Przegląd wieczornych spotkań w NBA – startujemy już o 21:00!

Ci, którzy po meczu Liverpoolu z Manchesterem United będą nadal spragnieni sportowych emocji, mogą już od 21:00 odpalić NBA. Co czeka na kibiców w niedzielny wieczór? Przekonaj się sam.

Odbierz bonusy powitalne przygotowane specjalnie dla czytelników Zagranie i wykorzystaj je do obstawiania NBA!

Kod rejestracyjny: 1250

 

Brooklyn Nets – Atlanta Hawks (21:00)

Pierwszy mecz niedzielnego wieczoru to spotkanie Brooklyn Nets z Atlantą Hawks. Nie jest to match-up, który nas grzeje za mocno, ale mam wrażenie, że pojedynki rozgrywane w Barclays Center są jakieś takie fajniejsze. 

Okej, zacznijmy od małego quizu. Kto jest najgorętszą drużyną w NBA w tej chwili? Indiana Pacers z sześcioma zwycięstwami z rzędu. Drugie miejsce? Nets, którzy wygrali cztery kolejne starcia, pokonując solidnych rywali. New York Knicks i Washington Wizards może do takich nie należą (a raczej na pewno), jednak Toronto Raptors i Philadelphia 76ers już tak. Nets utrzymują się w walce o playoffy, tracąc 2.5 meczu do ósmego miejsca.  

I znowu muszę wyróżnić Spencera Dinwiddiego, który ma za sobą najlepsze siedem dni swojego życia. 25, 39 i 27 punktów w trzech kolejnych występach (swoją drogą, linia w forBET na Dinwiddiego to już 19.5 punktów), a do tego przedłużenie umowy i zapewnienie sobie co najmniej 34 milionów dolarów przez najbliższe trzy lata. To jest życie. A to wszystko wychodząc z ławki rezerwowych.

Cóż, o Atlancie Hawks nie powiemy za wiele dobrego, bo gdzie tu znaleźć pozytywy? Jastrzębie przegrały 16 z 19 poprzednich pojedynków i jakoś końca nie widać. Do tego bilans 2-11 na wyjeździe nie nastraja optymistycznie przed nadchodzącą potyczką.

Poza grą cały czas pozostaje Taurean Prince, co wpływa na pewno na niskie loty Jastrzębi. 

Co widzimy po historii rywalizacji? Underowość. W żadnym z 10 ostatnich meczów pomiędzy tymi ekipami nie padło więcej niż 220 punktów. Jaką linię wystawił forBET na dzisiaj? 226.5 punktów i śmierdzi to underkiem.  

Cleveland Cavaliers – Philadelphia 76ers (21:30)

Druga odsłona niedzieli z NBA zacznie się już o 21:30, ale to spotkanie też nie jest czymś, co powinno Ci zaburzyć plan dnia. Jeszcze w zeszłym sezonie podniecalibyśmy się na takie zestawienie: LeBron James kontra Ben Simmons i Joel Embiid? Ale będzie! No, ale nie ma już LeBrona i wraz z nim uleciała cała nadzieja i radość życia w Cleveland. Tam to musi być dopiero smutno. 

Cavaliers mają czwarty od końca bilans w NBA i prezentują się na boisku tak, że tego nie da się oglądać. Dlaczego? Bo Cavs grają w 28. ligowym tempie, przy czym zajmują ostatnie miejsce w efektywności defensywnej. Krótko mówiąc – nuda i przeciętność. 

Co ciekawe, jednym z najjaśniejszych momentów obecnego sezonu drużyny z Cleveland było pokonanie Philadelphii 76ers. Była to jedna z największych niespodzianek tych rozgrywek. Bo tak oto Cavaliers zanotowali swoje trzecie zwycięstwo (przy czternastu porażkach) w Filadelfii, gdzie przed tamtym pojedynkiem Szóstki jeszcze nie przegrały. Typowe NBA, kiedy dzieje się coś, co nie ma żadnego sensu.  

Jednym z bohaterów tamtego starcia był Tristan Thompson, ale byłego konkubenta pani Kardashian nie zobaczymy dzisiaj na parkiecie. I z tego faktu cieszy się z pewnością Joel Embiid, chociaż dla niego nie ma znaczenia, kto jest jego rywalem. Embiid po prostu bierze to, co chce, nie zważając na okoliczności. 

