojedynków. Tymi, którzy ulegli magii Vucevicia i reszty byli m.in. Indiana Pacers, Brooklyn Nets, Milwaukeee Bucks (chociaż bez Giannisa Antetokounmpo) czy Charlotte Hornets. I to nie tak, że były to po prostu zwycięstwa – to były dominujące wygrane. Ani razu końcowa różnica nie była mniejsza niż siedem punktów, a w trzech spotkaniach bezpośrednio przed Meczem Gwiazd było to odpowiednio 20, 16, 30 i 38 oczek przewagi. 

Środek Konferencji Wschodniej jest tak słaby, że przy równej formie Magic mogą znaleźć się w ósemce. Kończąc na siódmym albo ósmym miejscu, jest duża szansa, żeby trafić na Toronto Raptors, gospodarza dzisiejszej rywalizacji. 

Raptors a Magic to różnica kilku poziomów i nie sądzę, żeby playoffowa seria między nimi potrwała dłużej niż pięć spotkań. Jakimś cudem ekipa z Orlando ma sposób na wicelidera Konferencji Wschodniej, bo gdyby wyciągać wnioski tylko z pojedynków rozegranych w tym sezonie, to należałoby wskazać przewagę Orlando Magic. 

Pierwszy mecz to wymęczona wygrana Raptors w Orlando, którzy zagwarantowali sobie zwycięstwo po rzucie Danny’ego Greena w ostatniej sekundzie. Nieco ponad miesiąc później nie było już wątpliwości i 29-punktowy triumf odnieśli… Magic. Był to na pewno jeden z gorszych występów Dinozaurów w tych rozgrywkach. Przez 48 minut gry zawodnicy z Kanady trafili tylko 28 z 95 oddanych prób i nawet 12 celnych rzutów za trzy niewiele pomogło. 

Czy Orlando Magic mają patent na Toronto Raptors? Coś w tym może być, ale czy tak rzeczywiście jest, przekonamy się już dziś. Raptors mają serię siedmiu kolejnych wygranych i pewnie dołożą do tego ósmą cegiełkę. Przewiduję, że będzie to jednak dużo cięższa cegiełka, niż wskazują na to prognozy bukmacherów. Kawhi Leonard i kumple nadal się docierają, a wdrożenie Marca Gasola do składu trochę zajmie. Potwierdzają to poprzednie mecze, które, mimo że wygrane, nie były jakimiś świetnymi występami ze strony Dinozaurów. Magic umieją grać z Raptors i powinno to wystarczyć na przegraną maksymalnie dziewięcioma punktami.  

Zdarzenie:  handicap w meczu Denver Nuggets – LA Clippers -8.5/+8.5

Typ: LA Clippers +8.5

Kurs: 1.95

Wymiana Tobiasa Harrisa, zwolnienie Marcina Gortata czy oddanie Avery’ego Bradleya wyglądały jak ruchy, świadczące o tym, że LA Clippers nie celują w playoffy i chcą zachować wybór w drafcie (jeśli wejdą do ósemki, ich pick trafia do Bostonu). W teorii miało to jak najbardziej sens. Awans do fazy posezonowej niewiele zmienia, bo realnie patrząc, Clippers nie powinni awansować dalej niż na ósmą pozycję, a to jest równoznaczne z serią przeciwko Golden State Warriors, czyli rywalizacją do jednego kosza. 

Zachowanie wyboru w drafcie to ruch bardziej racjonalny. W końcu w tegorocznym naborze do LA w ten sposób trafił Shai Gilgeous-Alexander, który zyskał zaufanie Doca Riversa i odpłaca się dobrą grą. Steve Ballmer, właściciel klubu, to gość, którego rajcuje wygrywanie i widać, że jest bardzo zaangażowany w organizację. Ballmer dał jasno do zrozumienia – mamy w tym roku awansować do playoffów! 

Oddanie Harrisa nie ułatwia tej misji, ale nie oznacza to, że Clippers są na straconej pozycji. Na 22 mecze przed końcem fazy zasadniczej ich przewaga nad Sacramento Kings to półtora spotkania, a nad lokalnym przeciwnikiem, Lakers, trzy i pół. Jakoś nadal nie wierzę, żeby Kings mieli to zrobić. Lakers to LeBron, ale jeśli Jeziorowcom będą się przydarzały takie wpadki, jak wczoraj przeciwko New Orleans Pelicans, to nawet obecność najlepszego koszykarza na świecie niewiele zmieni. 

Skład Clippers wcale nie jest taki słaby. To nadal niesamowicie głęboka drużyna, w której centralną rolę odgrywają Danilo Gallinari i Lou Williams. Wskaż mi bardziej wyrównaną dziesiątkę zawodników od tej, którą do dyspozycji ma Rivers. Tutaj każdy z graczy może mieć akurat ten dzień.  

Zadanie przed koszykarzami Clippers jest dzisiaj nad wyraz trudne. Pokonanie Denver Nuggets w ich hali to misja wręcz samobójcza. Nuggets z 29 spotkań u siebie przegrali tylko cztery i jest to najlepszy wynik w NBA. Do tego Mike Malone ma już do dyspozycji prawie wszystkich graczy. 

Myślę, że goście nie poddadzą się bez walki. Już raz w tym sezonie pokonali przecież Bryłki i choć było to na własnym parkiecie, to nie oznacza wcale, że nie będą mogli powtórzyć tego w Pepsi Center. Nuggets są w dość komfortowej sytuacji i wiele wskazuje, że skończą sezon regularny na drugiej pozycji. W Los Angeles nie ma takiego luksusu i Clippers do końca rozgrywek walczą o być, albo nie być, czyli o awans do playoffów. Ani trochę nie zdziwi mnie zwycięstwo gospodarzy, lecz jestem zdania, że wieczorne spotkanie nie wcale tak jednostronne i goście nie przegrają więcej niż ośmioma punktami.