Co wiemy po pierwszych meczach Finałów NBA?

Golden State Warriors odnieśli dwa pewne zwycięstwa na własnym parkiecie i są tylko o dwie wygrane od upragnionego mistrzostwa NBA. Prowadzeni przez Kevina Duranta wygrali oba spotkania łącznie różnicą 41 punktów. Cleveland Cavaliers cały czas wydają się niezainteresowani grą w Finałach – po słabym pierwszym spotkaniu w kolejnym zagrali niewiele lepiej. Mecze nie były porywającymi widowiskami, ale można było z nich wyciągnąć kilka interesujących wniosków.

Co wiemy po dwóch pierwszych meczach Finałów NBA?

Kevin Durant>Harrison Barnes

Myślę, że każdy z nas spodziewał się różnicy talentów, jaka dzieliła Barnesa od Duranta. Ale nie spodziewano się, że to Kevin Durant będzie najlepszym graczem Finałów po dwóch pierwszych spotkaniach. Co więcej, w obu meczach na własnym parkiecie KD zdobył o sześć więcej punktów, niż Barnes w całej zeszłorocznej serii (71-65). I na nieszczęście Cavs, Lebron James nie może odpoczywać w obronie na obecnym graczu Dallas Mavericks, który rok temu zagrał bardzo kiepsko. Teraz jest jedynym obrońcą, który może w jakimś stopniu ograniczyć popisy Duranta. Jednak odbija się to na Jamesie po atakowanej stronie parkietu.

Król nie wyglądał dziś tak majestatycznie, jak zawsze. Widać było po nim zmęczenie, a Durant, tak czy inaczej, zdobywał punkty. Jakby nie patrzeć, mamy do czynienia z jednym z najlepszych strzelców w historii całej NBA.

Co więcej Durant poczynił niesamowity postęp w obronie i już teraz jest czołowym obrońcą. KD zagrał dziś tak w obronie, że nawet Draymond Green wypadł przy tym blado. 5 bloków, 3 przechwyty, a przede wszystkim długość, która nie pozwoliła graczom Cavaliers na swobodne rzuty.

Chyba jednak warto było zamienić Barnesa na Duranta.

Klay Thompson to kozacki obrońca

Thompson jest głównie kojarzony ze swoim fantastycznych występów strzeleckich. W końcu to głównie dzięki jego występowi w meczu nr 6 Finałów Konferencji przeciwko OKC Thunder, Warriors odrobili stratę 1-3, przez co Durant nie awansował do Finałów. Thompson razem z Currym tworzą prawdopodobnie najbardziej utalentowany strzelecko duet w historii (Splash Brothers). Jednak w tych playoffach Klay ma problemy ze skutecznością. Thompson zalicza jedynie 38.5% z gry i 35.9% za trzy i tak naprawdę poza wczorajszym meczem  (22 punkty, 4/7 za trzy) nie może znaleźć swojego rytmu w ataku.

Ale w obronie jest zupełnie inaczej.

Widząc dzisiejszy występ Kyriego Irvinga, w którym trafił 8 z 23 rzutów zastanawiałeś się może, skąd się to wzięło? Głównie to zasługa Thompsona, który wykonuje tytaniczną pracę w defensywie na Irvingu, nie dając mu praktycznie przestrzeni do rzutu. Klay ma odpowiedni wzrost, potrafi poruszać się na nogach, a do tego po prostu chce mu się bronić. Widać, że obrona sprawia mu czystą frajdę, a każdy kolejny wybroniony rzut tylko zwiększa motywację w kolejnych posiadaniach. Wielu czołowych graczy gra tylko po jednej stronie parkietu (Harden, Westbroook), zapominając praktycznie o obronie. Natomiast Klay jest elitarnym graczem po obu stronach parkietu.

Jego niemoc strzelecka (która i tak pewnie zostanie przerwana) jest z nawiązką nadrabiana w obronie. Mając towarzystwo takich zawodników jak Curry i Durant, Thompson może rzucać nawet po sześć punktów.

