MVP, obrońca roku i najlepszy pierwszoroczniak, czyli rozdajemy nagrody za sezon regularny 2017/18 w NBA

11 kwietnia, czyli już za 18 dni sezon regularny w NBA zostanie oficjalnie zakończony. Jak to szybko zleciało, prawda? Pamiętam, jak jeszcze nie tak dawno Boston Celtics i Cleveland Cavaliers walczyli w meczu otwarcia. Rozgrywki wchodzą w kluczową fazę i już 16 kwietnia rozpocznie się to, co tygryski lubią najbardziej, czyli playoffy. Ale spokojnie, na zapowiedź przyjdzie jeszcze pora. Skoro jeden okres się kończy, to pora na małe podsumowanie. Przeanalizujemy, którzy gracze najbardziej zasłużyli na najważniejsze statuetki za kończący się sezon. Pod lupę weźmiemy sześć nagród: MVP (najbardziej wartościowy zawodnik), DPOY (obrońca roku), SOTY (najlepszy rezerwowy), MIP (koszykarz, który poczynił największy postęp), COY (trener roku) oraz ROY (pierwszoroczniak roku). Gotowi? To zaczynamy!

MVP

Jak pewnie doskonale pamiętacie, w minionych rozgrywkach rywalizacja o tę nagrodę była wyrównana jak nigdy. Russell Westbrook i James Harden walczyli jak lwy, prezentując kosmiczny poziom. A gdzieś tam jeszcze na drugim planie byli mniej spektakularni, ale niewiele gorsi Kawhi Leonard i Lebron James. Ostatecznie tytuł MVP został -moim zdaniem w pełni zasłużenie – przyznany Westbrookowi. Harden już po raz drugi musiał obejść się smakiem, mimo że jego poziom był równie wysoki jak Russella, a kilka lat wcześniej Stephena Curry’ego.

W tym przypadku przysłowie ,,do trzech razy sztuka” znajduje odzwierciedlenie w życiu. Bo tak, w tym roku lider Houston Rockets sięgnie po swoją upragnioną statuetkę.

Tutaj sprawa jest prosta: James Harden jest najlepszym strzelcem ligi (średnio 31 punktów na mecz), trzecim podającym (8.7 asyst), trafił najwięcej trójek i rzutów wolnych ze wszystkich graczy w NBA, a jego Rockets skończą fazę zasadniczą z najlepszym bilansem w lidze. Tutaj nie może być niespodzianki. Harden w pełni zasłużył na to wyróżnienie. To on jest kluczową postacią najlepszej drużyny, która wydaje się, może nawiązać wyrównaną walkę z Golden State Warriors. Broda sprawił, że izolacje nagle przestały być takie złe i przy obecnym systemie Houston, ten sposób ataku stał się zabójczy.

Czapki z głów.

Inni kandydaci? Trudno wskazać jednoznacznie, kto będzie drugi w głosowaniu na MVP. Bo żeby wskoczyć na pozycję faworyta, nie ma już opcji. Może Anthony Davis z New Orleans Pelicans, chociaż w jego przypadku może zabraknąć zwycięstw drużyny. Steph Curry rozgrywa kapitalne rozgrywki, ale on opuścił za dużo spotkań. Lebron James jest cały czas najlepszym koszykarzem na naszej planecie, ale w tym przypadku Cavaliers spisują się zbyt słabo, żeby mógł mieć realne szanse.

Sezon regularny 2017/18 zdecydowanie należał do Jamesa Hardena.

DPOY

W tej kategorii walka jest bardzo wyrównana i brakuje na pewno jednego faworyta, w przeciwieństwie do tego, jak to jest w przypadku MVP.

Teoretycznie zwycięzcy w tej kategorii powinniśmy szukać w szeregach najlepszej defensywy NBA, czyli Boston Celtics. Jednak w barwach Celtics brakuje dominującego zawodnika po tej stronie parkietu. Mimo całej sympatii do Ala Horforda to on nie jest tego typu graczem.

Na pierwszy rzut oka Rudy Gobert jest idealnym pretendentem. Francuz jest zdecydowanie najlepszym obrońcą tych rozgrywek, a Utah Jazz z nim na boisku osiągają fantastyczne wskaźniki defensywne. Ale tu mamy jedno ,,ale”. Gobert opuścił dużą część rozgrywek i w najlepszym wypadku wystąpi w 56 pojedynkach. To zwyczajnie za mało.

Moim zdaniem obecnie możemy wyróżnić dwóch głównych kandydatów: Joela Embiida z Philadelphii 76ers i Paula George’a z OKC Thunder. Ja bym postawił na tego pierwszego. Postawa Embiida w obronie jest kapitalna i widać jego wpływ na defensywę Szóstek, kiedy jest na parkiecie. Zaawansowane statystki mówią same za siebie. Z kolei George jest liderem ligi w średniej przechwytów i to on zajmuje się zatrzymywaniem najlepszym zawodników obwodowych rywali. Na koniec dnia to jednak Embiid jest totalnym dominatorem pomalowanego i to on moim zdaniem otrzyma nagrodę dla Obrońcy Roku.

