Podsumowanie ruchów transferowych LA Lakers: Lebron James i… no właśnie, jak to ma zadziałać?

Los Angeles Lakers to jedna z najbardziej utytułowanych organizacji w historii sportu. W końcu każdy zna Lakers. Jednak ostatnie lata w wykonaniu Jeziorowców były bardzo słabe, jednak na ratunek przychodzi on, Lebron James. Patrząc na skład Lakers, widać elementy, które na pierwszy rzut oka nie pasują za bardzo do siebie. Jak to jest naprawdę i jaki jest sufit tej drużyn?

Lato w wykonaniu Los Angeles Lakers:

Przyszli:

  • Lebron James – 154 miliony dolarów, 4 lata (poprzedni klub: Cleveland Cavaliers)
  • Rajon Rondo – 9 mln, 1 rok (New Orleans Pelicans)
  • Michael Beasley – 3.5 mln, 1 rok (New York Knicks)
  • Lance Stephenson – 4.5 mln, 1 rok (Indiana Pacers)
  • JaVale McGee – 2.39 mln, 1 rok (Golden State Warriors)

Zostali:

  • Kentavious Caldwell-Pope – 12 mln, 1 rok

Odeszli:

  • Julius Randle (nowy klub: New Orleans Pelicans)
  • Isaiah Thomas (Denver Nuggets)
  • Tyler Ennis
  • Channing Frye (Cleveland Cavaliers)
  • Brook Lopez (Milwaukee Bucks)

Lato w Los Angeles było szalone i nie chodzi mi tu o imprezy, festiwale czy koncerty. Mowa o tej sportowej części Miasta Aniołów, a konkretnie o jednej z najbardziej znanych organizacji na świecie.

Lakers.

Żółto-purpurowych barw nie trzeba nikomu przedstawiać. Lakers to marka. Lakers to wielki klub. Lakers to 16-krotny mistrz NBA. Lakers to Lakers. Nic dodać, nic ująć.

Ale ostatnie lata w wykonaniu tego zespołu są żartem. Lakers byli żartem praktycznie od 2011 roku. Przez ostatnich 7 lat nie wydarzyło się nic, co warto pamiętać. Jeżeli najważniejszą rzeczą w tym okresie było tournée Kobe’ego Bryanta, to wiedz, że nie jest dobrze. Od 1976 roku Jeziorowcy nie zakwalifikowali się do playoffów 7-krotnie i aż 5 razy w ciągu ostatnich 5 lat. Ten wspaniały klub jest w kryzysie.

Lub raczej był i wyszedł z niego, nic nie robiąc.

Lakers to Lakers. Oni nie potrzebują nic udowadniać i ,,sprzedawać” swojej marki. Granie w Los Angeles i mieszkanie tam jest często zaszczytem i okazją samą w sobie. Bo LA to miasto możliwości.

Do tego samego wniosku doszedł najlepszy koszykarz na świecie, Lebron James.

I tak oto nagle Lakers z drużyny, która w ciągu ostatnich 5 sezonów wygrała odpowiednio 27, 21, 17, 26 i 35 spotkań, nagle stała się pewniakiem do wejścia do playoffów. Tak się dzieje, kiedy podpisujesz Lebrona Jamesa i to podpisujesz na co najmniej trzy lata. Król tym samym daje kredyt zaufania organizacji. Już sama obecność Jamesa sprawia, że Jeziorowcy mają zagwarantowane miejsce w pierwszej ósemce Konferencji Zachodniej.

Pamiętaj, nigdy nie stawiaj przeciwko Lebronowi.

Nigdy.

Już samo podpisanie Jamesa stawia Cię w pozycji zwycięzcy wolnej agentury. Ale, co z pozostałymi ruchami? No właśnie. I tu się zaczyna zabawa.

Bo ewaluacja ruchów Lakers jest trudna. Patrząc na to, kogo podpisali, możesz się zdziwić. Nie, zdziwisz się. Ja się zdziwiłem, bo jest to zupełnie inna koncepcja niż w przypadku poprzednich zespołów budowanych wokół Lebrona Jamesa.

Bo tak, James jest takim graczem, wokół którego tworzysz drużynę, a nie dostosowujesz jego grę pod skład. Mówimy tu o zawodniku wyjątkowym i obdarzonym świetnym przeglądem pola. Najbardziej wszechstronny koszykarz w historii? Moim zdaniem, tak.

Spójrzmy choćby na Cleveland Cavaliers. Zamysł był taki, że James miał być otoczony czterema strzelcami, którzy będą odpowiadać za spacing, tworząc Lebronowi miejsce do gry. Takie coś ma sens, bo Król jest świetnym podającym i potrafi angażować partnerów jak mało kto.

Niestety (lub stety), koszykówka jest sportem, w którym gra się po obu stronach boiska. O ile ofensywa Cavaliers była dobra do świetna (lub miała taki potencjał), to po w defensywie było źle, czego dowodem jest sezon 2017/18. Cavs mieli jedną z najgorszych obron fazy zasadniczej. Fakt, że w playoffach weszli na wyższy poziom, lecz nie byli w stanie przeciwstawić się świetnej ofensywie Golden State Warriors (a kto by mógł?).

Ale problemy Cleveland dotyczył również ataku, który był Lebrocentryczny. Tyronne Lue w ogóle nie pomagał swojemu podopiecznemu, jednak Cavaliers zabrakło też drugiego kreatora. Co ciekawe, mieli już takiego jednego, lecz ten postanowił odejść. Wiesz, o kim myślę? Tak, to Kyrie Irving.

