Waga półśrednia najatrakcyjniejszą dywizją w UFC – przygotujmy się na zabawę!

Stephen Thomspon w walce z Jorge Masvidalem

W miniony weekend odbyły się dwie walki w dywizji półśredniej, więc to dobry czas, żeby przyjrzeć się tej kategorii wagowej. Patrząc na rankingi widzimy bardzo dużo talentu – młodzi i gniewni oraz starzy wyjadacze, którzy nigdy się nie poddają. Już nie mogę się doczekać 2018 roku i starć pomiędzy tymi zawodnikami. Paradoksalnie, to nie mistrzowska walka do 77 kilogramów musi najbardziej ekscytować fanów.

Jeżeli chcielibyśmy się pobawić w bycie match-makerem (osoba układająca karty walk), to z pewnością na tą chwilę do dobrej zabawy w UFC wystarczyłaby dywizja półśrednia. Miniony weekend dał dwie odpowiedzi dotyczące tej kategorii wagowej, więc sądzę, że to dobry moment na tekst o zawodnikach do 77 kilogramów. Co wiemy po sobocie? W analizie przed głównym pojedynkiem typowałem Robbie Lawlera, jednak zwycięsko ze starcia wyszedł Rafael Dos Anjos. Pomimo dwóch wcześniejszych wygranych w dywizji półśredniej nie byłem pewien, czy Brazylijczyk jest w odpowiedniej kategorii wagowej – odpowiedź miała przyjść w walce z byłym mistrzem UFC do 77 kilogramów. Rafael Dos Anjos dał jasny sygnał i jakby to powiedział Joe Rogan HE’S LEGIT! Sam Robbie Lawler, mimo 35 lat na karku pokazał, że jest jednym z najtwardszych gości na planecie i zasługuje na wielki szacunek. Kiedy ostatnio widziałeś nudną walkę Amerykanina? Też sobie nie przypominam. Mimo, że były mistrz wagi półśredniej być może już nie dostanie szansy odzyskania swojego byłego trofeum, to możemy ostrzyć sobie zęby na jego starcia z innymi czołowymi zawodnikami do 77 kilogramów.

https://youtu.be/Cbi6EYxUVJs?t=1m12s

Z pewnością obok Colby Convingtona to Rafael Dos Anjos jest najbardziej logicznym pretendentem dla Tyrona Woodley’a. Będąc przy obecnym mistrzu – czy jest on potrzebny do delektowania się rywalizacją w tej kategorii wagowej? Posiada pas, co uprawnia go do nazywania się najlepszym w tej najbardziej wyrównanej stawce. Z Amerykaninem jednak są problemy. Ostatnio walczył w lipcu i nie zapowiada się, aby bronił swojego pasa szybko. Już od kilku tygodni słyszę o kontuzji jego barku, który wymaga operacji. Na co czeka mistrz? To jest dobre pytanie, ale myślę, że mogę na nie łatwo odpowiedzieć. Tyron Woodley cały czas domaga się kasowej walki. Rzekomo propozycję starcia o pas dostał Nate Diaz, co z pragmatycznego punktu nie ma kompletnego sensu. Jednak nikt się temu nie dziwił, bo już od jakiegoś czasu UFC pokazuje swoje dążenia do walk mających lepszą popularność, niż poziom. Nie zarzucając nic gangsterowi ze Stockton, ale musicie przyznać, że powinien udowodnić swoją proklamację do tronu kategorii półśredniej czymś więcej, niż dwiema wyrównanymi walkami z Conorem McGregorem? Wracając do Tyrona Woodley’a – na wieść o pojedynku z Natem Diazem był skłonny olać kontuzję i zgarnąć atrakcyjny czek. Jednak teraz okazuje się, że popularny zawodnik ze Stockton nie doszedł do porozumienia z UFC. W związku z tym, czy obecny mistrz miałby się mierzyć z zasłużonym pretendentem? No to już lepiej wyleczyć bark, co może potrwać wiele miesięcy… coś czuję, że po raz nty UFC przygotuje swój tymczasowy pas, tym razem do wagi półśredniej w 2018 roku.

