Celtics i 76ers w Londynie! Moje wspomnienia z meczów NBA w Europie

Jak donosi Steve Bulpett z Boston Herald, Boston Celtics zmierzą się z Philadelphia 76ers podczas corocznego meczu sezonu regularnego w Europie. Spotkanie ma się odbyć 11 stycznia w 02 Arenie w Londynie. Będzie to okazja dla kibiców z Europy, żeby zobaczyć popisy zawodników z najlepszej ligi świata. Czy warto wybrać się na taki mecz?

Oczywiście to są tylko doniesienia, ale Steve Bullpet jest rzetelnym dziennikarzem. Więc na 99% właśnie te zespoły spotkają się w przyszłym roku w Londynie.

Moim zdaniem wybór tych drużyn jest słuszny.

Celtics w zeszłym sezonie byli pierwszą drużyną po sezonie reguarlnym w Konferencji Wschodniej, awansowali do Finałów Konferencji. Jednym słowem są czołowym zespołem Wschodu. Dodatkowo wzmocnili się Gordonem Haywardem z Utah Jazz, a z numerem trzecim w Drafcie wybrali Jaysona Tatuma. Wydaje się, że drużyna prowadzona przez Brada Stevensa będzie mogła, jak nie teraz, to już niedługo stanowić realne zagrożenie dla Cleveland Cavaliers.

Drugim zespołem jest Philadelphia 76ers, którzy od kilku lat są na dnie ligi. Ale teraz ma być inaczej. W tym sezonie w składzie znajdują się zawodnicy, którzy zostali wybrani z jedynką w dwóch ostatnich Draftach: Markelle Fultz i Ben Simmons. Do duetu dodaj Joela Embiida, który swoją postawą podpił serca kibiców na całym świecie. Jeśli 76ers ominą kontuzję, to na tym słabym Wschodzie mogą awansować nawet do playoffów.

Dodatkowego smaczku tej rywalizacji dodaje fakt, że oba zespoły wymieniły się wyborami w tegorocznym naborze. To Celtics mieli pierwszy wybór, ale uznali, że Fultz nie jest na tyle dobry, żeby wybierać go z pierwszym numerem. Drużyna z Bostonu wolała Jaysona Tatuma. Jestem pewien, że pominięty przez Celtics gracz, będzie miał wiele do udowodnienia.

Jednym słowem spotkają się dwa zespoły, które mogą być bardzo fun to watch w nadchodzących rozgrywkach. Ekipa z Bostonu będzie walczyć o przerwanie dominacji Lebrona Jamesa na Wschodzie, a 76ers po latach kilku latach przerwy spróbują awansować do playoffów.

Osobiście byłem już na dwóch meczach, które rozgrywały się w Europie z udziałem drużyn z NBA i mogę powiedzieć, że warto.

Pierwszym moim spotkaniem z koszykówką NBA był mecz pomiędzy Milwaukee Bucks i New York Knicks w Londynie. Normalny mecz sezonu regularnego, przynajmniej w teorii.

Sam mecz niestety nie był zbyt wyrównany, ale już wtedy można było zauważyć, jakim potencjałem dysponuje Giannis Antetokounmpo. Mimo kontuzji w tamtym spotkaniu zagrał Carmelo Anthony. Łatwość, z jaką Melo poruszał się po parkiecie i zdobywał punkty, była niesamowita. Nawet nie będąc w pełni sprawnym, seryjnie punktował.

Ten mecz był dla mnie bardzo dużym przeżyciem. Od kilku lat interesuje się koszykówką, a zobaczenie meczu NBA, było jednym z wielu marzeń. Nawet jeśli sam widowisko nie było zacięte, to widok zawodników z najlepszej ligi świata, sam w sobie był już czymś wyjątkowym. Cała otoczka, jaka jest wokół meczów NBA, zrobiła na mnie duże wrażenie.