Steve Kerr>Mike Brown

Mike Brown nie jest najbardziej kreatywnym trenerem w NBA. Znany od wielu lat jako defensywny coach. w obliczu kontuzji Steve’a prowadził Warriors przez praktycznie całe playoffy.  Jednak bilans może zakrzywiać percepcję. Brown nie ustrzegł się błędów, jego pomysł na rotację był wątpliwy. Największym zarzutem wobec niego było to, że w jednym momencie sadzał na ławce Duranta i Curry’ego. Obaj gracze mają taki potencjał w ataku, że praktycznie sami mogą zdobywać punkty. Ustawienia Green, Thompson+ rezerwowi były minusowe i ewidentnie nie funkcjonowały najlepiej.

Ale na szczęście dla ekipy z Oakland, wrócił Steve Kerr.

Od razu było widać, jakim genialnym trenerem jest były gracz m.in. Chicago Bulls. Przede wszystkim przynajmniej jeden z dwójki Durant, Curry przez cały mecz był na parkiecie (nie mówię o czasie, kiedy mecz był już rozstrzygnięty). Do tego w obliczu problemów z faulami Greena, nie bał się wystawić Kevina Duranta na centrze, co przyniosło efekty. KD skutecznie bronił Love’a, a w ataku robił z rywalami, co chciał. Wielu trenerów nie zdecydowało się na takie radykalne rozwiązanie.

A czy Brown wpadłby na taki pomysł? Szczerze wątpię.

Spiesz się powoli i wejdź Warriors do głowy

Cavaliers w pierwszej połowie nakręcali tempo, próbując dorównać w ofensywie Warriors. Przez pierwsze 24 minuty to funkcjonowało: Lebron James niszczył przeciwników, a jego zespół przegrywał tylko trzema punktami. Wszystko wyglądało lepiej- do czasu. W drugiej połowie ewidentnie zabrakło gościom sił. Lebron James wyglądał na zmęczonego i sfrustrowanego w końcówce, a Cavs przegrali tę wymianę ciosów.

Ale tego można było się spodziewać. Nie możesz grać szybko przeciwko Warriors. To nie zadziała. Jako przeciwnik dążysz to zmniejszenia liczby posiadań, izolacji i żółwiego tempa meczu. Dlaczego Tyronn Lue zdecydował, żeby jego zawodnicy poszli na wymianę ciosów? Cavaliers nie są gotowi na interwały. Dla nich idealną formą treningu jest maraton, a nie sprinty.

Cavs muszą grać brudniej, brutalniej, po prostu brzydko. Nie są tak utalentowani jak ich przeciwnicy, ale mają zdecydowaną przewagę na poziomie mentalnym. Rok temu pokazali, że są w stanie wyjść nawet z największych opresji. Demony przeszłości do dzisiaj prześladują Warriors. Nawet przy prowadzeniu 3-0 nie będą się oni czuli do końca pewnie, mając na uwadze zeszłoroczne Finały. Wystarczy tylko zasiać ziarno niepokoju w szeregach drużyny z Golden State, a Lebron na pewno z tego skorzysta. Król już raz pokazał, kto tu rządzi. Czy zrobi to po raz drugi?

Mecz numer nr 3 dopiero w nocy ze środy na czwartek o 3:00. Terminarz Finałów jest bardzo niekorzystny dla kibiców. Oby ta seria przyniosła nam więcej niż cztery mecze. Biorąc pod uwagę zeszłoroczne Finały,  nie można skreślać Cavs. Nie po tym, jak odrobili trzy mecze straty przeciwko zespołowi na 73-zwycięstwa w sezonie regularnym. Jednak wydaje się, że tegoroczny zespół, z Kevinem Durantem w składzie, jest bardziej kompletny, a przede wszystkim jeszcze lepszy. Trudno oczekiwać, że Cavaliers podejmą rękawicę i będą walczyć jak równy z równym. Ale kto ma to zrobić jak nie Lebron James? Podobno seria zaczyna się dopiero wtedy, kiedy któraś z drużyn wygra na wyjeździe. Zatem można uznać, że nadal mamy remis.

A Ty jakie masz spostrzeżenia? Czy według Ciebie ta seria będzie jeszcze serią?

Zaloguj się aby dodawać komentarze