Tomasz Gębala: Bardzo cieszy mnie wynik drużyny

tło

fot. Rafał Rusek

Patryk Walczak był tam, gdzie być powinien. Na wynik pracuje się cały mecz, a nie w ostatniej akcji – mówi serwisowi Zagranie.com Tomasz Gębala, lewy rozgrywający występujący w barwach reprezentacji Polski i Łomży VIVE Kielce.

Kamil Piłaszewicz: Za chwilę przejdziemy do pytań, ale myślę, że nie popełnię faux-pas, jeżeli w tym momencie pogratuluję bardzo dobrego wyniku na mistrzostwach świata i gdyby była tylko okazja, by zrobić tak realnie, to chętnie bym zdjął czapkę z uznania.

Tomasz Gębala: Dziękuję bardzo.

W momencie, gdy przyszło powołanie na mundial, spodziewał się Pan tego, że pojawi się okazja na grę o bycie klasyfikowanym na dziewiątym lub dziesiątym miejscu w klasyfikacji końcowej?

– Bardziej myślałem o tym, żeby było jak najwyższe. Chciałem wygrać każdy kolejny mecz, bo wiedziałem, że wtedy będą przed nami trzy bardzo trudne spotkania w kolejnej grupie i na nich się skupiałem.

Będąc przed turniejem w Egipcie, czytałem kibicowskie fora i dominowało na nich przekonanie, że wygrana z Rosją w Turnieju Trzech Narodów sprawiła, że zespół udowodnił, że potrafi grać z silnymi zespołami. Ale będąc po starciu z Hiszpanią, zastanawiam się do dziś, czy to może ten mecz był kluczowy, by polska kadra poczuła, że jest w stanie grać jak równorzędny gracz z każdym przeciwnikiem?

– Pamiętam, że przed pojechaniem na zgrupowanie, miałem przeczucie, że możemy wygrać z Hiszpanią. Żona mówiła mi, że chyba mnie poniosło. Koniec końców to ona miała rację, ale byliśmy bardzo blisko. Myślę, że z każdym kolejnym meczem budowaliśmy swoje przekonanie, że możemy walczyć i wygrywać z każdym. Na każdym treningu pracowaliśmy na sto procent i ta ciężka praca zaprocentowała w postaci dobrej gry.

Gdy pytałem kibiców handballu, którzy są z reprezentacją Polski na dobre i złe, padały stwierdzenia, że w TTN nie tyle chodzi o sam fakt wygranej, ale o styl, w jakim zespół to osiągnął. I tak sobie myślę, ile kryje się w tym prawdy, a ile kibicowskich pragnień?

– Przede wszystkim najważniejsze było spełnienie naszych założeń. Mając tak mało czasu na zgranie zespołu i nauczenie go funkcjonowania w odpowiedniej taktyce, musieliśmy się skupiać na mniejszej ilości aspektów taktycznych. Z meczu na mecz dodawaliśmy kolejne elementy, tak żeby w momencie walki o punkty być już w stu procentach gotowym.

A za spełnione marzenia, czy za realne odzwierciedlenie formy, możemy uznawać miejsce reprezentacji Polski na tegorocznym mundialu?

– Realne odzwierciedlenie formy. Przed nami jeszcze bardzo dużo pracy. Pracy, którą bardzo chętnie wykonamy.

Wiadomo, że chwilę po końcowym gwizdku towarzyszył głównie niedosyt, ale już po kilkunastu godzinach od zakończenia spotkania, jak podchodzi Pan do zdobytego miejsca w zawodach?

– Jest to fajny wynik, ale dalej czuję niedosyt. Jednak ten niedosyt motywuje do dalszej, ciężkiej pracy.

Przechodząc do pytań związanych z grą na mundialu, to z perspektywy kanapy wydawało się, że najłatwiejszym meczem był ten z Brazylią. I teraz pojawia się pytanie, czy rzeczywiście tak było?

– Mecz z Brazylią nie był najłatwiejszy. Przez pierwszą połowę musieliśmy się nieźle napracować, żeby zejść do szatni z przewagą. W drugiej połowie kontynuowaliśmy naszą dobrą grę, a przeciwnik pękł. Nie było to najłatwiejsze spotkanie.

A może Brazylijczycy przekonali się o sile wściekłości Polaków po minimalnej przegranej z mistrzami Europy? (śmiech)

– Przekonali się, że tamten mecz nie był przypadkiem.