Szóstki są w gorszej formie (dwie porażki z rzędu), jednak to samo nie tyczy się Kameruńskiego Króla. Embiid zdobył łącznie 73 punkty w spotkaniach z Brooklyn Nets i Indianą Pacers. Wiesz, kto wyszedł w pierwszej piątce Cavaliers przeciwko Milwaukee Bucks? 35-letni Channing Frye. Aż się boję myśleć o skutkach pojedynku z Joelem dla Frye’a.

I tym razem też Embiid powinien dominować, bo występ Jimmy’ego Butlera jest pod znakiem zapytania. Taka kolej rzeczy sprawia, że to właśnie Kameruńczyk, jak i Ben Simmons stają się pierwszoplanowymi postaciami ataku 76ers. Zatem overy w ich stronę wyglądają nieźle.  

Patrzenie na historię rywalizacji nie ma sensu. Powód? Nie ma już przecież LeBrona Jamesa w Cleveland.  

Czego się spodziewać po pojedynku w Quicken Loans Arena? Intuicja podpowiada, że goście odniosą pewne zwycięstwo, ale statystyki stają trochę w opozycji do tego. Szóstki na wyjazdach grają dużo gorzej, wygrywając tylko w pięciu z trzynastu występów. Nie zapominajmy też o potencjalnym braku Butlera, ale też i Markelle’a Fultza. Na koniec dnia gospodarze nie mają jednak żadnej odpowiedzi na Joela Embiida i ten zrobi sobie mały pokaz umiejętności w Cleveland.  

Washington Wizards – Los Angeles Lakers (00:00)

LeBron James utrzymał swoją serię przeciwko Kembie Walkerowi i ma już 27 zwycięstw z rzędu przeciwko liderowi Charlotte Hornets. Dzisiaj drużyna Króla, Lakers, stanie do walki z Washington Wizards. 

Czarodzieje byli elementem jednej z najdziwniejszych rzeczy w ostatnim tygodniu. Otóż Wizards dogadali się z Memphis Grizzlies i Phoenix Suns w sprawie wymiany, na mocy której mieli pozyskać Trevora Arizę, do Suns miał trafić Austin Rivers i dwóch role playerów z Grizzlies, a w Memphis miał wylądować Kelly Oubre. I teraz robi się ciekawie. Otóż doszło do nieporozumienia na linii Suns-Grizzlies, bo ci pierwsi myśleli, że Niedźwiadki chcą oddać Dillona Brooksa, podczas gry chodziło o Brooksa, ale… MarShona. Istny cyrk na kółkach.  

Rozmowy zostały przerwane, ale do wymiany i tak ostatecznie doszło, tylko że bez udziału Memphis Grizzlies. Do Waszyngtonu zgodnie z pierwotnymi założeniami trafił Ariza, a w przeciwną stronę powędrowali Rivers (Austin, nie Doc) i Oubre. Istnieje szansa, że zobaczymy 33-letniego skrzydłowego na parkiecie już dzisiaj. Co ciekawe, Ariza był kiedyś graczem Lakers i to w barwach tego klubu sięgnął po swój jedyny pierścień mistrzowski.  

W meczu z Charlotte Hornets LeBron James i Lonzo Ball dokonali czegoś naprawdę rzadkiego. Otóż obaj zanotowali triple double i był to dopiero szósty taki przypadek w historii ligi, żeby dwóch zawodników z jednego zespołu zrobiło coś takiego.  

Lonzo wygląda coraz lepiej w ataku, ale przynajmniej na razie jego najmocniejszą stroną jest defensywa. W czterech ostatnich meczach Ball zatrzymał rywali na 15.38% z gry: 

  • Mike Conley – 1 na 4 z gry 
  • Goran Dragic – 3 na 9 z gry 
  • Chris Paul – 0 na 4 z gry 
  • Kemba Walker – 0 na 9 z gry 

Wow. Umiejętności defensywne dwójki draftu 2017 mogą być dzisiaj wyjątkowo potrzebne. Wizards to zespół oparty na duecie John Wall i Bradley Beal, więc posiadanie dobrych obrońców obwodowych jest szczególnie istotne. Przy wątpliwym występie Otto Portera atak gospodarzy będzie oparty jedynie na wspomnianej dwójce. 

Linia punktowa na Walla – 22.5 punktów. Ciekawe, co na to Lonzo Ball.

Lakers stają się coraz lepszym teamem i nawet grając trzeci dzień w ciągu czterech dni, mogą i powinni wywieźć zwycięstwo ze stolicy USA. LeBron akurat lubi grać w Verizon Center: 

Król w zeszłym sezonie zagrał z Washington Wizards cztery razy. Jego cyferki. Średnio 35.5 punktów na 58.9% skuteczności.