Czy Houston Rockets wygrają szósty raz z rzędu? Zapowiedź czwartkowej nocy w NBA!

Czwartek z NBA będzie spokojny i to bardzo, bo tak nazwać możemy dwa mecze nadchodzącej nocy na parkietach ligi zawodowej. Nie masz pomysłów na typy? Sprawdź zapowiedź na dzisiejsze spotkania.  

Odbierz bonusy powitalne przygotowane specjalnie dla czytelników Zagranie i wykorzystaj je do obstawiania NBA!

Kod rejestracyjny: 1250

 

Miami Heat – Houston Rockets (2:00) 

Czy problemy Houston Rockets to przeszłość? Wiele na to wskazuje.

Jeszcze nie tak dawno Rakiety z bilansem 11-14 były na samym dnie Konferencji Zachodniej. Pięć zwycięstw później podopieczni Mike’a D’Antoniego są już tylko o półtora meczu od czwartej pozycji na Zachodzie.  

I tutaj jedna rada: sezon w NBA jest bardzo, ale to bardzo długi. Nie należy dzielić skóry na niedźwiedziu po kilkunastu spotkaniach. Za nami niewiele ponad 1/3 fazy zasadniczej. Spokojnie. 

Rockets mają za sobą chyba najlepszy występ, bo minionej nocy udało im się trafić 26 rzutów z trzy w rywalizacji z Washington Wizards.

Jest to rekord NBA w liczbie celnych trójek w pojedynczym spotkaniu. Poprzedni najlepszy wynik należał do Cleveland Cavaliers i został ustanowiony 3 marca 2017 roku. 

Najmniejszą niespodzianką dla mnie w tym wszystkim jest to, przeciwko komu zrobili to Rockets. Wizards i ich obrona już po raz kolejny pokazują, że tego zespołu zwyczajnie nie warto traktować na serio. 

Wróćmy jednak to samego meczu.  

Był to typowy występ Houston Rockets z tego, jak i poprzedniego sezonu – pełny trójek. Różnica w odniesieniu do początku tych rozgrywek była taka, że zawodnicy trafiali swoje próby. 26 na 55 daje 47.3% skuteczności, co przy takiej liczbie oddanych rzutów jest kapitalnym procentem. Każdy dołożył swoją cegiełkę: James Harden sześć, Chris Paul pięć, Eric Gordon z Geraldem Greenem po cztery, trzy PJ Tucker i na cztery złożyli się Danuel House, Gary Clark i Michael-Carter Williams. To MCW był skuteczny przy tej ostatniej trójce oddanej na 30.3 sekund do końca pojedynku.  

Rockets to w ogóle potrafią łamać jakiekolwiek rekordy w przypadku rzutów zza łuku. Tutaj 26 celnych, w Finałach Konferencji Zachodniej seria 27 nietrafionych. Chyba oczywiste, która z nich miała większe znaczenie, a której woleliby uniknąć. Ale tak to jest już z drużynami, które swoją grę opierają na próbach za trzy: live by the three or die by the three 

Jest jedna ważna rzecz, o której musimy pamiętać, mówiąc o tym starciu. Dla Houston Rockets będzie to piąty występ w ciągu ostatnich ośmiu dni, trzeci w ciągu czterech dni, a do tego drugi z rzędu. Poza tym, Rakiety muszą przelecieć z Houston do Miami, tracąc przy okazji godzinę ze względu na zmianę strefy czasowej. Mało? Miami Heat mieli trzy dni odpoczynku, a Rakiety w halach rywali mają bilans 7-9. 

Ten fakt to chyba jedyna przewaga Heat w rywalizacji z Rockets. Żary to jeden z większych zawodów tego sezonu, ale Konferencja Wschodnia jest taka słaba, że mimo bilansu 13-16 tracą tylko 0.5 meczu do ósmej pozycji.  

Meeeh 

Sytuacja Heat nie jest zbyt kolorowa, bo to team, który utkwił w przeciętności i nie ma praktycznie żadnych perspektyw, żeby coś zmienić. Tankowanie nie jest sposobem ze względu na brak wolnych pieniędzy w następne lata. Perspektywa ściągnięcia gwiazdy jest praktycznie żadna. I z bycia rewelacją Wschodu kilka sezonów temu zostało tylko wspomnienie. 

