Efekt Lebrona Jamesa

Każdy kibic koszykówki wie kim jest Lebron James. Zawodnik znany jest przede wszystkim ze swoich umiejętności na parkiecie. W końcu jest czterokrotnym zdobywcą nagrody dla najbardziej wartościowego zawodnika ligi (MVP) i trzykrotnym mistrzem NBA, dwukrotnie z Miami Heat, a raz z Cleveland Cavaliers. Jako najlepszy koszykarz na świecie ma bardzo duży wpływ na całą ligę, ale przede wszystkim na swoją drużynę. Pytanie: czy Lebron James rządzi zespołem nie tylko na parkiecie, będąc przy okazji osobą, która musi ostatecznie zatwierdzić wszystkie decyzje? I czy istnieje coś takiego jak efekt Lebrona Jamesa?

W zeszłym roku można było mieć wątpliwości, kto jest najlepszym koszykarzem na świecie. Stephen Curry miał nieprawdopodobny sezon, prowadząc Golden State Warriors do pobicia rekordu zwycięstw w jednym sezonie i wydawało się, że to on przejmuje pałeczkę czołowego gracza w NBA. Lebron miał inne zdanie na ten temat. W odpowiednim czasie Król pokazał, że nie zamierza schodzić z tronu i doprowadził do jednego z największych powrotów w historii, kiedy to jego Cleveland Cavaliers odrobili stratę 1-3 w Finałach NBA i pokonali ostatecznie Warriors, kończąc ich marzenia o praktycznie perfekcyjnym sezonie. Jako pierwszy zespół w historii byli w stanie odrobić stratę trzech meczów w finale NBA.

Nie dość, że Lebron jest wspaniałym koszykarzem, to dobrze wywiązuje się również z roli ,,zarządzającego” klubem.

Lebrona Jamesa można porównać do takiego małego dziecka, które ma wszystko, co sobie zapragnie. Chcesz klocki? Proszę bardzo. Rowerek? Już jadę Ci kupić Lebronku. Wszystko, żebyś tylko nie płakał, bo jeszcze spakujesz swoje zabawki i pójdziesz do innej cioci!

Taka sytuacja jest w zespole Cavaliers. Padają wręcz zarzuty, że to Lebron steruje całą organizacją. Wszystko ma być zrobione tak, jak chce Król, a on nie znosi sprzeciwu. Musi dostać to, czego akurat chce.

Lato 2015 roku. Tristanowi Thompsonowi, 24-letniemu wówczas podkoszowemu, kończy się kontrakt i staje się zastrzeżonym wolnym agentem (czyli Cavs mogą wyrównać każdą ofertę, którą podpisze z innym klubem). Kanadyjczyk jest bardzo dobrym obrońcą, będąc jednym z najlepiej zbierających w ataku piłkę graczy. Środkowy wycenia swoje usługi na maksymalne pieniądze, czyli 94 miliony dolarów. Cavs pod żadnym pozorem nie chcą zapłacić takiej kwoty i negocjacje stają w martwym punkcie. Nie ma już zespołu na rynku, który byłby w stanie zapłacić duże pieniądze za Thompsona, wiedząc, że i tak Cavaliers nie wypuszczą gracza od siebie, więc nie ma on żadnej siły negocjacyjnej. Z drugiej strony, Cavs nie mają wyjścia i muszą podpisać podkoszowego, gdyż bez niego zostają z dziurą pod koszem. Jednak podpisanie centra ma też duże skutki finansowe: podatek od luksusu (luxury tax) Cavaliers doszedłby do rekordowych kwot. Sytuacja trwa przez całe lato, klub nie może dogadać się z Thomsponem i w październiku, mimo trwających już obozów treningowych, nadal nie ma porozumienia między obiema stronami.

I w tym momencie do akcji wkracza Lebron James.

,,Jestem optymistycznie nastawiony, że obie strony dogadają się prędzej czy później. Tristan to zawodnik, który powinien być zawodnikiem Cavaliers przez całą swoją karierę.”, mówi w wywiadzie o całej tej sytuacji. Wywieranie presji, pomaganie koledze, nazwij to jak chcesz. Koniec końców, Thompson podpisuje kontrakt opiewający na 82 miliony za 5 lat gry. Generalny Menedżer Lebron James robi swoje.