Morał jest taki, że projekt Cleveland Cavaliers 2.0 się po prostu wypalił. Ten zespół w obecnym kształcie nie miał upside’u mistrzowskiego, a skomplikowana sytuacja finansowa nie pozwalała na jakiekolwiek zmiany. A reszta Wschodu (z Celtics, 76ers i Bucks na czele) będzie tylko lepsza.

Lebron doszedł do wniosku, że nadszedł czas na zmiany. I to nie tylko na zmianę klub, ale tez zmianę stylu gry drużyn Jamesa.

Bo patrząc na skład Lakers trudno doszukać się świetnych strzelców. W tym przypadku prędzej będziesz mógł stworzyć najgorzej rzucającą piątkę w dziejach koszykówki. To ma być zupełnie inny team. Team, który broni i biega do kontrataków.

Sam James twierdził, że do wygrywania potrzebuje zawodników z wysokim IQ, aby pokonać Golden State Warriors. No właśnie i patrząc na to, co zrobili Lakers, nie wiadomo, czy Rob Pelinka i Magic Johnson widzieli ten cytat Króla.

Lance Stephenson, JaVale McGee i Michael Beasley razem brzmi jak jakiś nieśmieszny żart. To bardziej wygląda na skład reality show w Hollywood niż na zawodników dobrego klubu NBA. A przecież Lakers nie aspirują do bycia przeciętniakiem. Przecież to Lakers. Nie po to Lebron James przychodził do LA.

Co widzimy, analizując skład Jeziorowców?

Jest to kompletny mix. Starzy gracze przeplatają się z młodymi. Trudno znaleźć bardziej zróżnicowane osobowości. Dodaj do tego jeszcze rodzinę Ballów, Lebrona Jamesa i resztę, a otrzymujesz prawdziwą mieszankę wybuchową. Ten zespół może być albo bardzo dobry, albo bardzo słaby, nie ma opcji pomiędzy. Co z tego wyjdzie. O tym dowiemy się już za kilka miesięcy.

Poza tym, w składzie ekipy z LA brakuje jak na razie centra. Bo nie, JaVale McGee nie będzie Twoim podstawowym środkowym, bo nie będzie grał więcej niż 15 minut. Nie zdziwię się, jeśli to właśnie James będzie wystawiany na pozycji centra w niektórych ustawieniach.

Lakers dali sobie czas, a bardziej to Lebron dał im czas. Bo pamiętajmy, że Król ma już 33 lat i młodszy nie będzie. Możliwe, że następne lata będą stały pod znakiem spadku formy Jamesa; możliwe, ale on już nie raz pokazywał swoje nadczłowieczeństwo.

Pytanie, jak długo będzie w stanie tak długo grać na wysokim poziomie?

Bo najbardziej oczywistym rozwiązaniem wydawałoby się podpisanie/pozyskanie drugiej gwiazdy. Tutaj nie trzeba było daleko szukać, bo na rynku był Kawhi Leonard.

I ta sytuacja budziła wiele kontrowersji. Teraz już nie budzi, bo Kawhi jest w Toronto, chociaż Lakers cały czas mogą go jeszcze pozyskać.

Po pierwsze, Leonard za rok będzie wolnym agentem i będzie mógł przyjść do Los Angeles jako wolny agent. Po co tracić młodych graczy za kogoś, kto za rok może po prostu podpisać kontrakt?

Właśnie, może.

Sytuacja Paul George’a pokazała, że nigdy nie ma nic pewnego w NBA. George miał być pewniakiem do przejścia do Lakers, lecz rok w OKC Thunder przekonał go do pozostania w Oklahomie. Z Leonardem może być podobnie. Każda sytuacja jest inna, więc na dobrą sprawę za rok wszystko się rozstrzygnie.

Lakers 2018/19 będą bardzo dziwną mieszanką, lecz warto zwrócić uwagę na długość umów. Każda z nich – poza tą Jamesa – jest zaledwie na rok. O czym to świadczy?

  1. Lakers będą celować w wolnych agentów w 2019 roku, a na rynku zapewne znajdą się m.in. Klay Thompson, Kyrie Irving, Jimmy Butler i (oczywiście) Kawhi Leonard,
  2. nadchodzące rozgrywki będą rokiem przejściowym, w którym Jeziorowcy będą starali się rozwijać młodych graczy, czyli Ingrama, Balla, Kuzmę i Harta,
  3. jednoroczne umowy są dużo łatwiejsze do przehandlowania i w ten sposób Lakers mogą spróbować pozyskać gwiazdę, dorzucając do tego któregoś z młodych graczy.

To, że teraz Lakers będą spokojnie czekać, nie oznacza, że nic się nie wydarzy, bo skład przed rozpoczęciem playoffów może być zupełnie inny niż teraz. I pewnie będzie. James jest magnesem, który przyciąga graczy. Już widzę te nagłówki mówiące o tym, że wykupieni zawodnicy będą dołączać do LA.

Sam fit w kwestii talentu zostawia wiele do życzenia. Ale to będzie coś nowego. To będzie team, który na papierze wygląda bardzo dziwnie, lecz niesamowicie intrygująco. Kto ma to jednak ogarnąć jak nie jeden z największych umysłów w historii koszykówki? Czekam z niecierpliwością na to, co pokażą Jeziorowcy.

Jedno jest pewne, nie znajdziesz bardziej ekscytującego zespołu niż Los Angeles Lakers 2018/19.