Noc w NBA: czy Król wygra walkę o tron Dywizji Centralnej? Obstawiamy dwa mecze

We wczorajszych obstawionych meczach zabrakło naprawdę niewiele do naszego sukcesu. Golden State Warriors mieli już 98 punktów po trzech kwartach (średnio 32.33 punktów) i w ostatniej zdołali rzucić zaledwie 20. Trudno było przewidzieć takie załamanie ofensywy aktualnych mistrzów NBA. Denver Nuggets zdobyli 109 oczek, w ostatniej odsłonie rzucając tylko 25. Warto zauważyć, że w drugiej kwarcie z parkietu został wyrzucony Nikola Jokić, czyli centralny punkt ofensywny tego zespołu. Jednak jego wykluczenie można uznać za lekko naciągane, bo moim zdaniem na to po prostu nie zasłużył. 

Podsumowując wczorajsze propozycje: analiza była dobra, bo w tych spotkaniach było dużo punktów, jednak gdybym zamiast typów na liczbę punktów jednej drużyny, skupiłbym się na wyniku całego spotkania, to skuteczność wyniosłaby 100%. Wiadomo, że mądry Polak po szkodzie. Ale trzeba wyciągać wnioski i niech to będzie nauczka na przyszłość.

Dzisiaj 2 typy ode mnie.

Dołącz do grona ludzi śledzących NBA i podziel się swoją opinią -> Typy NBA – grupa dyskusyjna.

Spotkanie rywali z Dywizji Centralnej.

Postawa Detroit Pistons (11-5) jest dla wielu (dla mnie również) olbrzymim zaskoczeniem. Ten zespół wydawał się nie mieć żadnych atutów, jednak trener Stan Van Gundy całkowicie zmienił filozofię gry swojej drużyny i efekty widać gołym okiem. Pistons są w tym momencie na drugim miejscu w Konferencji Wschodniej, ustępując jedynie Boston Celtics. Andre Drummond poczynił niesamowity postęp i z jednowymiarowego podkoszowego, stał się bardzo wszechstronnym centrem i zalicza swój najlepszy sezon w karierze. Pozyskanie Avery’ego Bradleya okazało się strzałem w dziesiątkę i brakującym elementem układanki Van Gundy’ego.

We wczorajszym meczu z Minnesotą Timberwolves mogliśmy zobaczyć ewolucję tej drużyny. Pistons wygrali czwartą kwartę 29-17, odrabiając 9 punktów przewagi. Pamiętajmy, że to wszystko działo się na wyjeździe. Drummond zanotował 20 punktów i 16 zbiórek, Tobias Harris i Bradley mieli po 18, a Reggie Jackson dołożył 16 oczek. W Detroit został stworzony kolektyw, w którym każdy gracz odgrywa istotną rolę.

Tłoki w tym sezonie przegrały zaledwie jedno spotkanie z 8 spotkań na własnym parkiecie. Może kibiców na tych meczach nie ma zbyt wielu (Pistons oddali nową halę, która de facto świeci pustkami), ale możemy mówić o małej twierdzy w stanie Michigan.

Cleveland Cavaliers (8-7) po słabym starcie sezonu mają już więcej wygranych niż porażek. Podopieczni Tyronna Lue wygrali cztery z ostatnich spotkań, jednak nie oszukujmy się, przeciwnicy nie byli najwyższych lotów: Dallas Mavericks, New York Knicks, Charlotte Hornets, czy Los Angeles Clippers. Każdy z tych zespołów w tym sezonie zawodzi (poza Knicks) i nie gra na miarę oczekiwań. Jak Kawalerzyści zagrają przeciwko drużynie z czołówki Wschodu?

W barwach Cavs nie zagrają Isaiah Thomas, Derrick Rose i Iman Shumpert, więc podstawowym (i jedynym) rozgrywającym będzie… Jose Calderon. 36-letni Hiszpan rozegrał w tym sezonie zaledwie 47 minut (grając tylko w 7 meczach), w których zaliczał oszałamiające statystyki na poziomie: 1 punkt, 0.4 zbiórki i 0.7 asysty w każdym spotkaniu i ostatnie punkty zdobył… 25 października. Cóż. Jak widać, nie jest to na pewno komfortowa sytuacja dla zespołu z Cleveland.

