Wyrachowana Francja powalczy o złoto – mały finał w Petersburgu rozczarował

Pogb

Za nami pierwsze półfinałowe starcie na rosyjskim mundialu. W finale zameldowała się reprezentacja Francji, która pokonała Belgię 1:0. Kibice zgromadzeni na Zenit Arena z pewnością mają lekkie poczucie niedosytu, ponieważ na murawie zamiast fajerwerków, obejrzeliśmy piłkarskie szachy, o których losie zdecydował jeden stały fragment gry.

W przedmeczowych składach nie było większych zaskoczeń. Didier Deschamps dokonał jednej  zmiany w zestawieniu z ćwierćfinałowym ustawieniem na Urugwaj. Corentina Tolisso zastąpił wracający po pauzie kartkowej Blaise Matuidi. Roberto Martinez miał większy ból głowy, ponieważ musiał poradzić sobie z zastąpieniem Thomasa Meuniera na prawej obronie. W miejsce piłkarza PSG na murawie pojawił się Moussa Dembele, co zwiastowało kolejny zabieg taktyczny hiszpańskiego szkoleniowca.

Wysoki poziom, brak goli

O pierwszej połowie meczu można śmiało powiedzieć, że miała wszystko, wszystko poza bramkami. Spotkanie lepiej rozpoczęli Belgowie, którzy za sprawą Edena Hazarda dwukrotnie byli o krok od zdobycia bramki. Zawodnik Chelsea dobrze radził sobie z Pavardem, a kłopoty Trójkolorowych były coraz bardziej wyraźne. Francuzi wyraźnie oddali piłkę przeciwnikom licząc na szybkie kontry przy użyciu Kyliana Mbappe. Piłkarz PSG również czuł się dobrze na murawie, więc można powiedzieć, że dwa motory napędowe, które typowano na gwiazdę meczu przed pierwszym gwizdkiem spełniały swoje role. Mimo tak wysokiego poziomu wiele było niedokładności, po stronie belgijskiej rozczarowywał zwłaszcza Moussa Dembele, który dopiero po raz drugi otrzymał szansę występu od pierwszej minuty. We Francji nie najlepiej spisywał się Giroud, który zmarnował dobrą sytuację po dograniu Mbappe.

Warto zauważyć, że była to również połowa bramkarzy, ponieważ obaj popisali się kapitalnymi interwencjami ratując swoje drużyny przed stratą gola. Lloris wyciągnął uderzenie Alderweirelda. Po drugiej stronie Pavard stanął oko w oko z Courtoisem i również górą był bramkarz Czerwonych Diabłów. Oczekując drugiej połowy czekałem przede wszystkim na bramkę, która otworzyłaby nam ten mecz. Pierwsza część starcia Hazard vs Mbappe na remis 0:0.

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia po zmianie stron. Dośrodkowanie Griezmanna na bramkę zamienił Umtiti, który po rzucie rożnym wpakował piłkę do siatki Courtoisa. Belgia musiała od tego momentu atakować, a to zwiastowało nam grzmoty, a jednocześnie wiele okazji do kontry. Co ciekawe korner wywalczył Oliver Giroud, który nie grał najlepiej w pierwszej części. W 54. minucie mieliśmy pierwszą okazję do podwyższenia prowadzenia. Kylian Mbappe zapewnił nam kolejną dawkę magii podając piętą idealnie w tempo do Giroud, ale defensywa Belgii zdążyła zablokować do uderzenie.

Martinez nie czekał długo z reakcją. W 60. minucie na boisku pojawił się Dries Mertens, żeby zwiększyć siłę ognia. Od tego momentu Belgowie stworzyli sobie dwie bardzo dobre sytuacje w kolejnych pięciu minutach. Najpierw nieczysto w piłkę trafił de Bruyne, a kilka chwil później głową przestrzelił Fellaini. Kolejne minuty nie były już tak obfite w sytuacje bramkowe. Czerwone Diabły krażyły wokół pola karnego, ale groźnych okazji z tego nie było. Deschamps wpuszczał kolejnych defensywnych pomocników, żeby ryglować środkową strefę boiska. Ostatecznie to Francja dowiozła wynik i zapewniła sobie udział w wielkim finale.

Sam Hazard meczu nie wygra, Francja ma drużynę

Podsumowując to spotkanie trzeba powiedzieć, że Belgia miała dzisiaj na boisku tylko Edena Hazarda. Dwukrotnie drużynę uratował jeszcze Thibaut Courtois, jednak to by było na tyle. Francuzi zaprezentowali kolektyw. Pierwszym obrońcą był Oliver Giroud i trzeba przyznać, że taka reprezentacja Trójokolorowych będzie faworytem meczu finałowego. Na wielkie wyróżnienie zasługują przede wszystkim Umtiti, Varane, Matuidi i Mbappe. Moim zdaniem tytuł piłkarza meczu powinien zgarnąć stoper Realu, ponieważ to co wyprawił w obronie było niesamowite. Za defensorem Barcelony przemawia z kolei zdobyty gol. Nie wiem, w każdym bądź razie wygrała drużyna lepsza, jednak to spotkanie mocno mnie rozczarowało, szczególnie w drugiej połowie. Spodziewałem się meczycha przez wielkie M, jak podczas starcia Belgii z Brazylią, a otrzymaliśmy przypaloną kolację. Nie ważne z kim Francja zmierzy się w finale, jedno jest pewne, będą faworytem w tym meczu i szczerze mówiąc mocno się zdziwię, jeśli tak kunktatorska drużyna nie zdobędzie tytułu. Z taką obroną łatwo o końcowy sukces, a gdy dodamy do tego siłę w każdej formacji tworzy nam się drużyna marzeń z konsekwentnie realizowaną taktyką. Głównym zadaniem chłopców Deschampsa będzie teraz potwierdzenie ambicji i wygranie finału, przy okazji zmazując ból z 2006 roku.