Los Angeles Clippers mogą liczyć na Kawhi Leonarda!
Nadal muszą sobie radzić bez Paula George’a, lecz w znakomitej formie jest ostatnio Kawhi Leonard. Jakby na potwierdzenie tych słów skrzydłowy Los Angeles Clippers rozegrał w piątek bardzo dobry mecz na Florydzie i zaliczył pierwsze w karierze triple-double złożone z 33 punktów, dziesięciu zbiórek oraz dziesięciu asyst, prowadząc swój zespół do zwycięstwa. Była to wygrana na bardzo trudnym terenie i ledwie druga porażka Miami Heat na własnym parkiecie w tym sezonie.
To dość zaskakujące, ale Kawhi Leonard przed piątkowym meczem jeszcze nigdy nie miał triple-double. Po spotkaniu przyznał więc, że to bardzo miła rzecz, choć zdecydowanie bardziej wolał skupić się na innej rzeczy: zwycięstwie. Los Angeles Clippers odrobili bowiem 15 punktów straty do Miami Heat i wygrali na bardzo trudnym terenie, gdzie drużyna z Florydy do tej pory miała bilans 20 zwycięstw i tylko jednej porażki. Kawhi słabo to piątkowe starcie rozpoczął, bo trafił zaledwie dwa z jedenastu pierwszych rzutów, ale potem tylko w trzeciej kwarcie zdobył 17 punktów i zrobił swoje także w końcówce. Ostatecznie zakończył zmagania z dorobkiem 33 punktów i został dopiero trzecim zawodnikiem w historii klubu z Los Angeles, który w siedmiu kolejnych meczach zdobywał 30 lub więcej oczek. Przed nim dokonali tego jeszcze tylko World B. Free oraz Bob McAdoo.
Clippers szybko odbili się więc po wstydliwej porażce w Atlancie z tamtejszymi Hawks (choć wtedy nie grali ani Paul George, ani Kawhi) i tym razem Leonard dostał bardzo dobre wsparcie od swoich kolegów. Pięciu innych graczy LAC zdobyło bowiem przeciwko Heat co najmniej 12 oczek, a najwięcej pomocy udzielił młodziutki Landry Shamet, który w drodze po 22 punkty sześć razy trafił za trzy. Shamet po meczu bardzo cieszył się zresztą z triple-double Leonarda, tym bardziej że sam miał w tym spory udział, zdobywając sporo punktów po podaniach właśnie skrzydłowego. Warto dodać, że Kawhi po zakończeniu pojedynku w Miami zabrał ze sobą piłkę – to dość popularny zwyczaj, a podobnie robią na przykład piłkarze po zdobyciu trzech goli w jednym meczu. Leonard przyznał jednak, że piłka raczej nie trafi na jakieś honorowe miejsce – zamiast tego posłużyć może do… treningów.
Pozostałe informacje z początku weekendu w NBA:
- Jeszcze zanim rozpoczęło się granie gruchnęła wiadomość, że mamy kolejny transfer. Wille Cauley-Stein zamieni Golden State Warriors na Dallas Mavericks, którzy zyskali w ten sposób zastępstwo za kontuzjowanego Dwighta Powella. Teksański zespół wysłał w drugą stronę zaledwie wybór w drugiej rundzie draftu.
- NBA zagrała w Paryżu! Milwaukee Bucks oraz Charlotte Hornets zmierzyli się w stolicy Francji w ramach NBA Global Games. Górą byli koszykarze z Wisconsin, a do wygranej poprowadził ich oczywiście Giannis Antetokounmpo, który do 30 oczek dołożył 16 zbiórek oraz sześć asyst. Najwięcej punktów w spotkaniu przed francuskim kibicami zdobył zawodnik Szerszeni – Malik Monk (31). Bucks wygrali tym samym już 40. w tym sezonie starcie! Najbliżej nich są w tej chwili Los Angeles Lakers z bilansem 36-9.
- Trwa dobra passa Boston Celtics, którym w piątek nie przeszkodziła nawet absencja Jaylena Browna oraz Jaysona Tatuma. 37 oczek zdobył Kemba Walker, a Celtowie odrobili kilkanaście punktów straty do Magic i wygrali w Orlando, zwyciężając tym samym w trzecim kolejnym spotkaniu. Skorzystali więc na potknięciu Miami Heat, a walka o drugie miejsce w konferencji wschodniej zapowiada się niezwykle ciekawie.
- Na ławkę Sacramento Kings powędrował Buddy Hield – tak zdecydował trener Bill Walton, choć Hield chyba niespecjalnie się tym przejął, bo zaliczył bardzo dobre spotkanie przeciwko Chicago Bulls, zdobywając najwięcej w drużynie 21 oczek (5/9 za trzy) w 23 minuty pojedynku.
- Już ósmą z rzędu porażkę zaliczyli w piątek zawodnicy Minnesota Timberwolves, którzy tym razem ulegli Houston Rockets. Cały czas w fantastycznej formie jest Russell Westbrook – przeciwko Wilkom zdobył aż 45 punkty, trafiając 16 z 27 rzutów oraz wszystkie trzynaście rzutów wolnych. Z kolei James Harden zapisał na konto tylko dwanaście oczek.
- Zobaczyliśmy już pierwszy wsad w karierze Ziona Williamsona, który w pojedynku z Denver Nuggets zaliczył także niezwykle efektowny blok, posyłając piłkę w trybuny. Brakuje wciąż jednego: zwycięstwa. Williamson w 21 minut gry zdobył 15 oczek oraz sześć asyst, a New Orleans Pelicans z nim na parkiecie byli o 16 punktów lepsi od Nuggets.
Zaloguj się, aby dodawać komentarze
Nie masz konta ? Zarejestruj się
(0) Komentarze