W zeszłym sezonie obie drużyny zmierzyły się ze sobą cztery razy i w każdym z tych czterech przypadków wygrywał gospodarz. Czy dzisiaj będzie podobnie?

Moim zdaniem – tak. Sytuacja na pozycji rozgrywającego w zespole z Cleveland jest fatalna. Jedynym nominalnym rozgrywającym jest gracz, który dawno powinien być poza ligą. Oczywiście, na pozycji numer jeden może grać James, czy Wade, ale na dłuższą metę może być to problematyczne. Poza tym trudno sobie wyobrazić, żeby Kevin Love mógł powstrzymać bestię, jaką jest Andre Drummond. Pistons wydają się mieć dobrych obrońców (Tobias Harris, Stanley Johnson) do choćby ograniczenia Lebrona (James miał tylko 50 punktów w dwóch meczach przeciwko Tłokom).

Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk. 

Orlando Magic (8-8) stali się historią początku w NBA i nagle zaczęli być fajni. Podopieczni Franka Vogela grali bardzo ofensywną koszykówkę i co najważniejsze, wygrywali. Efekt? Sześć wygranych w pierwszych ośmiu meczach i drugie miejsce w Konferencji Wschodniej. Jednak zespół z Florydy jest nie już tak gorący, jak na początku. Magicy przegrali cztery spotkania z rzędu, a ostatnie z nich można uznać za totalną kompromitację – przegrana na własnym parkiecie z Utah Jazz aż 85-125, dla których był to drugi mecz z rzędu. Gospodarze zakończyli tamto starcie ze skutecznością zaledwie 38.3% z gry i z aż 16 stratami.

Co jest przyczyną tego spadku? Głównie problemy w ataku. Ekipa z Orlando w 5 z 8 ostatnich spotkań nie była w stanie przekroczyć 100 punktów. A pamiętamy, jak rewelacyjny atak miała ta drużyna w początkowym etapie rozgrywek. Naturalnie się to odbiło na wskaźnikach statystycznych. Magic zdobywają średnio 107.2 punktów w każdym spotkaniu, co stawia ich na 13. miejscu w NBA. Jeśli chodzi o efektywność ofensywną (liczba punktów na 100 posiadań), to podopieczni Franka Vogela są w połowie stawki z 15. wynikiem w lidze. Widzimy, że z zespołu opierającego swoją grę na popisach w ataku, stali się typowym przeciętniakiem w tym aspekcie.

Indiana Pacers (9-8) ma statystycznie obronę z początku trzeciej dziesiątki NBA, ale ostatnie mecze to dużo lepsza postawa tej drużyny w defensywie. Pacers pozwolili drugiej drużynie na Wschodzie (Detroit Pistons) na zaledwie 100 punktów na własnym parkiecie. Dzisiejszej nocy było jeszcze lepiej. Miami Heat zdołali rzucić tylko 95 oczek.

W zeszłym sezonie obie drużyny spotkały się czterokrotnie i cztery razy wygrywał zespół z Indiany. Spójrzmy na wyniki tych pojedynków:

  • Indiana Pacers – Orlando Magic 88:69
  • Indiana Pacers – Orlando Magic 117:104
  • Orlando Magic – Indiana Pacers 88:98
  • Orlando Magic – Indiana Pacers 112:117

Jak widzimy, Magic tylko raz zdołali przekroczyć barierę 111.5 punktów. Co ciekawe, w dwóch z tych czterech meczów nie byli w stanie zdobyć więcej niż 100 oczek.

Spodziewam się, że dzisiaj będzie podobnie. Pacers zaczynają grać coraz lepiej w defensywie, a postawa ekipy z Orlando pozostawia wiele do życzenia. Głównie ich atak przestał funkcjonować tak, jak na początku rozgrywek.

Powodzenia!