Wygłodniałe bestie Simeone postraszyły Real!

Przed dzisiejszym spotkaniem mało kto sądził, że ta rywalizacja przyniesie tyle emocji. Real jechał na Vicente Calderon z ogromną zaliczką, jednak gospodarze wierzyli w remontadę. Atletico pożegnało swoją świątynię zwycięstwem 2:1 i genialnym widowiskiem, które z cała pewnością przejdzie do historii futbolu.

Mecz rozpoczął się od piekielnie mocnego uderzenia Atleti. Podopieczni Cholo wyglądali jak spuszczeni ze smyczy. Nacierali na rywala z pasją i agresją. Zawodnicy Realu dosłownie nie wiedzieli co się dzieje. Simeone bardzo mocno zmotywował swoich graczy, którzy wyszli na boisko z chęcią jak najszybszego zdobycia gola. Udało im się w 12. minucie po znakomitym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Koke piłkę do siatki skierował Saul Niguez. Pierwszy krok wykonany. Jeszcze dwa. Mineło pięć minut i w polu karnym faulowany był Torres. Sędzia Cakir wskazał na rzut karny. Jedenastkę na bramkę zamienił Griezmann, choć Keylor Navas powinien był to złapać. Stadion eksplodował z radości. Kibice uwierzyli, że ich piłkarze są w stanie dokonać remontady. W kolejnych minutach gospodarze popełnili spory błąd, po bramce na 2:0 znacząco spuścili z tonu. Cofnęli się na własną połowę i oddali inicjatywę gościom. Owszem nadal grali agresywnie przez co arbiter miał bardzo trudne zadanie. Drugi kwadrans tego meczu to przede wszystkim gra faul za faul. Sędzia zaczął temperować obie drużyny żółtymi kartkami i można było zakładać, że któraś z ekip nie skończy tej rywalizacji w komplecie. Real opanował boiskowe wydarzania i w końcówce pierwszej części gry zdobył gola, który okazał się decydujący.

To co zrobił Benzema z obrońcami Atletico to czysta poezja. Warto zauważyć, że skręcił w tej sytuacji trzech nominalnych stoperów gospodarzy. Wyglądali oni jak bierni obserwatorzy tego widowiska, którzy po prostu korzystają z najlepszego miejsca do oglądania. Po bramce Isco zdecydowanie zeszło z gospodarzy powietrze. Nie ma co się dziwić, by awansować potrzebowali kolejnych trzech trafień.

Swoją drogą w tym miejscu warto zastanowić się nad sensem przepisu o golach wyjazdowych. Ta zasada został wprowadzona w 1965 roku, była postrzegana jako lepsze rozwiązanie niż dodatkowy rozstrzygający trzeci mecz lub niesprawiedliwy rzut monetą. Obecnie moim zdaniem jest przestarzała i trzeba ją zmienić. Największy problem powoduje to, że zespół zdobywający gola na wyjeździe ma ogromną przewagę. Owszem w tym przypadku nie miało to miejsca, jednak myślę że to najwyższy  czas, by dostosować ten przepis do obecnych czasów.  Dzięki temu rywalizacja będzie bardziej sprawiedliwa i emocjonująca, a zespoły gospodarzy nie będą grać na własnych boiskach z nożem na gardle, by nie stracić bramki.

Po zmianie stron to nadal było dobre spotkanie, choć nie miało już takiego napięcia. Gol Isco sprawił, że bestie Simeone były znacznie spokojniejsze. Zeszło z nich ciśnienie. Goście w pełni kontrolowali rywalizację, znakomicie utrzymując się przy piłce w środku pola. Na Kroosa, Casemiro i Modrica nie było mocnych.  Głównie pochwalić trzeba Lukę Modrica. Ten zawodnik udowodnił, że w pełni zasługuję, by być określany mianem najlepszego pomocnika świata. W pierwszej części, gdy Real był słabszy to właśnie Chorwat brał grę na siebie, wygrywał pojedynki i prezentował się znakomicie.

W Atletico zdecydowanie najlepszym artystą był Yannick Ferreira Carrasco. Belg znakomicie szarpał na bokach. Ten skrzydłowy ma genialny ciąg na bramkę, stwarzał dziś Realowi mnóstwo kłopotów. Najpierw problemy miał z nim Marcelo, będący w bardzo dobrej formie. Po przerwie pomimo tego, że mecz był już praktycznie rozstrzygnięty dopadł nową ofiarę. Tym zawodnikiem był Danilo. Prawy obrońca kupiony za ogromne pieniądze, został przez Carrasco wsadzony na karuzelę. Kręcił nim od lewej do prawej. Brazylijczyk wyglądał jakby właśnie skończył udział w ostatniej konkurencji Turbokozaka “Nie kręć, że strzelisz”. To właśnie po jego błędzie Atletico mogło wrócić do gry. Doskonałą okazje miał Gameiro. W tej sytuacji musiała paść bramka, jednak znakomitym refleksem popisał się Keylor Navas. Grę Danilo doskonale podsumował Zidane, który nie dowierzał jak można być tak fatalnym. Drzwi dla tego zawodnika w letnim oknie transferowym będą szeroko otwarte, jednak ta inwestycja Realowi się nie zwróci. Żeby znaleźć chętnego kupca, będzie trzeba oddać go za grosze.

Byliśmy dziś świadkami fenomenalnego spotkania szczególnie przez pierwsze 45. minut. Druga połowa była dużo mniej emocjonująca. Real w tym dwumeczu był zdecydowanie lepszy. Choć strach z pewnością zajrzał im w oczy przy wyniku 2-0. Ronaldo dał im awans swym koncertem na Bernabeu, jednak na Calderon był zupełnie poza grą. Portugalczyk nie ma się czym martwić. Jego drużyna jest w finale, a on pewnie kroczy po kolejną Złota Piłkę w swej karierze. Problemy po spotkaniu będzie miał Griezmann. Francuz był kompletnie niewidoczny w tym starciu, nawet rzut karny był dla niego ogromnym problemem. Rozczarował zarówno kolegów, jak i trenera. Najwięksi gracze świata błyszczą w kluczowych starciach, co pokazał CR7 swoim hat-trickiem. W grze Griezmanna nie było widać iskry geniuszu. Drużynie Simeone zabrakło kogoś kto mógłby dołączyć do Carrasco i zaprowadzić ich do finału, który zapowiada się pasjonująco. Real odniósł dziś porażkę. Juventus ciągle jest niepokonany. Piekielnie mocna siła ofensywna BBC1 (Bale, Benzema, Cristiano) kontra najlepsza defensywa BBC2 (Barzagli, Chiellini, Bonucci) to będzie fantastyczne widowisko w Cardiff.

Zaloguj się aby dodawać komentarze