Trójki, które zapisały się na kartach historii NBA

Playoffy nadeszły! W przedostatnim meczu drugiej rundy byliśmy świadkami prawdziwego spotkania w charakterze rozgrywek posezonowych: mało punktów, dużo walki i popisy gwiazd. Washington Wizards byli już jedną nogą na wakacjach, ale od czego mają Johna Walla, który pokazał, że ma wieeelkie cojones. Rozgrywający Wizards na 3.5 sekundy do końca trafił bardzo ciężką trójkę na 92-91, gwarantując tym samym przedłużenie serii do siedmiu meczów. W historii NBA byliśmy świadkami wielu nieprawdopodobnych trójek, które jednym zespołom rujnowały marzenia o mistrzostwie, a drugim gwarantowały miejsce na kartach historii.

Kyrie Irving vs Golden State Warriors, mecz nr 7 Finałów 2016

Kyrie ma w sobie ten gen, który mają najwięksi- potrafi w najważniejszych momentach wejść na wyższy poziom i trafiać wielkie rzuty. Nie boi się mieć piłki w rękach, kiedy ważą się losy spotkania. Jest stworzony do takich chwil i udowodnił to nie raz.

Steph Curry ma do dzisiaj koszmary z 19. Czerwca 2016 roku.

Mimo mojego braku sympatii do Cavaliers w tym momencie zaniemówiłem, nie wiedziałem, co się stało. Moje życie nigdy nie było takie same jak przed tą akcją. Szok, niedowierzanie, podziw. Wszystkie te uczucia naraz, a wszystko będąc świadkiem jednego z największych rzutów w historii ligi.

Warriors nie byli w stanie odpowiedzieć i Cavs wygrali ostatecznie 93-89 zdobywając pierwszy w historii organizacji tytuł mistrzowski. A wygrany mecz nr 7 na parkiecie rywala jako dopełnienie powrotu ze straty 1-3 to wisienka na torcie całego comebacku ekipy Cavaliers.

Po zdobyciu upragnionego mistrzostwa dla rodzinnego miasta to Lebron James był na ustach wszystkich. Jednak bez pomocy Kyriego Irvinga i jego zimnokrwistości nie mówilibyśmy o tym sukcesie.

Ray Allen vs San Antonio Spurs, mecz nr 6 Finałów 2013

Rok wcześniej, kiedy Lebron przeistaczał się w mężczyznę (np. Mecz nr 6 Finałów Konferencji) i zdobył pierwszy tytuł w swojej karierze, Ray Allen grał dla odwiecznego wroga Jamesa- Boston Celtics. Po zakończeniu sezonu weteran podjął decyzję, która była ciosem w serce dla jego starej drużyny. Postanowił dołączyć do największego rywala i połączyć siły z nową Wielką Trójką w poszukiwaniu pierścienia mistrzowskiego.I Allen ten tytuł znalazł. Co więcej, był powodem, dla którego Heat zdobyli drugie mistrzostwo z rzędu.

Wydawało się, że Spurs nie mogą tego przegrać. Prowadzenie 3-2 w serii, +5 na 30 sekund na parkiecie rywala- teoretycznie mistrzostwo już wygrane, prawda? Ale to jest sport i znowu bogowie koszykówki dali o sobie znać.

Dwa niecelne rzuty wolne (po jednym Manu Ginobili i Kawhi Leonard) i były tylko 3 punkty przewagi. Piłka ląduje w rękach Jamesa, który jednak nie trafia swojej próby. Na szczęście dla Heat piłkę zbiera Bosh i w tym momencie dzieje się historia na naszych oczach.

,,Rebound Bosh. Back out to Allen. His three pointer… BANG!”

Ostatecznie Heat wygrywają po dogrywce, doprowadzając do wyrównania i meczu nr 7, w którym pokonują po wyrównanym spotkaniu Spurs. Lebron wygrywa swoje drugie mistrzostwo we wspaniałym stylu. Swoją drogą, już wtedy zaczął swoją erę comebacków i dominację nad resztą ligi.

Dla Allena był to drugi tytuł mistrzowski, ale można śmiało powiedzieć, że mimo ograniczonej roli, to on był ojcem tego sukcesu. W wywiadach po tym rzucie mówił, że ćwiczył tego typu zagranie. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że to był łut szczęścia. Ale to nie był przypadek- nie w przypadku tytana pracy, jakim był Ray Allen. Sugar Ray był zawodnikiem, który nie wierzył w przypadki, a wierzył w ciężką pracę i swoje umiejętności. Jak widać na podstawie tej akcji, wiara potrafi czynić cuda (dosłownie i w przenośni).

Robert Horry vs Sacramento Kings, mecz nr 4 Finałów Konferencji 2002

Jeśli zrobić ranking najbardziej clutch zawodników w historii ligi to zdecydowanie Robert Horry byłby na szczycie tej listy. Nie bez powodu miał pseudonim Mr Big Shot. To był taki cichy bohater, który potrafił w idealnym momencie wyjść z cienia, kiedy jego zespół tego akurat najbardziej potrzebował.

Po dwóch z rzędu tytułach mistrzowskich drużyna z Los Angeles mierzyła w trzecie mistrzostwo z rzędu, czyli tzw. three- peat. Jednak sytuacja dla Lakers nie wyglądała zbyt kolorowo. W Finale konferencji z Sacramento Kings przegrywali 1-2, a w meczu nr 4 na własnym parkiecie w samej końcówce spotkania mieli dwa punkty straty. Prowadzeni przez Chrisa Webbera Kings, mają szansę na przerwanie dominacji Lakers. Wydaje się, że strata 1-3 byłaby zbyt duża do odrobienia.

Piłkę w tej sytuacji ma Kobe Bryant, który po penetracji pod kosz nie trafia. Niesamowite zamieszanie pod koszem, dobitka O’Neala jest niecelna i w akcie rozpaczy Vlade Divac stara się wybić piłkę spod kosza. Niestety dla niego piłka ląduje w rękach Mr Big Shota i ten wraz z koncową syreną zapewnia Lakers zwycięstwo.

Zamiast 1-3 i praktycznie przegranej serii, Horry doprowadza do remisu w serii i przedłuża nadzieje na tytuł. Lakers ostatecznie wygrywają z Kings w siedmiu spotkaniach, a w Finale NBA gładko wygrywają z New Jersey Nets, kompletując three- peat.

Co było, gdyby Horry nie trafił tego rzutu? Jedno jest pewne, Mr Big Shot pokazał, że jego pseudonim nie jest bezpodstawny.

Zaloguj się aby dodawać komentarze