Jesteśmy rok później. Deja vu. Jr Smith, kolejne ważne ogniwo świeżo upieczonej ekipy mistrzowskiej staje się wolnym agentem. Biorąc pod uwagę, że JR miał już 31 lat, nie mógł oczekiwać zbyt wysokich ofert na rynku. Sytuacja, tak samo jak w przypadku Thompsona, przedłużała się. Smith cały czas czekał, aż Cavaliers zaproponują mu kwotę, którą będzie w stanie zaakceptować. Jednak zespół nie był skłonny płacić – liczył, że uda mu się przeczekać i zawodnik przystanie na niższy kontrakt. Mieliśmy październik, a między obiema stronami cały czas nie było porozumienia i wydawało się, że 31-letni wówczas zawodnik będzie żałował tak długiego wyczekiwania. Ale od czego ma się Lebrona Jamesa, który dba o interesy swoich kumpli z zespołu.

,,Cały czas brakuje nam bardzo istotnego elementu naszego zespołu. W momencie, gdy zostanie to rozwiązane, miejmy nadzieję jak najszybciej, będziemy mogli skupić się na tym, co dla nas najważniejsze. Po prostu tęsknimy za nim, człowieku. Cała ta sprawa musi być jak najszybciej załatwiona”.

Król znowu wstawia się za swoim partnerem z drużyny i ewidentnie sugeruje, że cała ta sytuacja mu się nie podoba. Co robią Cavs? Oczywiście idą na rękę swojemu gwiazdorowi i spełniają wymagania finansowe Smitha. Zawodnik podpisuje kontrakt na 57 milionów dolarów za 4 lata. Śmiem twierdzić, że żadnemu  innemu zespołowi nie przeszło nawet przez myśl oferowanie takiego kontraktu dla JR’a. Efekt GM’a Lebrona znowu widoczny.

Cavs byli swego rodzaju zakładnikami Jamesa, który od czasu powrotu do ostatniego lata podpisywał umowy jednoroczne. Takie zachowanie nakładało presję na włodarzy Cavaliers, którzy musieli zadowolić Króla. Czy był to swego rodzaju szantaż, kto wie? Jeśli coś by mu się nie spodobało, to zawsze mógł odejść, ale na to nie pozwoliliby mu Cavaliers, więc zrobią co będzie potrzebne, żeby nie drażnić swojego lidera.

Na szczęście dla Cavs, w zeszłe lato (2016) LBJ podpisał umowę na trzy lata, przy czym trzeci rok jest opcją zawodnika. Więc jako sztab nie mają takiej presji, że jeśli coś się nie uda, to ich gwiazda odejdzie. Sam Lebron zarzeka się, że chce zostać w rodzinnym mieście do końca swojej kariery. Jednak skoro raz już odszedł, to dlaczego nie mógłby odejść ponownie? Zapewnił upragniony tytuł swojemu miastu, więc może teraz gonić za pierścieniami, żeby dogonić Michaela Jordana, do którego brakuje mu trzech pierścieni mistrzowskich. Na ten moment najlepsze szanse na tytuł ma właśnie w Cavs – konferencja wschodnia nadal nie ma godnego rywala dla niego, więc tak naprawdę wszystko sprowadza się do Finałów NBA z drużyną z Zachodu. Na ten moment wydaje się, że po raz trzeci z rzędu będziemy świadkami spotkania aktualnych mistrzów NBA z mistrzami z 2015, czyli Golden State Warriors.

Można jednoznacznie stwierdzić, że Lebron miał swoją rolę w kontraktach dla kolegów. Jednak co by nie mówić, on i jego zespół wywiązują się z zadania, jakim jest gra na najwyższym poziomie. Efekt Lebrona Jamesa widzimy przede wszystkim na parkiecie i poprzez zdobyte mistrzostwa, a reszta… to już tylko szczegóły, którymi nie powinniśmy zawracać sobie głowy.

 

Zaloguj się aby dodawać komentarze