UFC bez nazwisk nie oznacza nudy – zapowiedź nocnej gali w Utica

Marlon Moraes i Jimmie Rivera

Dzisiejszej nocy, wyjątkowo w piątek, czeka nas kolejna gala UFC. Wielu fanów z pewnością przejdzie obok niej obojętnie, bo próżno szukać na karcie walk bardziej znanych nazwisk, które pociągają za sobą tłumy? Czy to oznacza, że będzie nudno? Wręcz przeciwnie – teoretycznie zestawienia są bardzo wyrównane i zapowiadają emocjonującą galę.

Z pewnością większość fanów UFC czeka już na galę numer 225, jednak zanim dojdzie do walki o pas mistrzowski kategorii średniej, to dzisiejszej nocy możemy oglądać między innymi pojedynek Jimmie Rivery oraz Marlona Moraesa – wygrany znacznie przybliży się do mistrzowskiego pasa posiadanego przez TJ Dillashawa. Będzie to starcie rankingowo numeru cztery i pięć.

Rivera jest niepokonany w UFC i mierzył się już z tak znanymi fighterami jak Urijah Faber czy Thomas Almeida. Moraes był już mistrzem… ale w innej organizacji, World Series of Fighting. Trzeba przyznać, że zachwycał w tej federacji. Półtora roku temu podpisał kontrakt w UFC. Początek nieudany, bo porażka z silnym Raphaelem Assuncao. Jednak w następnych dwóch starciach wygrane nad innymi solidnymi zawodnikami w osobach Johna Dodsona oraz Aljamina Starlinga. Zwycięzca dzisiejszego pojedynku powinien być pierwszym w kolejce do walki o tytuł w wadze koguciej.

Rivera ma w swoim rekordzie jedną porażkę, ale było to dawno, bo w 2008 roku. Przegrał jeszcze z Dennisem Bermudezem podczas turnieju The Ultimate Fighter, co nie było zaliczone do zawodowego bilansu. Jednak pojedynek w reality-show można usprawiedliwić różnicą wagową, ponieważ jego rywal to piórkowy, kiedy Rivera jak pokazuje w ostatnich starciach, należy do niższej dywizji. Od razu po programie The Ultimate Fighter Amerykanin nie znalazł miejsca w najlepszej organizacji MMA na świecie. Zanim podpisał kontrakt z UFC w 2015 roku toczył pojedynki między innymi w Bellatorze, World Series of Fighting, Ring of Combat i Cage Fury Fighting Championship. Dotychczas wygrał pięć walk w UFC i nie była to łatwa droga, ponieważ mierzył się ze wcześniej wspomnianymi Thomasem Almeidą, Urijah Faberem czy Iuri Alcantarą.

Kariera Moraesa nie zaczęła się dobrze, bo w pierwszych dziesięciu zawodowych starciach zwyciężył zaledwie pięć. Jednak już w ostatnich szesnastu walkach doznał tylko jednej porażki. Dotychczas bilans w UFC to 2-1, a porażka to niejednogłośna decyzja z Raphaelem Assuncao. Obaj zawodnicy są niewątpliwie czołówką kategorii koguciej i jak najbardziej zasłużenie. Mimo, że już to starcie może być anonimowe dla większości fanów MMA, to nawet dla hardkorowych odbiorców UFC jest to walka, która najbardziej przyciąga dzisiejszej gali.

Nie ma na tej karcie walk zawodników, których można umieścić w systemie pay per view. Jednak jest kilku, którzy mogą znaleźć się na numerowanej gali w przyszłości. Z pewnością dotyczy to wygranego starcia Moraes kontra Rivera, bo potencjalnie zwycięzca będzie mierzył się w następnej walce z mistrzem. Co dalej? Wygrany starcia Gregor Gillespie i Vinc Pichel może pukać do bram TOP15 i to bardzo śmiało. Obaj mają w sumie rekord walk 22-1, w tym 8-1 w UFC. Nawet jeżeli nie mamy na tej karcie walk przyszłych gwiazd, to wierzę, że zestawienia mogą zagwarantować wiele emocji. Nie raz już tak było, że najwięcej przysłowiowych wojen i efektownych skończeń można było zobaczyć właśnie na galach, które marketingowo nie miały dużego potencjału.

Co obstawiać na to wydarzenie?

Gdy spojrzałem na ofertę zastanowił mnie jeden kurs na underdoga. Pojedynek otwierający kartę główną to starcie Giana Villante i Sama Alveya. Obaj zawodnicy mają bardzo dobre obrony przed obaleniami i słyną z nokautów. Możliwe, że to będzie jedna z tych walk, która da nam po prostu tak zwaną bójkę. W takim wypadku daje przewagę dla Giana Villante, który ma lepszy zasięg oraz posiada bardziej wszechstronną stójkę od rywala wywodząc się z kickboxingu. Sam Alvey ma także swoje argumenty i znany jest chociażby z mocnej szczęki, ale prezentowany przez niego styl pasuje Villante, który w takich starciach raczej odnosi sukces. Gdy widzę kurs na wygraną mojego faworyta na poziomie 2,03, to mogę polecić właśnie tę pozycję.

Zdarzenie: Villante G. – Alvey S.

Typ: 1

Kurs: 2,03