Szkoda, że Tyron Woodley zablokuje dywizję na dłuższy czas w kontekście prawowitego mistrzostwa. Jednak to nie oznacza, że dywizja półśrednia będzie mniej ciekawa. Dla samego oglądania wspaniałych pojedynków, przy tej ilości talentu możemy stwierdzić, że w sumie dużo nie tracimy. Drugim ważnym pojedynkiem dla tej dywizji w miniony weekend było starcie Santiago Ponzinibbio z Mikem Perrym. Na pierwszy rzut oka pomyślisz – jak to? 10. w rankingu z nienotowanym? To tylko pokazuje, jak bardzo interesująca jest ta kategoria wagowa. Walka była bardzo atrakcyjna i miała odpowiedzieć na pytanie – ile warci są ci dwaj fighterzy z dużym potencjałem? Wygrał Ponzinibbio, ale Mike Perry z pewnością po raz kolejny pokazał, że jego walk nie można przegapić. Obaj prezentują wysokie umiejętności i styl, który chce się oglądać. Argentyńczyk zaproponował walkę o tymczasowy pas z wygranym starcia wieczoru. Ciekawa perspektywa.

https://www.youtube.com/watch?v=O3ZUt821_sA

Kogo mamy jeszcze w dywizji półśredniej? Przede wszystkim nie można zapominać o Stephenie Thompsonie, którego można uważać za najlepszego kickboksera w UFC. Przez ostatnie pięć lat zanotował tylko jedną porażkę – z Tyronem Woodley’em. Starcie było uważane za nudne, jednak taką taktykę musiał zastosować obecny mistrz, żeby pokonać Wonderboya. Stephen Thompson jest również bardzo efektownie walczącym zawodnikiem nie szukającym parteru. Sam Georges St-Pierre, jeden z najwybitniejszych fighterów w historii, mówił po sparingach z Amerykaninem, że miał do czynienia z najlepszym zawodnikiem w stójce. To już coś oznacza. Piszemy o Rafaelu Dos Anjosie, Colby Convingtonie, a nawet Santiago Ponizzibio, dlaczego w kontekście walki o tytuł gdzieś zapominamy o Thompsonie? Z obecnym mistrzem walczył już dwukrotnie i po ostatnim starciu przeciętny kibic nie ma chęci na trylogię. To jednak nie może nam zasłaniać faktu, że Wonderboy jest aktualnie najlepszym półśrednim za Tyronem Woodley’em. Nie wiem jak Wy, ale jeżeli mamy mieć pojedynek o pas tymczasowy, to chciałbym starcie Rafaela Dos Anjosa z Stephenem Thompsonem.

W dywizji do 77 kilogramów jest bardzo dużo talentu i tak się składa, że większość specjalizuje się bardziej w walce stójkowej. Myślę, że aktualnie najgorętszym prospektem w całym UFC jest Darren Till. My, jako polscy kibice, już go uwielbiamy po wspaniałym występie na gali w Gdańsku. Szturmem wdarł się do rankingu pokonując w przekonującym stylu Donalda Cerrone’a. Brytyjczyk specjalizuje się w muay thai i ma dopiero 24 lata! W MMA jest to bardzo młody wiek. Przyszły mistrz? Ma na to dużo czasu. Da się go lubić. Pojawiały się informacje o jego rzekomej walce z Stephenem Thompsonem w Liverpoolu. Wiemy, że tak nie będzie. Uważam jednak, że Darren Till zasługuje na walkę wieczoru w swoim rodzinnym mieście, co by jeszcze bardziej zbudowało jego postać. Rywal? Gdybym miał się bawić w match-makera, to zestawiłbym go z sobotnim wygranym, Santiago Ponizzibio. Ma to jak najbardziej sens rankingowy, a sama walka? To musiało by być dobre.

https://www.youtube.com/watch?v=x8OaKtQ5T_w

Przypomnę, że pod koniec roku po dłuższej przerwie do klatki wróci Carlos Condit. Mimo, że na ostatnie 7 walk wygrał zaledwie 2, to nadal Carlos Condit. Do ostatniej walki będzie ekscytował i wchodził do oktagonu z wysokimi umiejętnościami. Tak jak Robbie Lawler. To zawodnicy, którzy w UFC są już dłuższy czas i fani znają ich od lat, jednak mimo nowej krwi, wspomniana dwójka zawsze będzie dawać niezapomniane starcia. Do wszystkich wymienionych zawodników możemy jeszcze wmieszać Jorge Masvidala czy ekscytującego, z nieznanym jeszcze potencjałem Kamaru Usmana i otrzymujemy niesamowitą mieszankę około dziesięciu fighterów, którzy mogą się mieszać i za każdym razem zostawiać naszą szczękę na ziemi po swoich pojedynkach. Nie można też zapominać o Damianie Maii, który swoim brazylijskim jiu-jitsu jest w stanie poddać każdego, ale ma swój kryptonit w postaci zapaśników jak Colby Convington. Aż żal bierze, że UFC nie utrzymało Rory MacDonalda, który również mógłby się w to wszystko wmieszać. Patrząc na samą dywizję od 77 kilogramów – nie mogę się doczekać 2018 roku w UFC!