Weekend należał do polskich juniorów na żużlu

Można powiedzieć, że miniony weekend w żużlu należał do polskich juniorów. Najpierw w sobotę we wspaniałym stylu zdobyli Drużynowy Puchar Świata Juniorów. Natomiast w niedzielę w obu spotkaniach play-off Ekstraligi to młodzieżowcy okazali się kluczowymi żużlowcami dla swoich ekip. W przypadku czarnego sportu, to inne nacje mogą na nas patrzeć z zazdrością.

Polska dominacja w młodzieżowych rozgrywkach

W zeszłym sezonie swój wiek juniora kończył rocznik 1995. Polscy młodzieżowcy w ostatnich latach prezentowali się znakomicie. Aktualnie możemy ich obserwować jak dobrze radzą sobie wśród seniorów. Wielu kibiców i ekspertów zastanawiało się – co dalej? Gdzie następcy? Ja już na początku sezonu pisałem, że w trakcie roku narodzą się nowe młodzieżowe gwiazdy. Gdzie jak nie w Polsce. Tak też możemy obserwować jak Bartosz Smektała wyrasta na solidnego żużlowca, a Rafał Karczmarz robi postępy z miesiąca na miesiąc.

Minionej soboty Polacy udowodnili, że są potęgą w żużlu. Fakt, że trzeba też zwrócić uwagę, że inne nacje mają problem z młodym narybkiem. Zawody do pewnego momentu były ciekawe, bo Australijczycy mieli chrapkę na złoty medal. Posiadali w swojej kadrze trzech żużlowców, którzy już mieli okazję zachwycać na Ekstraligowych torach w roli seniorów, czyli Maxa Fricke’a, Jacka Holdera i Brady Kurtza. Zabrakło im czwartego zawodnika, chociaż mało znany Josh Pickering zaskoczył pozytywnie zdobywając 6 punktów. Z Antypodów zawsze nadciągają młode talenty. Podczas gdy w Polsce zawsze zastanawiamy się jak polepszyć szkolenie, gdzie dawać młodym najwięcej jazdy, z Australii po prostu młode Kangury przyjeżdżają i wchodzą przyzwoicie na europejskie tory. Przypomnę, że na tamtym kontynencie nie ma żadnych ligowych rozgrywek. Wygraliśmy te zawody, bo mieliśmy czterech juniorów, gdzie każdy mógł dać od siebie wiele. Jak widać, wymaganie polskiego obywatelstwa u młodzieżowców w lidze przynosi kolejne efekty. Kręcenie regularnie kółek przeciwko czołowym zawodnikom przynosi rezultaty. Miło się ogląda, jak każdy żużlowiec się rozwija.

Na początku sezonu wiadomo było, że Maksym Drabik ma potencjał. Mówiło się o silnych juniorach Leszna. Jednak rozwój wielu zawodników daje szeroki uśmiech. Już możemy mówić, że mamy dwóch utalentowanych 16-latków w osobach Wiktora Lamparta i Jakuba Miśkowiaka. Jeżeli za 5 lat znowu pomyślisz, że może być słabo z polskimi młodzieżowcami, to wiedz, że kolejne gwiazdy się narodzą.

Polska reprezentacja zdobyła medal w składzie Kacper Woryna, Bartosz Smektała, Dominiki Kubera i Maksym Drabik. Co ciekawe, to tylko Rybniczanin będzie kończył wiek juniora. Także już w tym momencie możemy założyć, że na przyszłoroczny Drużynowy Puchar Świata Juniorów jesteśmy wielkimi faworytami. Nasze rozgrywki pozwalają na rozwijanie się młodym zawodnikom. Dodatkowo w lato dostają okazję do wielu młodzieżowych turniejów. Oczywiście, jedne kluby dbają o swoich wychowanków mniej lub bardziej, co głównie objawia się w przygotowaniu sprzętu. Stąd możemy zaobserwować, że jeden klub ma lepszych wychowanków, a inny musi się posiłkować wzmocnieniami z zewnątrz. Aktualnie do najlepiej szkolącego klubu zaliczyłbym Unię Leszno i tutaj chyba nie powinno być wątpliwości. O mojej decyzji mogą decydować same rezultaty ich młodzieżowców. Bracia Pawliccy, Dominik Kubera, Bartosz Smektała, a już w klubie mówi się o następnych żużlowcach z dużym potencjałem. Zdecydowana większość klubów, jak nie każdy, może zazdrościć Unii Leszno tego komfortu.

Jedyna szkoda, że inne nacje nie za bardzo mają pomysł na rozwój swoich młodych zawodników. Australia właściwie nic nie musi robić, bo ci atleci pojawiają się sami. Mają luz i odwagę. Ścigają się u siebie w kraju i pewnego dnia decydują się na wyjazd w nieznane – do Anglii. Jeżeli wiedzie im się na Wyspach, kolejny przystanek to Polska. Dalej już wszystko może potoczyć się samo. Podejrzewam, że historia nie jednego Australijczyka mogłaby posłużyć za scenariusz do filmu.

