Playoffy w NBA: czy to ostatni mecz Jamesa w barwach Cavaliers? Typ po kursie 2.31

Wow. Cztery pierwsze mecze finałów konferencji były słabe, nie oszukujmy się, lecz jak już się ruszyło to z pełną mocą. Ale mamy playoffy! Spodziewałeś się, że Houston Rockets i Boston Celtics będą prowadzić 3-2? Mhm, na pewno. Dzisiejszej nocy Celtics mogą awansować do Finałów NBA. Czy to zrobią? Przekonamy się już niedługo. O 2:30 w Cleveland zostanie rozegrany mecz numer 6 w ramach Finałów Wschodu. Czy będzie to ostatni występ Lebrona Jamesa w barwach Cavaliers? Może… Przygotowałem dla Was analizę i typ po kursie 2.34 na to starcie. Gotowi? To zapraszam do lektury.

Wczorajszy typ to kolejny plus z naszej strony! Tym razem udało nam się trafić under po kursie 1.99 w pojedynku Rockets – Warriors, dzięki czemu skuteczność ostatnich propozycji to 15 na 19. Po kiepskim początku playoffów forma wróciła i oby utrzymała się jak najdłużej. Jak typujecie – czy mistrzowie NBA się podniosą, czy może Rakiety przerwą ich dominację na Zachodzie?

Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna

Kupon został stworzony na podstawie oferty bukmachera Fortuna.
Skorzystaj z najlepszych kursów na rynku.

Zdarzenie: Cleveland Cavaliers – Boston Celtics: podwójna szansa

Typ: Boston Celtics 2-2

Kurs: 2.31

Przyszłość Lebrona Jamesa będzie motywem przewodnim nadchodzącego lata. Nie, nie oszukuj się, że będzie inaczej. James dzierży miano najlepszego koszykarza na świecie i mimo 34 lat na karku, na razie nie planuje schodzić z piedestału. Ten sezon tylko potwierdza fenomen Lebrona jako jednostki. Potwierdza, że mamy możliwość i okazję oglądania gracza wybitnego. Historia dzieje się na naszych oczach i cieszmy się tym, póki możemy.

Tegoroczne playoffy pokazały też inną rzecz, poza fenomenem Króla. Pokazały też olbrzymią niemoc Cavaliers i brak talentu graczy, jakimi otoczony jest James.

Pomyśl o tym.

Boston Celtics grając bez swoich dwóch najlepszych zawodników, są o krok od zwycięstwa z Cavs w Finałach Konferencji Wschodniej. Indiana Pacers, tak, ta Indiana Pacers (nic jej nie ujmując) doprowadziła do siedmiu spotkań i w przekroju całej serii była lepszym zespołem. Tylko Toronto Raptors zostali poniżeni, co tylko pokazuje ich słabość na tle tego, jak Celtics i Pacers prezentowali (lub prezentują się) na tle Jamesa i spółki. Właśnie, spółki? Nie oszukujmy się – to, co do tej pory osiągnęło Cleveland w tych playoffach, jest tylko i wyłącznie zasługą Jamesa. Koszykówka jest grą zespołową, tak, ale są pewni koszykarze, którzy mogą robić pewne rzeczy w pojedynkę.

Do czasu.

Poprzedni mecz był pierwszym, w którym Król pokazał, że jest tylko człowiekiem. Było po nim widać zmęczenie, co w jego przypadku jest rzadkością. To jest przecież cyborg. Nadczłowiek. Idealny atleta. Robot. Ale nawet on, ma termin ważności i nie będzie działał w nieskończoność. Nie w pojedynkę. Nie samemu. Nie bez żadnego wsparcia.

I tutaj rodzi się pytanie: co dalej?

Bo niezależnie od tego, czy Cavaliers wygrają tę serię czy nie, nie widać, żeby ten projekt miał rację bytu. James nie będzie już młodszy i po co ma marnować swoje najlepsze lata kariery (i ostatnie lata prime’u) na grę z tą bandą ludzi.

Jeżeli 37-letni Kyle Korver jest Twoim drugim, trzecim najlepszym zawodnikiem, to o czym my w ogóle rozmawiamy? Kontrakty dla JR Smitha i Tristana Thompsona to nieporozumienie, jednak Cavs nie mieli wyjścia, bo i tak nie mieli wolnych pieniędzy na wolnych agentów. Pozyskanie George’a Hilla okazało się nieudane (?), bo Hill praktycznie nic nie wnosi do gry. Tak samo jak pozostała trójka (Hood, Nance Jr., Clarkson, która dołączyła przed trade deadline.

Czy ta drużyna ma jakiekolwiek jakiekolwiek perspektywy? Nie.

Jeżeli James chce walczyć o tytuł, to nie w Cleveland. On już zrobił, to co miał zrobić dla tego miasta, wygrywając pierwsze w historii mistrzostwo w dziejach tej organizacji.  Lepiej już nie będzie, bo z pustego to nawet Lebron James nie naleje. A pamiętajmy, że Konferencja Wschodnia będzie coraz mocniejsza. Do Boston Celtics dołączą Kyrie Irving i Gordon Hayward. Młode wilki z  Philadelphii 76ers będą o rok starsi i Szóstki mają wystarczająco wolnych pieniędzy, aby pozyskać zawodnika na maksymalnym kontrakcie (może Jamesa?). Milwaukee Bucks z nowym trenerem powinni być dużo lepsi i Giannis Antetokounmpo dopiero zaczyna swoją dominację w NBA. Wschód będzie stał pod znakiem młodości. W tym równaniu nie ma miejsca dla Cleveland Cavaliers, czyli najstarszego teamu w tych rozgrywkach.

