Zawodnicy NBA i MMA: czy Marcin Gortat pokonałby Lebrona?

Praktycznie cała Polska żyje dzisiejszą galą KSW 39 na Stadionie Narodowym w Warszawie. W ringu zmierzą się najlepsi polscy przedstawiciele mieszanych sztuk walki. Możemy spodziewać się wielkich emocji, nokautów, a przede wszystkim rozrywki na najwyższym poziomie. A co jeśli zastąpić profesjonalnych fighterów koszykarzami? Który zawodnik miałby największe szanse na triumf w walce MMA? 

Wydaje się, że droga od bycia zawodowym koszykarzem do zawodnika MMA nie jest taka długa. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczny, wydolnościowe to profesjonalni gracze NBA są na najwyższym poziomie. W końcu sezon NBA, dla niektórych trwa ponad 100 spotkań, które rozgrywane są na niesamowicie wysokiej intensywności. Trzeba pamiętać, że w NBA, czy ogólnie w koszykówce gra się po obu stronach parkietu. Obrona jest równie ważna, co atak.

Chcąc sprostać wymaganiom najlepszej koszykarskiej ligi świata, trzeba być bardzo dobrze przygotowanym fizycznie. Łokcie, wystawiane kolana, twarde zasłony to tyko niektóre ,,niespodzianki” czekające na zawodników. Jeśli chcesz przetrwać, musisz być twardy.

Czy widząc starcia graczy na parkiecie, przepychanki po brutalnych faulach, zastanawiasz się może czasem: co by było, gdyby spotkali się w oktagonie? Który z graczy miałby największe szanse na wygraną w pojedynku wielkich mężczyzn, gdzie nie ma miejsca dla chłopców. W grę wchodzą pięści, kopnięcia, dźwignie itd. Nie ma litości- po prostu czysta walka, bez żadnych pomocy. 1 na 1 w ringu.

Marcin Gortat wyszedł kiedyś z propozycją (która oczywiście nie została zaakceptowana), żeby gracze mogli rozwiązywać swoje konflikty od razu na parkiecie, coś w stylu walk w NHL. Szybka 15/20- sekundowa wymiana ciosów i po problemie. Oczywiście nie obyłoby się bez wykluczenia uczestników, ale w obliczu mentalnego zwycięstwa nad przeciwnikiem, to nie miałoby znaczenia.

Pójdźmy o krok dalej.

Wyobraź sobie nową rozrywkę na Weekend Gwiazd (oczywiście nierealną). Załóżmy, że NBA wpada na genialny pomysł i do niezbyt ciekawego weekendu dodaje nowy element- pojedynek zawodników w oktagonie, na zasadach MMA. Gracze nareszcie mogliby wyładować swoją frustrację z parkietów, rozwiązać stare konflikty, czy też dać upust nienawiści do konkretnego gracza, która rosła przez lata gry w NBA. Czy nie byłoby to piękne?

Trzej gracze, którzy moim zdaniem mieliby największe szanse w tym starciu:

Lebron James (Cleveland Cavaliers)

Tak naprawdę nigdy nie widzieliśmy ciemnej strony Lebrona. A szkoda. James jest zawsze tym, który stara się łagodzić konflikty i nie pokazywać zbędnych emocji. Jednak wydaje się, że gdyby Król uruchomił w sobie wewnętrzną bestię, mógłby pokonać każdego. Chciałbym zobaczyć Jamesa, który jest naprawdę zdenerwowany i nabuzowany adrenaliną.

James ma przede wszystkim warunki do bycia bardzo dobrym fighterem.

203 centymetry wzrostu, 111 kg wagi i łatka jednego z najbardziej atletycznych graczy w historii ligi. Pseudonim L-Train (pociąg) nie wziął się przez przypadek. James jest po prostu szybszy, silniejszy od reszty. Czasami wygląda jak mężczyzna  pośród gromadki dzieci.

Ale James to nie tylko kupa mięśni. James to gracz z niesamowitą inteligencją boiskową. Nie bez powodu jego przegląd pola, czytanie gry są uważane za elitarne.