Bardziej zastanawia brak następców wielkich mistrzów w Wielkiej Brytanii, Szwecji i Danii, czyli krajów żużlowych. Pojawiają się pojedyncze talenty, ale to indywidualne przypadki, a nie żadne wypadkowe wspaniałych działań tamtejszych ludzi. Niektórzy krytykują w Polsce przepis o obowiązku polskich młodzieżowców. Jednak patrząc wyłącznie na aspekt szkolenia. Gdyby nie ten przepis, wielu żużlowców nie miałoby okazji do takiego rozwoju.

Paradoksalnie ośrodkiem, który najlepiej rozwija swoją młodzież jest Łotwa, a może raczej powinienem napisać – Lokomotiv Daugavpils, ponieważ klub z Dyneburga jest jedynym miastem mający wpływ na krajowy żużel. W niedzielę ta ekipa odpadła z półfinałów play-off I ligi. Jednak mogą być z siebie zadowoleni. Jechali zaledwie jednym obcokrajowcem, mając w składzie 4  młodzieżowców. Który klub w Polsce z taką strategią dotarłby do podobnych rezultatów? Chyba tylko wspomniana Unia Leszno. W miniony weekend rozbłysnął talent Olga Michałowa, który ma dopiero 18 lat. Już można go obserwować, jak innych Łotewskich młodzieżowców. Drogę tym sportowcom przeciera Andrzej Lebiediew. Kto wie, może za dwa lata najpoważniejszym rywalem Polaków w DPŚJ będzie właśnie Łotwa?

 Speedway Ekstraliga, czyli bez juniora nie wygrasz mistrza

Już na początku sezonu pisałem, że chociaż bez jednego solidnego juniora nie ma się szans na zdobycie Drużynowego Mistrzostwa Polski. Udowadniała to przeszłość, a teraz widzimy to w teraźniejszości. W niedzielę, to młodzieżowcy przechylili szalę zwycięstwa na korzyść swoich ekip. Zaczynając od pierwszego spotkania. Maksym Drabik odjechał wspaniałe zawody zdobywając 10 punktów. W Sparcie lepszy był tylko Tai Woffinden. Z drugiej strony gospodarze wygrali różnicą zaledwie 4 punktów i tutaj zasługę można przypisać ich młodzieżowcowi, Rafałowi Karczmarzowi, który w 12 biegu pokonał Macieja Janowskiego.  Uważam, że w spotkaniu rewanżowym te kluczowe punkty zdobędzie właśnie Maksym Drabik albo Rafał Karczmarz.

W „Typach na Weekend” mówiłem, że moim zdaniem wygra Unia Leszno, ponieważ niezaprzeczalnie mają lepszych juniorów. Nie tylko zrobią kilka punktów różnicy na młodzieżowcach Falubazu, ale powalczą także u siebie z seniorami z Falubazu. Tak się właśnie stało. Dwaj młodzieżowcy Unii Leszno zgromadzili w sumie dwanaście punktów przy zaledwie jednym zespołu gości. Zarówno Dominik Kubura jak i Bartosz Smektała notowali wygrane z seniorami drużyn przeciwnych. Takie zwycięstwa radują kibiców podwójnie. Pomijając aspekt czystego wyniku, te biegi z pewnością muszą dawać dużo ze strony mentalnej całej drużynie. Jak powiedział po meczu Marek Cieślak „Z gliny juniorów nie ulepię”. Falubaz ma wspaniałych seniorów, ale patrząc na brak młodzieżowego wsparcia, pokuszę się o stwierdzenie, że po raz kolejny nie uda im się awansować do wielkiego finału Speedway Ekstraligi.

Kończąc ten temat, jak bardzo ważny jest junior dla zespołu żużlowego, zwrócę uwagę na Toruń. Wszyscy szukają dziury w całym sezonie, co zawiodło. Gorszy Chris Holder, kontuzje, manager czy pech. Jednak zaważyło odejście z wieku juniorskiego Pawła Przedpełskiego i brak godnego następcy. Daniel Kaczmarek i Igor Kopeć-Sobczyński mieli przebłyski, ale nie stanowili realnego wsparcia na przestrzeni całego sezonu. Trzy przegrane różnicą dwóch punktów na własnym stadionie mógłby pokryć właśnie junior. GKM Grudziądz myśli nad liderem w osobie Fredrika Lindgrena, żeby powalczyć o play-offy. Zawodnik SGP nie wniesie do ekipy tyle, ile solidny, punktujący junior.

Zaloguj się aby dodawać komentarze