Drugi raz, kiedy miałem styczność z NBA na żywo, był w Madrycie. W ramach spotkań przedsezonowych Boston Celtics przyleciał do Europy, żeby zmierzyć się z Armani Jeans Mediolan i z Realem Madryt. Jako fan drużyny z Bostonu nie zastanawiałem się ani przez moment, tylko kupiłem bilet na mecz.

I nie pożałowałem.

Mając dużo wolnego czasu przed meczem, bawiłem się w turystę. Spacer po centrum, zdjęcia- zwiedzanie w czystej postaci. Swoją drogą, jeśli nie byłeś w Madrycie, to polecam Ci zobaczyć to miasto. Praktycznie wszystkie atrakcje znajdują się niedaleko siebie, więc nie potrzeba dużo czasu na zobaczenie wszystkiego. I ta pogoda. Mecz był w październiku, a w stolicy Hiszpanii było 20 stopni. Wyobraź sobie moje odczucia, kiedy wróciłem do Polski, a na telefon pokazywał mi okrągłe zero stopni. Nie polecam.

Ale wróćmy do mojego bycia turystą. Do meczu miałem dość sporo czasu, więc spacerowałem sobie po ulicach Madrytu. I nagle patrzę, a tu kibice Celtics stoją pod hotelem. Konsternacja, chwila zastanowienia i połączyłem wszystko w jedną całość- to jest miejsce, gdzie śpią gracze z Bostonu. Podszedłem do pierwszego, lepszego kibica, żeby potwierdzić tę informację.

I tak! To była prawda. Miałem niesamowite szczęście i udało mi się trafić na hotel z graczami Boston Celtics, którzy zaraz mieli wyjeżdżać na mecz. Dream comes true. Nie mogłem trafić lepiej.

I zaczęło się wyczekiwanie i wątpliwości. Czy aby na pewno to jest to miejsce? Przecież coś długo nie wychodzą.

Jednak kiedy pojawił się komisarz NBA, Adam Silver, wątpliwości zostały rozwiane. Zdziwił mnie fakt, że jest naprawdę wysoki. Próbowałem zrobić sobie z nim zdjęcie, ale jak to w przypadku takiej osobistości bywa, ma się mało czasu na wszystko. Najważniejszy był fakt, że to było to miejsce!

Czekam dalej, próbując zając jak najlepsze miejsce. Zaczęły podjeżdżać autokary, ochrona była coraz bardziej aktywna. Ewidentnie zbliżał się moment, w którym zawodnicy mieli opuścić hotel.

I zaczęło się.

Gracze NBA są rzeczywiście wielcy. Oczywiście żaden z kolejno wychodzących nie zwracał uwagi na stojących obok kibiców. Sam fakt, że przechodzili dosłownie kilkadziesiąt centymetrów obok mnie, był ekscytujący. Mogłem poczuć, że oni faktycznie istnieją.

Udało mi się nawet zrobić zdjęcie z trenerem Celtics, Bradem Stevensem:

Samo oglądanie na żywo Isaiaha Thomasa i reszty zawodników było naprawdę świetnym przeżyciem. Ale też nie o sam mecz chodzi. Liczą się przede wszystkim wspomnienia.

Moja rada jest taka, że jeśli masz sposobność, żeby polecieć na ten mecz, to się nie zastanawiaj. Oczywiście wszystko zależy od tego, jak potoczy się spotkanie. Drużyny mają po 82 mecze sezonu regularnego i nie będą walczyć do upadłego. To nie są playoffy. Dla zawodników to trochę jak wakacje- przyjeżdżają do Europy, zwiedzają nowe miejsca.

Jednak sam fakt, żeby można zobaczyć tych graczy na żywo, abstrahując od zajmowanego miejsca, naprawdę robi wrażenie. W końcu to dla nich zarywamy noce, żeby oglądać ich popisy.  Może i Ty będziesz miał szczęście i spotkasz któregoś z zawodników?

Zaloguj się aby dodawać komentarze