Co dalej? Jakie opcje ma James?

Bo nie oszukujmy się – celem Lebrona jest walka o tytuły, co potwierdził sam zainteresowany. Wszystko po to, aby prześcignąć Michaela Jordana w konwersacji o najlepszym zawodniku w dziejach koszykówki. Moim zdaniem to jest głupie, że o świetności ma decydować ilość pierścieni, ale cóż, taki mamy klimat. Nic tym nie zrobimy. James, chcąc wyprzedzić Jordana, musi kolekcjonować tytuły. Nie cztery, nie pięć, a co najmniej sześć, czyli tyle, ile w swojej karierze uzbierał His Airness.

I w Cleveland to się nie uda.

O perspektywach na lato dla Króla przyjdzie jeszcze czas porozmawiać przed rozpoczęciem wolnej agentury. Gdybym ja miał typować, co się stanie, to moim zdaniem James odejdzie, jednak zostanie w Konferencji Wschodniej, bo przejście na Zachód w żadnym stopniu nie zwiększa jego szans na walkę o pierścień. Tam do pokonania będą Golden State Warriors i/albo Houston Rockets.

Dlatego paradoksalnie na rękę Królowi byłoby… przegrać z Boston Celtics. Tak, to nie jest błąd. W takiej sytuacji nie byłoby wątpliwości, że ten skład nie funkcjonuje i nie jest w stanie nic osiągnąć. Narracja o braku wsparcia stworzyłaby się sama i Lebron byłby usprawiedliwiony. Chociaż on może zrobić to, co chce po tym, jak zdobył tytuł 2 lata temu.

Oglądając Jamesa w tej serii, na myśl przychodzi seria z 2010 roku, też przeciwko Celtics. James w tamtej rywalizacji był niewidoczny, jakby myślami był zupełnie gdzie indziej. Wszystko usprawiedliwiano rzekomą kontuzją łokcia, ale powód tego był inny. Król już wtedy musiał wiedzieć, że odejdzie. Widać to było po jego mowie ciała. Teraz? Może nie jest to aż taki widoczne, jednak są momenty, w których James nie jest tak zaangażowany, jakbyśmy mogli tego oczekiwać. Jest osamotniony w tym wszystkich, a chyba nikt z nas nie lubi być sam.

Wiem, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na fenomenalny występ Lebrona. W końcu kto jak nie on ma pociągnąć Cavalies na swoich barkach. Pytanie, czy będzie chciał to zrobić? Pytanie: czy warto? Według mnie, nie. I zdaję sobie sprawę, że jest to zdanie niepopularne i większość z Was będzie miało zupełnie inny pogląd na ten temat. I nie, nie wynika to z moich prywatnych sympatii. Jestem fanem Celtics, lecz szanuję Lebrona (i po latach nienawiści zacząłem go – trudno mi to przyznać przed samym sobą – lubić) i doceniam jego wielkość. W jego sytuacji nie ma sensu ciągnąć tego dalej. I nie uważam, że Lebron James zasabotuje wynik tego starcia, bo tak się nie stanie. Może po prostu w pewnym momencie zda sobie sprawę o braku dalszych perspektyw.

Bo w meczu numer 5 Celtics pokazali, co może osiągnąć młody zespół i co można osiągnąć samym chciejstwem. Młode nogi robią swoje. Brad Stevens stara się nakręcać tempo swojej drużyny i jest to jak najbardziej logiczne podejście, grając przeciwko starym Cavaliers. Coś, co jeszcze kilka miesięcy temu było abstrakcją, dzisiaj może stać się faktem. Tak, Boston Celtics mogą już dzisiaj awansować do Finałów NBA, grając bez swoich dwóch najlepszych zawodnik.

W poprzednim starciu Stevens dokonał usprawienia, wstawiając Arona Baynesa do pierwszej piątki. Australijczyk spisywał się znakomicie po obu stronach parkietu i za ten ruch należy się duży plus trenerowi Celtics. Dzięki temu Stevens mógł też lepiej rotować swoim składem, który jest szczególnie kruchy na pozycjach obwodowych. Boston gra zaledwie siedmioosobową rotacją, ale oni są młodzi, oni mogą biegać. Nie to, co Cavaliers, którzy też grają w siedmiu, jednak w ich przypadku wiek odgrywa mega dużą rolę. Nawet James przejawiał oznaki zmęczenia w poprzednim pojedynku.

Czy to koniec pewnej ery? Moim zdaniem, tak.

Typuję, że Boston Celtics mogą być lepsi w dzisiejszym meczu, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi. Typowanie przeciwko Królowi nigdy nie wychodziło dobrze, ale… czemu karta nie miałaby się odwrócić właśnie teraz? Nie wiem. Jak na razie ta seria jest świetna w naszym wykonaniu, bo do tej pory trafiliśmy 5 z 6 typów na rywalizację w Finałach Konferencji Wschodniej. 6 na 7? Czemu nie? Albo grubo, albo wcale, ale… bez przesady. Stawiam na podwójną szansę na gości, czyli wygrywamy, gdy Celtics będą prowadzić do połowy lub triumfują w całym spotkaniu.

Lebron, wybacz.