Zdrowie to jedna z tych rzeczy, która przeszkadza Heat. Od dawna nie gra Dion Waiters, występ Justise’a Winslowa przeciwko Rockets jest wątpliwy, a do doszedł jeszcze Goran Dragic. Słoweniec przeszedł artroskopię kolana i opuści co najmniej dwa miesiące. Dragic nie zagrał jak na razie w 15 z 29 meczów i ta liczba będzie się tylko powiększać. 

Kursy w forBET Zakłady Bukmacherskie zdają się nie zauważać zmęczenia Houston Rockets: 

  • wygrana Miami Heat – 2.40
  • wygrana Houston Rockets – 1.65

Jak będzie? Przekonamy się już nadchodzącej nocy. Tak czy inaczej, rok temu o tej porze takie zestawienie traktowalibyśmy jak hit. Teraz jest zupełnie inaczej. Oby to, co wydarzy się w American Airlines Arena, spełniło oczekiwania kibiców koszykówki.  

Los Angeles Clippers – Dallas Mavericks (4:30) 

Spotkanie dwóch drużyn, które jeszcze kilkanaście dni temu były najlepszymi w NBA. Były, bo teraz LA Clippers, jak i Dallas Mavericks są w dołku. 

Clippers zaskoczyli wszystkich, wygrywając 15 z 21 pierwszych spotkań. Nie mniejszym zaskoczeniem jest postawa zespołu prowadzonego przez Doca Riversa w kolejnych dziewięciu pojedynkach, z których zwyciężyli tylko dwa. Po części to wina trasy wyjazdowej, po części nieobecności Lou Williamsa, a po części gorszej formy niektórych zawodników (m.in. Montrezl Harrell).  

Starcie z Portland Trail Blazers było już nieco lepsze, ale i tak zakończyło się triumfem gości w Staples Center, które nie jest już twierdzą, jaką było na starcie rozgrywek. Nie ma Williamsa i ci, którzy mieli go zastąpić, jakoś nie przychodzą do gry. Avery Bradley nie zdobył ani jednego punktu w dwóch ostatnich występach i takie coś nie może mieć miejsca. 

Atak jednak nie jest przyczyną porażek. Trail Blazers zdobyli 131 punktów, a ostatnich sześciu rywali LA Clippers zanotowało średnio 121.5 punktów. Nie muszę mówić, że byłby to najgorszy wynik w NBA na przestrzeni całego sezonu.  

Dallas Mavericks, podobnie jak Clippers, zaskoczyli wszystkich i pewnym momencie odnieśli 12 zwycięstw w 15 meczach. Mavs spadli jednak na 9. lokatę na Zachodzie po trzech kolejnych porażkach, ale już samo to, że byli w ósemce, jest dużą niespodzianką. Podopieczni Ricka Carllisle’a też nie są w pełni zdrowi i dzisiaj nie zobaczymy Dennisa Smitha Jr.  

Luka Doncic kontynuuje swój marsz po nagrodę dla najlepszego debiutanta sezonu. Ostatni występ Słoweńca? 23 punkty i 12 asyst i było to jego trzecie double double w karierze. Mam tylko jedną uwagę. Luka mógłby być odrobinę szybszy, bo nie potrafi minąć praktycznie nikogo. Chociaż Shaq też przez całe życie nie potrafił rzucać rzutów osobistych, a co robił, to każdy pamięta. 

Mecz w Staples Center będzie powrotem DeAndre Jordana do hali, w której grał od początku swojej kariery. DJ miał już okazję zmierzyć się z Clippers i był BESTIĄ – 16 punktów i 23 ZBIÓRKI.  

Dla Dallas pojedynek poza własną halą to coś, co może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść LA Clippers, bo… Mavericks mają bilans 13-3 u siebie, a w miastach przeciwników tylko 2-11. 

Widzimy to w kursach zaproponowanych przez forBET: 

  • wygrana Los Angeles Clippers – kurs 1.65
  • wygrana Dallas Mavericks – kurs 2.45

Jakiego scenariusza możemy się spodziewać? Wygląda na pewną wygraną gospodarzy. Ale czy aby na pewno? To już musicie sami ocenić.