Playoffy w NBA: czy Lebron utrzyma się na tronie Króla Wschodu? Walczymy o 378 PLN!

Playoffy w NBA na pewno spełniają oczekiwania kibiców, nawet tych najbardziej wymagających. Nie brakuje emocji, wyrównanych końcówek i niespodzianek. Jest jedna seria, która ma olbrzymi potencjał do wielkiej sensacji. O jakiej parze mowa? Cleveland Cavaliers i Indiana Pacers. Czy Lebron James odeprze atak Victora Oladipo i spółki i utrzyma swoje panowie na Wschodzie? O tym przekonamy się niedługo. Dzisiaj zostaną rozegrane 3 spotkania, a ja przygotowałem dla Was kupon złożony z dwóch zdarzeń. Zapraszam do lektury.

Kupon został stworzony na podstawie oferty bukmachera Fortuna.
Skorzystaj z najlepszych kursów na rynku.

Zdarzenie: Indiana Pacers – Cleveland Cavaliers: mecz 1X2

Typ: Indiana Pacers 1

Kurs: 2.02

Niewiele brakowało, a w tej serii byłoby 2-0 dla ekipy, która nie według wielu nie miała prawa wygrać nawet jednego meczu. Ja byłem w tym obozie i dałem im ,,łaskawie” jedno zwycięstwo. Paradoksalnie oni mogą być lepszym zespołem koszykówki. Oni, czyli Indiana Pacers. 

Jak na razie w serii pomiędzy Cleveland Cavaliers a Pacers mamy remis 1-1. Goście urwali jedno spotkanie, a w drugim w ostatniej minucie mieli okazję, żeby wyrównać wynik. Ale wszystko mogło mieć zupełnie inny przebieg, gdyby nie kłopoty Victora Oladipo z faulami. Jasne, gdybanie, ale gdybanie, które ma podstawy.  

Oladipo to zdecydowanie najlepszy zawodnik Indiany. Wiesz to Ty (lub mam nadzieję, że wiesz), ja i gracze Cavaliers, przez co jest podwajany (nie przez naszą wiedzę, tylko przez swoje umiejętności), ale nie robi sobie z tego dużo. W tym meczu było podobnie. Dipo zdobył 22 punkty, trafiając 9 z 18 rzutów z gry. Trochę brakowało mu skuteczności zza łuku (2/8) i miał 6 strat, lecz z nim na boisku Pacers byli lepsi od Cavaliers o 11 punktów. Ale jest małe ,,ale”. O co chodzi? O liczbę minut. 26-latek spędził na boisku tylko 28 minut. Wszystko przez kłopoty z faulami, bo już po nieco ponad minucie Oladipo usiadł na ławkę z dwoma przewinieniami. Efekt? Serial punktowy 18-4 dla Cleveland i pierwsza kwarta przegrana przez gości 18-33. Nie wyglądało to dobrze, ale Pacers nie zamierzali się poddawać. Victor Oladipo wrócił do gry na początku drugiej ćwiartki i spisywał się świetnie i przewaga gospodarzy zmalała do 6 oczek. 

I wtedy wydarzyło się to:ce

Trzeci ,,faul”. Czy poprawnie odgwizdany? Kwestia sporna. Moim zdaniem, nie. To Kevin Love inicjował kontakt, robiąc ruch w prawą stronę. Sędziowie powinni być wyczuleni na takie manewry. Słusznie czy nie, Oladipo musiał usiąść na ławce, w efekcie czego Indiana przegrywała -12 po pierwszej połowie.  

Ale Pacers nie zamierzali się poddawać i walczyli do samego końca. Podopieczni Nate’a McMillana pozwolili Cavaliers na jedynie 42 punkty w drugiej części spotkania. Ostatecznie przegrali, lecz pokazali swoją siłę, dwukrotnie będąc lepszą drużyną. Co z tego, skoro w Cleveland gra najlepszy zawodnik na świecie, czyli Lebron James. 

James był kapitalny i w pojedynkę ciągnął Cavs, zdobywając 46 punktów, do których dołożył 12 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty. Mało? Do niego należało pierwszych 16 oczek gospodarzy w tym meczu. Taki Lebron jest nie do zatrzymania. Spójrzmy na to jednak z innej strony. Cavaliers potrzebowali AŻ tak dominującego występu Króla, żeby pokonać U SIEBIE Pacers, a i tak zrobili to zaledwie trzema punktami, a niewiele zabrakło do dogrywki. Rozumiesz, o co mi chodzi? James może i jest nadczłowiekiem, ale nawet on nie jest w stanie grać na tak wysokim poziomie przez cały czas. A co z innymi? Love po raz kolejny jest kontuzjowany, George’a Hilla bolą plecy, JR Smith jest mega chimeryczny, Jeff Green nie umie rzucać, Jordan Clarkson nie broni (i nie trafia), Jose Calderon jeszcze rok temu był poza NBA. Nie oszukujmy się – wsparcie dla Lebrona jest w tym sezonie marne. Nie ma obok niego takiego talentu, jakim był Kyrie Irving. Fani Cavaliers na pewno tęsknią za Irvingiem, a myślę, że mogą nawet żałować oddania Isaiaha Thomasa.  

James musiał rzucić aż 46 puntów, żeby jego team ledwo dociągnął wygraną do końca. To nie wróży nic dobrego. A pamiętaj, że grają przeciwko Indianie Pacers, której nikt nie dawał nawet najmniejszych szans.  

