Kelly vs Kelly: wspomnienie najsłynniejszej bójki w historii NBA

Jesteśmy już w trakcie II rundy playoffów i gołym okiem widać, że koszykówka stała się bardziej soft niż kiedyś. Nawet podczas tej teoretycznie twardszej fazy rozgrywek trudno doszukiwać się walki na śmierć i życie. Zawodnicy flopują na prawo i lewo jak rażeni prądem, wymuszają wątpliwe faule szukając najmniejszego kontaktu. Nie można do końca winić za to zawodników, bo liga sama kreuje takie sytuacje. Faule niesportowe są gwizdane dla bardzo wątpliwych przewinień, nie można już wymownie celebrować udanych akcji, takie czasy. Jednak za sprawą wczorajszego meczu, mogliśmy sobie przypomnieć, jak to było dawniej. A kiedyś, działo się naprawdę wiele.

Ostatniej nocy na trochę poczuliśmy, jaka potrafiła być NBA. Może nie byliśmy świadkami konkretnej bójki, ale ewidentnie atmosfera była bardzo napięta i czuć było, że mamy mecz o stawkę. Rywalizacja obu tych drużyn na pewno nie rozczarowuje. Trochę taki throwback Thursday nam się przytrafił.

W meczu nr 3 między Boston Celtics a Washington Wizards sędziowie odgwizdali osiem przewinień technicznych, a aż trzech zawodników wyleciało z boiska. Playoffy.

Mogliśmy narzekać: że nudno, że gracze jacyś tacy nijacy. Ale działo się! W końcu coś, co mogło Cię podekscytować! Nawet o 3 nad ranem czułem ten dreszczyk emocji i zacząłem już szukać klubu MMA w moim rodzinnym mieście, do którego mógłbym się zapisać. Naprawdę.

Początek drugiej kwarty. Washington zanotował kolejny, fantastyczny start i prowadzenie wynosi już +21. Szykuje się łatwa wygrana, bez zbędnych historii. Tak może się wydawać na pierwszy rzut oka, ale przecież to seria przecież dwóch, nienawidzących się drużyn. Tu nie ma miłości i przyjaźni. Na niecałe 9,5 minuty do końca drugiej kwarty dochodzi do spięcia.

https://www.youtube.com/watch?v=6HKxv-Wj68w

Bohaterem tego wydarzenia było dwóch Kellych: ten z Bostonu- Olynyk i ten z Washingtonu- Oubre. Kelly Family byliby dumni.

Olynyk stawia ruchomą zasłonę, przez którą Oubre ląduje na ziemi. Młody zawodnik nie wytrzymuje i wpada z całym impetem w gracza Celtics. BANG! Kibice wstają z miejsc, ludzie sprzed telewizorów- dzieje się! To była twarda zasłona, ale młodego Oubre trochę poniosło. Młodzieńczy temperament dał o sobie znać. Krzysztof Oliwa zapłakał z utęsknieniem za czasami w NHL widząc atak młodego koszykarza. Mój chłopak- pomyślał Polski hokeista.

Za ten atak Oubre otrzymuje przewinienie niesportowe drugiego stopnia i zostaje wyrzucony z meczu. Można się spodziewać zawieszenia na następny mecz, a może nawet i kilka. Drugoroczniak będzie mógł przemyśleć swoje zachowanie na spokojnie i wyciągnąć wnioski. Ale co by nie mówić, to wykluczenie dodało motywacji i Wizards zagrali jak mężczyźni. Well done, Kelly.

Nasz Marcin Gortat musiał być dumny ze swojego kolegi z drużyny. W końcu kiedyś wyszedł z propozycją, żeby gracze mogli rozwiązywać swoje spory na parkiecie w stylu NHL. NBA jednak nie postanowiła skorzystać z innowacji Gortata, ale niektórzy wzięli sobie jego słowa do serca.

Kto inny mógł być przyczyną tej sytuacji jak nie słynny Kelly Olynyk. Gracz Celtics już nie pierwszy raz jest uczestnikiem tego typu zdarzenia. Kanadyjczyk ma łatkę gracza brudnego. Choćby to przez jego zagranie w Finałach 2015, Cleveland musieli sobie radzić bez Kevina Love’a.

Do końca spotkania nie dotrwali także Brandon Jennings i Terry Rozier, ale w tym przypadku to było dość wątpliwe wykluczenie.

https://www.youtube.com/watch?v=Q6sSbVcZ_yQ

Dzisiejszy mecz zainspirował mnie do przypomnienia bójki, której nie powstydziłby się takie organizacje jak UFC czy Pride. Zatem do dzieła!