Czy James mógłby przełożyć swoje umiejętności na MMA?

Zdecydowanie. Mam to przed oczami, jak James nokautuje swojego przeciwnika nie przez siłę ciosu, a przez celność i wyczucie momentu ataku.

Lebron ma mentalność człowieka, który chce być najlepszym we wszystkim, tak, jak swego czasu Michael Jordan. Jestem pewien, że James znalazłby wewnętrzną motywację do stania się najlepszym fighterem spośród koszykarzy.

Porównanie: Stipe Miocic– obaj z Cleveland, po latach oczekiwania zdobyli upragniony tytuł dla swojego rodzinnego miasta.

Marcin Gortat (Washington Wizards)

Polska mentalność, warunki fizyczne i lata spędzone z tatą bokserem to tylko niektóre powody, dla których widziałbym Marcina jako jednego z kandydatów do triumfu w takiej gali.

Nasz rodak sztuki walki ma genach. Jego ojciec (Janusz Gortat) jest dwukrotnym brązowym medalistą Igrzysk Olimpijskich (1972 Monachium, 1976 Montreal). Jestem pewien, że syn nieraz podpatrywał podopiecznych taty i sam stawał w ringu, żeby sparować się z przeciwnikami.

Gortat wychował się w Łodzi, na Bałutach. Jak wiadomo, nie jest najbezpieczniejsze miejsce, w którym mógłbyś dorastać. Jednak dzieciństwo w takim miejscu, daje swego rodzaju szkołę życia, która owocuje w przyszłości.

I jak widać w przypadku Marcina, zaowocowało w 100%. Widziałbym Marcina w walce w stójce, przy użyciu swojego zasięgu ramion i bokserskich powiązań.

Jedno jest pewne, Marcin nie pozwoliłby sobie na nokaut i pokazałby, że nie bez powodu jest uważany za jednego z najtwardszych graczy w NBA.

Porównanie: Joanna Jędrzejczyk– Gortat tak, jak nasza mistrzyni w UFC, rozsławia Polskę na arenie międzynarodowej i sprawia, że jako Polacy możemy czuć się dumni z naszych gwiazd znanych na całym świecie.

James Johnson (Miami Heat)

Zdecydowany numer jeden spośród graczy, którzy mogliby zmierzyć się w oktagonie. Zresztą Johnson ma już doświadczenie w MMA, a od najmłodszych lat miał styczność ze sztukami walki.

Zawodnik Miami Heat jest posiadaczem czarnego pas karate, ma bilans 20-0 jako amatorski kickbokser, a do tego wygrał każdą ze swoich siedmiu walk w MMA. Pierwszą pojedynek stoczył jako 18-latek, pokonując 31-letniego wówczas Damonda Clarka.

James nie stał się fighterem przez przypadek, a sztuki walki towarzyszyły mu praktycznie od urodzenia.

Jego rodzice, którzy oboje mają czarne pasy karate, prowadzą szkołę MMA w Cheyenne (stan Wyoming). Co więcej, James jest jednym z ośmiorga dzieci państwa Johnsonów, które ma czarny pas. To się nazywa sportowa rodzina.

Johnson ma idealne warunki fizyczne. 206 cm wzrostu, 111 kg wagi, a przy tym szybkość i siła. Dodaj do tego czarny pas karate i doświadczenie na ringu. To nie jest gość, z którym chciałbyś się zmierzyć na ringu.

Johnson sam mówi, że zamierza jeszcze zawalczyć w oktagonie. Sam bardzo często o tym myśli, jednak jak wiadomo, klauzule w NBA zabraniają graczom takich rzeczy. Ale po zakończeniu kariery, kto wie? Może zobaczymy byłego już wtedy gracza NBA na ringu KSW?

Porównanie: Stephen Thomspon– obaj od najmłodszych lat, trenują w szkołach prowadzonych przez ich rodziców, a do tego ani Thomspon, ani Johnson nie przegrali jeszcze walki w kickboksingu.

Mój typ na zwycięzcę: James Johnson

A kogo Ty byś widział jako triumfatora takiej gali?

 

Zaloguj się aby dodawać komentarze