SOTY

Tutaj sprawa jest prosta i na 99.999999999999% ta nagroda przypadnie Lou Williamsowi. Nie ma innej możliwości. Lou Will zalicza średnio 22.8 punktu, a pamiętaj, że aż 59 meczów rozpoczął jako rezerwowy. Jasne, gra dużo, ale spełnia wszystkie kryteria, żeby brać go pod uwagę w tej kategorii. Jeżeli poprawi swoją średnią do 23 oczek, to będzie to najlepsza średnia punktowa dla zawodnika rezerwowego w dziejach NBA. Co tu dużo mówić – jesteśmy świadkami historii.

Lou Williams i długo, długo nic.

MIP

Gdybyś przed rozpoczęciem sezonu powiedział mi, kto będzie głównym kandydatem do zwyciężenia w tej kategorii, nie uwierzyłbym Ci. Nikt nie spodziewał się, że Victor Oladipo stanie się tak dobry. Ani OKC Thunder, ani Ty, ani ja, ani nawet Indiana Pacers. Dipo przeobraził się w gwiazdę pełną gębą, czego najlepszym dowodem jest jego debiut w Meczu Gwiazd i świetna postawa Pacers. którzy walczą o przewagę parkietu w plaoffach, a mieli nawet nie wejść do ósemki. Cóż, to kolejny dowód na nieprzewidywalność sportu.

Oladipo poprawił swoją średnią punktową aż o 7.4 punktu, ale przede wszystkim przeistoczył się w lidera i wszedł po prostu na wyższy poziom.

COTY

To chyba najciekawszy i najbardziej wyrównany wyścig.

Przez większą część sezonu murowanym faworytem był Brad Stevens. Trener Celtics mimo fatalnej kontuzji Gordona Haywarda już 5 minut po rozpoczęciu rozgrywek potrafił zjednoczyć swój zespół, tworząc coś specjalnego. Celtics mieli stać się przeciętniakiem, a przez długi czas przewodzili Konferencji Wschodniej.

Podobnie rzeczy działy się w San Antonio, gdzie Greg Popovich miał Kawhiego Leonarda tylko na 9 spotkań, a mimo to jego drużyna najprawdopodobniej wejdzie do playoffów, a z graczy, lekko mówiąc, średnich Pop stworzył trzecią obronę ligi. Nie wiesz jak, ale to się znowu dzieje.

Jest jeszcze Dwayne Casey z Toronto Raptors, który dokonał prawdziwej rewolucji w Kanadzie. Jego Raptors z zespołu, którego nie dało się oglądać, stali się jednym z najbardziej ekscytującym teamów w lidze. Casey stworzył wyrównaną rotację 10/11 zawodników, a atak z nastawionego na izolację, przeistoczył się w pełen ruchu piłki. Good job, Dwayne.

Nie można też zapominać o Mike’u D’Antonim z Houston Rockets. To on w dużej mierze stoi za sukcesem Rockets. D’Antoni to jeden z największych specjalistów od ofensywy w dziejach koszykówki i stworzył idealne warunki gry dla Jamesa Hardena i Chrisa Paula, czego efektem jest atak na historycznym poziomie.

Jak widzimy, rywalizacja jest naprawdę wyrównana.

Kto otrzyma nagrodę?

Ja wybieram Stevensa. Coach Brad od kilku lat jest na szczycie i w końcu powinien zostać za to nagrodzony.

ROTY

Tegoroczny wyścig o miano najlepszego pierwszoroczniaka jest prawdziwym ewenementem. Z reguły czołowi rookies są w słabych zespołach i ich statystyki to najczęściej puste cyferki. Wynika to z faktu, że największe szanse na wylosowanie dobrych graczy mają te najsłabsze ekipy. Ten rok jest jednak innym pod względem.

O statuetkę ROTY bije się dwóch żółtodziobów, którzy odgrywają kluczowe role w drużynach kalibru playoffowego: Donovan Mitchell z Utah Jazz i Ben Simmons z Philadelphii 76ers. Obaj są po prostu świetni. Serce się raduje, kiedy widzimy młodych koszykarzy, emanujących taką dojrzałością.

W najbliższych dnia postaram się dokładnie przybliżyć sylwetki obu panów.

Kto powinien wygrać?

Moim zdaniem Simmons. Patrząc na niego, widzisz młodego Lebrona Jamesa. Jego przegląd pola jest kapitalny, a jeśli doda choćby przeciętny rzut, ma szansę dominować. Już teraz trudno go zatrzymać.

Abstrahując od tego, który z nich zostanie Pierwszoroczniakiem Roku, jedno jest pewne – jesteśmy świadkami narodzin prawdziwych gwiazd, które w przeciągu kilku lat podbiją NBA.