Detroit Pistons vs Indiana Pacers- 19 listopada 2004 roku

Kiedy mówi się o bójce koszykarskiej to z reguły pierwsze skojarzenie jest właśnie takie. Malice at the Palace (złośliwość w Pałacu- The Palace, czyli była hala Pistons).

Wydawało się, że będzie to zwykły mecz sezonu regularnego. Pierwsze mecze, początek sezonu, nic nadzwyczajnego nie powinno się wydarzyć.

Detroit Pistons byli dopiero po niespodziewanym triumfie w finale NBA przeciwko Los Angeles Lakers. Wydawało się, że drużyna bez wielkiej gwiazdy nie będzie w stanie pokonać naszpikowanych wielkimi nazwiskami Lakers: Bryant, O’Neal, Malone, Payton, mistrzostwo z automatu na pierwszy rzut oka. Jednak dawni Bad Boys pokazali, że koszykówka to coś więcej niż suma talentów i swoją genialną obroną wygrali serię oddając tylko jeden mecz rywalom.

Indiana Pacers byli zespołem, który miał wszystko, co potrzeba do zdobycia tytułu: mieli młody skład połączony ze wsparciem weteranów, rok wcześniej wygrali 61 spotkań ulegając dopiero w Finałach Konferencji właśnie wspomnianym Pistons. Przyszłość miała być pod znakiem ekipy z Indiany.

Było to pierwsze spotkanie z czterech, jakie mieli rozegrać w ciągu sezonu regularnego, a do tego jeszcze prawdopodobnie następnych kilka w playoffach. Faworytami byli głodni sukcesu Pacers Jak się później okazało, ten mecz przeszedł do historii, niestety nie z przyczyn koszykarskich, tylko tych (dosłownie) poza parkietem.

Na 46 sekund przed końcem meczu był wynik 97:82 dla Pacers i wydawało się, że nic już nie może się wydarzyć w tym meczu. Gracze pójdą do szatni, kibice rozejdą się po domach, wszystko będzie w porządku i przejdziemy do następnego spotkania sezonu regularnego.

Jednak dochodzi do sytuacji, która kończy jakiekolwiek nadzieje mistrzowskie dla ekipy z Indiany i zostaje zapamiętana na zawsze.

Wydawało się, że będzie to zwykła sprzeczka między dwoma zawodnikami, jakich było wiele w historii ligi. Ben Wallace sfrustrowany porażką odpycha Rona Artesta (obecnie Metta World Peace), dochodzi do przepychanki jednak nie wygląda, żeby miało się to przerodzić w coś większego. Wszystko dzieje się na poziomie werbalnym, nic specjalnego. Artest ostentacyjnie kładzie się na stoliku sędziowskim oczekując na to, jak rozwinie się sytuacja.

I wtedy wszystko się zaczyna.

W leżącego na stoliku gracza Pacers trafia kubek z piwek rzucony przez któregoś z kibiców. Artest wybucha, biegnie na trybuny i wymierza sprawiedliwość kibicowi. To był dopiero początek rękoczynów. Za Artestem ruszyli koledzy z drużyny, w obronie kibiców pobiegli gracze Pistons. Nikt nie przebiera w środkach.

Stephen Jackson, pomagając koledze, na którego wylano piwo używa pięści przeciwko kibicom. Sprowokowany Jermaine O’Neal pobiegł wściekły, żeby uderzyć fana. Ten jednak miał szczęście, bo gracz poślizgnął się na rozlanym piwie. Jednym słowem- masakra.

W całej tej sytuacji wydaje się, że wina leży po stronie Pistons i ich fanów. To oni zaczęli całą tę awanturę, a później tylko prowokowali i byli agresorami. Kibice zaczęli rzucać wszystkim, co mieli pod ręką, a całe to starcie zaczęło się od frustracji Bena Wallace’a.

Jednak według ligi sytuacja wyglądała inaczej. Spodziewano się kar, ale nie aż takich dotkliwych. Najbardziej ucierpieli Pacers. Ron Artest został zawieszony na 73 spotkania sezonu regularnego i 13 meczów playoffów, Stephen Jackson na 30, a Jermaine O’Neal na 15. W szeregach Pistons największą karą było 6 meczów dla Bena Wallace’a. Kilku koszykarzom postawiono nawet zarzuty prawne, ale obyło się tylko na grzywnach i pracach społecznych.

Pacers nigdy nie byli już tą samą drużyną co wcześniej. Może i to zdarzenie ich zjednoczyło jako drużynę, ale nie zdołali utrzymać się na szczycie ligi. Ostatecznie awansowali do playoffów z szóstego miejsca, przegrywając w drugiej rundzie. Jak myślisz, z kim? Oczywiście, że z Pistons. Ironia losu w całej swojej okazałości.

Zaloguj się aby dodawać komentarze