Pożegnanie po dwóch latach – od typera do bukmachera

Każde zakończenie stanowi początek czegoś nowego. To nie są moje słowa, ale jak najbardziej oddają to, co się teraz dzieje.

Dokładnie 28 marca 2017 roku wrzuciłem swój pierwszy tekst o NBA na Zagranie. Była to zapowiedź spotkania San Antonio Spurs z Cleveland Cavaliers. Kawhi Leonard był jeszcze zawodnikiem Spurs i nic nie mówiło się o jego odejściu. Podobnie z LeBronem Jamesem, który był świeżo po zdobyciu swojego trzeciego mistrzostwa. Ja nie miałem tyle doświadczenia co LeBron. Nigdy wcześniej nie zajmowałem się dziennikarstwem sportowym. Zacząłem pisać, bo znałem się na tym i ktoś zobaczył we mnie potencjał (dzięki, Wiktor). Nigdy nie przypuszczałem, że dojdzie do czegoś takiego i będę mógł żyć z tego, że piszę o NBA – o mojej ukochanej lidze.

Początki nie były łatwe, ale tak to jest przecież ze wszystkim. Pierwsze teksty, kiedy Zagranie jeszcze raczkowało, czytało po kilka osób i nie było dla mnie niczym zaskakującym. To, co działo się przez następne miesiące, przerosło moje oczekiwania. Z kilku wyświetleń zrobiło się kilka tysięcy wejść i co najważniejsze, niektórzy z Was sprawdzali moje teksty nie tylko szukając typów – ale też i dlatego, że Wam się po prostu to przyjemnie czytało.

Dokładnie dwa lata od pierwszego tekstu kończy się pewien rozdział i wczorajsza analiza była ostatnią (przynajmniej na razie), jaką dla Was napisałem. Przechodzę na “ciemną stronę mocy”, a co to oznacza, to już sami powinniście do tego dojść.

Dziękuję Wam za każdy komentarz, uwagę, lajka czy łapkę w górę. To dzięki Wam to, co robiłem, miało sens. Bo pisanie do kogoś, kto wiesz, że czyta Cię uważnie, dodaje motywacji i pcha do przodu. Czasem (albo częściej niż czasem) zdarzały się gorsze okresy, w których klikanie w klawiaturę nie przychodziło z taką łatwością, ale miałem świadomość, że mam Was po drugiej stronie ekranu.

Czy to koniec typów NBA na Zagranie? Oczywiście, że nie. Ekipa da sobie na pewno radę, o to się nie martwię. Czy to mój koniec z obstawianiem NBA? Nigdy nie mów nigdy. Może zobaczycie mnie z powrotem szybciej, niż się spodziewacie. Kto wie?

Tyle ode mnie,

dziękuję,

Igor