Ale Pacers mogą być po prostu lepsi jako jedność. Nie mają takiej gwiazdy, jaką jest Lebron (nikt nie ma), lecz jako całość funkcjonują świetnie. Gdyby nie kłopoty z faulami Victora Oladipo w meczu nr 2, to kto wie… może w tym momencie zastanawialibyśmy się, czy to koniec Cleveland Cavaliers. Nadal trudno mi postawić przeciwko Lebronowi, ale… wszystko może się zdarzyć. 

Zauważ, że w tych rozgrywkach Pacers pokonali Jamesa i spółkę już czterokrotnie, przegrywając zaledwie raz. Tak, wiem, trzy z tych czterech zwycięstw miały miejsce w fazie zasadniczej, a playoffy to zupełnie inna para kaloszy. Ja jednak nie wierzę w przypadki. Widzę sposób, w jaki gospodarze mogą dzisiaj triumfować.  

Porównajmy sobie jeszcze bilans obu ekip odpowiednio u siebie (Pacers) i na wyjeździe (Cavaliers): 27-14 i 21-20. Różnica jest widoczna i widać, że Bankers Life Fieldhouse jest mało gościnna dla przyjezdnych.  

Jak będzie dzisiaj?  

Według mnie zobaczymy wygraną gospodarzy. Indiana Pacers w dwóch pierwszych starciach w tej serii pokazała, że piąte miejsce w sezonie regularnym nie było wypadkiem przy pracy. Ten zespół jest for real. Tego samego nie można powiedzieć o Cleveland Cavaliers, którzy poza Lebronem Jamesem wyglądają słabo. Victor Oladipo powinien zagrać dzisiaj więcej niż 28 minut, co w dużym stopniu musi mieć przełożenie na wynik (Pacers w 65 minut z nim na boisku są lepsi od rywali o 32 punkty).  

Kto by się spodziewał, że to Indiana Pacers będzie faworytem do wygrania meczu nr 3. Oto całe piękno sportu, zgodzisz się ze mną? 

Let’s go Pacers! 

Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk.

Zdarzenie: Milwaukee Bucks – Boston Celtics: podwójna szansa

Typ: Boston Celtics 2-2

Kurs: 2.13

Przyznaj, że nie wierzyłeś w Boston Celtics. Nawet ja, jako kibic 17-krotnych mistrzów NBA, miałem wieeeeeelkie obawy. Rozum mówił jedno, serce drugie. Znam mocne i słabe strony tej drużyny jak mało kto i w ostatecznym rozrachunku wytypowałem zwycięstwo Celtics w tej serii 4-2. Ale głos z tyłu głowy krzyczał, że coś może być nie tak. I jest coś nie tak, tylko że dla Milwaukee Bucks. 

Po dwóch meczach w Bostonie to drugi zespół Wschodu jest niepokonany i możemy uznać to za sporą niespodziankę. To nie jest zwykły match-up pomiędzy dwójką i siódemką. Tutaj przewaga talentu jest po stronie Bucks, ale co z tego, skoro w Bostonie jest Brad Stevens, który znowu stworzył coś z niczego. 

Bo jeżeli Twoim najlepszym zawodnikiem jest Al Horford, to nie jest dobrze. Lub nie powinno być, lecz w tym przypadku jest inaczej. Stevens tworzy takie warunki do gry, że każdy gracz może wyglądać jak All-Star. W ostatnim starciu 21-letni Jaylen Brown stał się najmłodszym Celtem w historii z występem na 30 punktów w meczu playoffowymTerry Rozier nagle wygląda lepiej niż Eric Bledsoe, a Marcus Morris przyćmiewa swojego brata z Washington Wizards. Boston wygrywa defensywą, ale niespodziewanie atak tej drużyny funkcjonuje bardzo dobrze – najpierw 113 (po dogrywce) i później 120 punktów (już bez dogrywki), to świetne rezultaty jak na ten ,,niepełnosprawny” w ofensywie team.  

Duża w tym ,,zasługa” Milwaukee Bucks i ich ,,obrony”. Nie możesz oddać łącznie 233 oczek Celtics bez Irvinga i Haywarda. Po prostu nie możesz. To doskonale podsumowuje obecne rozgrywki w wykonaniu Milwaukee. Zespołu z olbrzymim potencjałem, który na koniec dnia nie potrafi go wykorzystać.  

W drugim starciu Kozły trafiły aż 60% swoich prób z gry, 41.2% rzutów za trzy, Giannis Antetokounmpo miał 30 punktów, 8 asyst i 9 zbiórek, Khris Middleton dołożył 25 oczek, a mimo to Bucks przegrali –14. Coś tu jest ewidentnie nie tak. I my wiemy co – defensywa. Ta seria może być krótsza, niż wszyscy z nas przewidywali. Wierzysz w nagłą poprawę obrony? Ja nie za bardzo. Skoro przez 82 mecze sezonu regularnego i dwa w playoffach nie potrafili tego zrobić, to wątpliwe, by coś teraz uległo poprawie.  

Podobno seria nie zaczyna się, dopóki jeden z zespołów nie przegra we własnej hali. Teoretycznie wszystko jest jeszcze możliwe. Teoretycznie. 

Bukmacherzy znowu nie wierzą w Boston Celtics. Dziwię się, ale tym lepiej dla nas. Oni nie mają prawa zwyciężać, a mimo to całym czas to robią. Fakt, że Bucks są dzisiaj zdecydowanym faworytem, lecz Celtics już nie raz dokonywali cudów. Czy triumf na parkiecie rywala można będzie uznać za cud? Na pewno nie. To jest jak najbardziej prawdopodobne. Moim zdaniem podopieczni Brada Stevensa mają wszystko, żeby wyjść górą z dzisiejszego pojedynku. Stawiam na podwójną szansę na gości – liczymy na prowadzenie drużyny z Bostonu do połowy lub na zwycięstwo w całej potyczce.