Teraz można sobie dowcipkować w stylu „Brazylijczycy przedwcześnie zeszli do szatni”, ale tak w momencie, gdy opadają emocje po turnieju, to przyznaję, że nie umiem wybrać, który mecz polskiego zespołu był najlepszy. Między innymi dzięki Panu, to pytanie wywołuje ból głowy kibiców. I jak tak można, proszę Pana!? (śmiech)

– Nie wiem, który mecz był najlepszy. Na turnieju nie miałem czasu, żeby obejrzeć jakikolwiek z naszych meczów.

A może termin „ból głowy” najbardziej pasuje, gdy zastanawiamy się, jak Andreas Wolff obronił rzut Patryka Walczaka w ostatniej sekundzie?

– Był tam, gdzie być powinien. Na wynik pracuje się cały mecz, a nie w ostatniej akcji. Bardziej o ból głowy może przyprawić moja skuteczność rzutowa w tym meczu, niż ta jedna akcja.

Może któryś inny moment, występ któregoś z kolegów z szatni utkwił Panu w pamięci z jakichś powodów?

– W głowie najbardziej zapadł mi moment, kiedy przegrywając pięcioma bramkami w drugiej połowie z Hiszpanią, potrafiliśmy doprowadzić do remisu. Wtedy cały zespół, siódemka na boisku oraz ławka, pracował jak jedność i walczył bez żadnych kompleksów.

tło

fot. Rafał Rusek

Dopiero gdy wyszliście z pierwszej grupy, Telewizja Polska wykupiła dostęp do praw transmisyjnych z turnieju. I tak się zastanawiam, czy spodziewał się Pan takiego oburzenia ze strony kibiców, że pierwsze spotkania byli zmuszeni śledzić na platformie Youtube?

– Nie zastanawiałem się nad tym. Bardziej chciałem pokazać, że to błąd.

Wiadomo, że nie sposób porównywać, np. triumf w Roland Garros z walką o dziewiąte miejsce na mistrzostwach świata w piłce ręcznej; ale czy zgodzi się Pan z teorią, że dzięki tym turniejom polski kibic przekonał się, że mimo dokonanej zmiany pokoleniowej, nadal może cieszyć oko doskonałymi występami rodaków na arenie międzynarodowej?

– To nie tylko dzięki tym turniejom. W Polsce mamy zespoły, które rokrocznie grają w pucharach europejskich i w każdym z nich Polacy pełnią bardzo ważne role. W piłce ręcznej co tydzień pokazujemy, że Polacy potrafią grać bardzo dobrze i myślę, że z tych występów fanatycy piłki ręcznej też się cieszą.

Po meczu z Niemcami wiele mówi się o tym, że nasz zespół może w jeszcze większym stopniu namieszać na turnieju organizowanym przez Polskę i Szwecję w 2023 r. I jak można nie tyle zachęcić, co przekonać fanów, że przez te dwa lata ich kadra ma jeszcze o co grać?

– Wygrywając każdy kolejny mecz.

I na koniec ciekaw jestem, jak turniej w Egipcie zapamięta Tomasz Gębala?

– Zapamiętam ten turniej jako kolejny krok w drodze do mistrzostw świata zaplanowanych na 2023 rok. Krok, który zdecydowanie pokazał, że idziemy w dobrym kierunku.

Jakie wydarzenie utkwiło Panu w pamięci na tyle mocno, że teraz najmocniej kojarzy się ze wspomnianym turniejem?

– Wspomniana sytuacja z meczu z Hiszpanią.

Reasumując, Tomasz Gębala jest zadowolony ze swojego i drużyny występu na egipskim mundialu?

– Z drużynowego bardzo. Ze swojego mniej, ponieważ wiem, że mogę dać zespołowi dużo więcej, gdy jesteśmy w ataku.

Docierając do końca rozmowy, sparafrazuję określenia kibiców, które pojawiały się przed mistrzostwami świata w Rosji w piłce nożnej i powiem, że: „Polacy z mundialu przywieźli coś znacznie więcej, niż tylko bagaże i zadowolenie, że było się na dużym turnieju”. W imieniu wszystkich kibiców bardzo dziękuję za dostarczone emocje, nerwy i tak po prostu, prosimy o więcej!

Zaloguj się aby dodawać komentarze