Krystian Pudzianowski: Nie zwracam uwagi na zaczepki

Krystian Pudzianowski na macie

Źródło zdjęcia: fot. Krystian Pudzianowski/Instagram

– Nie zważam na to, co kto mówi. Jeżeli bierzesz udział w pierwszej, drugiej, trzeciej walce, to zawsze będą uważać Cię za freaka. Do tego pochodzę z innej branży, więc wszyscy mogą tak twierdzić. Ja się nie obrażam – mówi serwisowi Zagranie.com Krystian Pudzianowski, który już trzynastego czerwca wystąpi na gali FEN 28.

Kamil Piłaszewicz: Zważywszy na to, iż moim rozmówcą jest właśnie Krystian Pudzianowski, to dopytam, jak ze zdrowiem u nowego reprezentanta Fight Exclusive Night?

Krystian Pudzianowski: – U mnie wszystko w porządku. Czuję się dobrze, humor jest, więc wszystko jest na dobrej drodze.

A skoro nasi fani już wyczerpali zapas cierpliwości do dziennikarza prowadzącego rozmowę, to przejdę do pytań już bez śmieszkowania i dopytam, jak u Pana z formą?

– Wiesz, formę trzeba zawsze trzymać na jakimś poziomie, ale przez sytuację jaka panuje na świecie nie jest łatwo. Jednak musimy jakoś sobie radzić, nie ma co narzekać.

Nurtujące jest również to, jak wyglądały przygotowania do walki w okresie pandemii?

– Wiesz, mamy swój mały GYM w domu, więc nie leżałem. Stale się ruszałem. Mariusz ma swoją salę treningową, więc coś robiliśmy. Nigdy nie leżymy.

Jan Błachowicz w rozmowie ze mną przyznał, że miał o tyle ułatwioną sytuację z podtrzymywaniem formy, że klub WCA wypożyczył mu niektóre urządzenia do treningu, a i po sąsiedzku korzystał z siłowni w piwnicy. W podobnych warunkach przygotowywał się Krystian Pudzianowski do pojedynku z Piotrem Szeligą?

– Propozycja walki pojawiła się z jakieś trzy i pół tygodnia temu, więc trzeba było szybko podejmować decyzje i porozmawiać ze sztabem, ale lubię wyzwania. Do tablicy wywołał mnie Pan Piotr, więc podjąłem rękawice.

Najwięcej trudności, nie tylko w przygotowaniach, przez pandemię sprawiały…

– Zdecydowanie media budujące całą tą otoczkę, bo stale wyolbrzymiają ten temat. Do zaleceń trzeba się stosować, ale swoje też trzeba robić. Nie dajmy się zwariować.

A jest jakiś plus tego okresu, który szczególnie by mógł Pan wyróżnić?

– Kocham życie i nigdy się nie nudzę. Ciągle tak samo podchodzę do życia. Zawsze mam pozytywne nastawienie. W końcu uśmiech to podstawa.

Wracając do pańskiego przeciwnika, Piotr Szeliga w wywiadzie dla Polsatu Sport powiedział: „Pudzianowski nie imponuje mi w klatce”. Co sądzi Pan o takich sformułowaniach?

– Nie zwracam uwagi na czyjeś zaczepki, komentarze. Realizuję swoje plany. Można głosić wielkie teorie, wejdziesz do klatki i tam jesteś skazany tylko na siebie, swoje umiejętności i żadne słowa Ci już nie pomogą.

Korzystanie z trash – talku jest niemalże niezbędne w MMA, jeżeli chce się pokazać w krótkim czasie dla szerszej publiczności?

– Musimy pamiętać, że to my jesteśmy dla ludzi, a nie na odwrót. Życie, a także uczenie się o czasach starożytnych uświadomiły mi, że ludzie uwielbiają igrzyska, bo pragną widzieć gladiatorów. I teraz, dzięki MMA, mamy tego namiastkę. To jest sport, tak do tego podchodzę.

Jan Błachowicz w mym wywiadzie przyznał: „Każdy ma swoją grę. Jeden będzie się przymilał, drugi będzie robił z siebie złego…”. Patrząc na przytoczony fragment zastanawiam się, z jakiej taktyki w przekazach medialnych chciałby Pan, by zapamiętano Krystiana Pudzianowskiego?

– Jestem sobą i nie będę się zmieniał. Najbliżsi z mojego otoczenia i znajomi, koledzy mnie znający, mówią, że wiedzą jaki jestem, tzn. „lubię się śmiać, wygłupiać, grać koncerty, kochający przebywać z ludźmi” i cieszy to, że widzą mnie prawdziwego. Od szesnastu lat daję koncerty, ponieważ chęć robienia tego stale mnie kręci i dzięki temu dostaję mega powera. Początkowo graliśmy pop rock, ale w miarę upływu czasu przerzuciliśmy się na disco polo i poza graniem na scenie, postawiliśmy na efekty pirotechniczne, dzięki czemu nasze wykony są niezwykłe i unikatowe. I tak samo, jak na scenie, jest w świecie sportu. Albo robisz coś, bo Cię to kręci i kochasz, albo nie istniejesz.

Fakt, iż szlaki w MMA w pewien sposób przetarł Panu brat, zastanawiam się, na ile przyda się tak nabyte doświadczenie, podczas gali FEN?

– Brat za mnie do klatki nie wyjdzie i nie zawalczy. To ja wychodzę i będę się pojedynkować. Co prawda walczę po przetartych szlakach dzięki Mariuszowi, ale to tylko odrobinę ułatwia. Każdy może gadać co chce, a my i tak wiemy swoje i tego się trzymamy.

Patrząc na oprawę, produkcję, prowadzenie rozmów z zawodnikami, dlaczego zdecydował się Pan na podpisanie umowy z FEN?

– Dlatego, że bardzo miło i normalnie mnie potraktowali. Po drugie nie byłem z nikim związany, więc przyjąłem propozycję walki dlatego, że chcę już wejść do klatki i zawalczyć.

Jeżeli możemy zdradzić, to z ilu organizacji były jeszcze propozycje?

– Prowadziłem rozmowy z kilkoma federacjami, ale przez okres pandemii nikt nic nie wiedział, więc wybrałem wspólnie ze sztabem najbliższą dużą galę, którą będzie ta FEN-u w czerwcu. Fajnie, że mogę zasilić ich szeregi.

Czytając komentarze w mediach społecznościowych, zastanawiam się, dlaczego kibice tak chętnie mówią o tym, że walka Pudzianowski vs Szeliga „śmiało mogłaby podpadać pod freak fight”?

– Nie zważam na to, co kto mówi. Jeżeli bierzesz udział w pierwszej, drugiej, trzeciej walce, to zawsze będą tak uważać. Do tego pochodzę z innej branży, więc wszyscy mogą tak twierdzić. Ja się nie obrażam. (śmiech)

I tak już na sam koniec dopytam, jak widzi Pan najbliższy pojedynek, podczas wizualizacji?

– Mam już cały game plan ułożony w głowie, ale poczekajmy do trzynastego czerwca. Czas wtedy pokaże, czy to co sobie założyłem, wyjdzie mi w klatce.

Dlaczego to właśnie na Krystiana Pudzianowskiego fani wykupujący dostęp do transmisji, powinni postawić w zakładach bukmacherskich?

– Dlatego, że zawsze daję z siebie sto procent. Nie ma znaczenia, czy to klatka, scena, czy jeszcze inne miejsce.

 

Zaloguj się aby dodawać komentarze