Noc w NBA: ,,Chcę ich zabić”, czyli Superman gra przeciwko byłemu zespołowi, a my obstawiamy mecze i walczymy o 288 PLN!

Trade deadline coraz bliżej i w NBA zaczyna dziać się naprawdę sporo. Wymiana Blake’a Griffina może być tylko początkiem gorącego okresu transferowego. Ale my też nie zwalniamy tempa. Dzisiaj zostanie rozegranych 8 spotkań, obstawiamy dwa mecze. Do dzieła!

Zdarzenie: kto wygra mecz Atlanta Hawks – Charlotte Hornets?

Typ: Charlotte Hornets

Atlanta Hawks zajmuje dopiero 14. miejsce w Konferencji Wschodniej z bilansem 15-35. Ale to nie jest niespodzianka. Ten zespół nie miał być dobry i zgodnie z oczekiwaniami, nie jest. Hawks są słabi po obu stronach boiska, bo praktycznie w każdej statystyce znajdują się w trzeciej dziesiątce ligi: 21. miejsce w ilości zdobywanych punktów, 23. w traconych, 24. efektywność ofensywna i 26. efektywność defensywna. Można powiedzieć, że są przeciętni/słabi aż do bólu.

Czołową postacią Jastrzębi jest Dennis Schröder. Niemiec zalicza przeciętnie 19.6 punktów, 3 zbiórki i 6.5 asyst w każdym spotkaniu. Włodarze Hawks postawili na niego. To na nim chcą budować zespół. Czy jest to właściwa osoba na właściwym miejscu? Nie wydaje się, żeby jego upside (sufit) leżał wysoko. Jako rozgrywający w zespole kalibru mistrzowskiego może funkcjonować, ale nie widzę go jako czołowej postaci teamu zdobywającego tytuł. Nie jestem pewien, czy Schroder jest w stanie przeciągnąć swoich kolegów poza pewną górkę i czy sprawia, że jego partnerzy są lepsi. Jak na razie tego nie pokazuje.

Problemem jest na pewno jego skuteczność. Nigdy nie był świetnym strzelcem za trzy (32.3% w karierze), ale te rozgrywki są szczególnie nieudane pod tym względem. Niemiec trafia zaledwie 29.2% swoich prób zza łuku, co w obecnej NBA jest niedopuszczalne. Ostatnie 3 mecze to absolutna niemoc strzelecka – 13/41 z gry i 1/10 za trzy punkty. Jego postawa na pewno nie pomaga w wygrywaniu, chociaż jak wiemy, nie to jest celem Jastrzębi w obecnych rozgrywkach.

Co dalej zrobią Hawks ze swoim liderem? Nie sądzę, żeby zdecydowali się na jego wymianę, chociaż… w tej lidze nic nie jest wykluczone, co pokazało przejście Blake’a Griffina do Detroit Pistons.

Przejdźmy teraz do gości.

Charlotte Hornets to jeden z największych zawodów tego sezonu. Szerszenie miały być pewniakiem do bycia w playoffach, a w tym momencie nic nie wskazuje na ich awans (11. miejsce na Wschodzie z bilansem 20-29). Problemem jest brak zastępstwa dla Kemby Walkera. Kiedy rozgrywający siada na ławce rezerwowych, gra zespołu siada razem z nim: różnica wynosi aż 19 punktów 100 posiadań, co jest olbrzymią dysproporcją. Widać, jaki ma wpływ na wynik. Najlepiej, jakby był na parkiecie przez całe 48 minut, ale to jest zwyczajnie niemożliwe. W obliczu kontuzji Kevina Love’a to właśnie Kemba jest wymieniany jako kandydat do zastąpienia go w składzie na Mecz Gwiazd. Gdyby brać pod uwagę statystyki indywidualne, to na pewno na to zasługuje – średnio 22.1 punktów i 5.8 asyst. Problemem tutaj jest brak wyników zespołu. Jeżeli Hornets liczą jeszcze na nawiązanie walki o ósemkę, to muszą zacząć w końcu grać lepiej. Jak nie teraz, to kiedy.

Poza Walkerem jedynym jasnym punktem Charlotte jest na pewno Dwight Howard, który zalicza małe odrodzenie. Przypomnijmy, że w zeszłym sezonie występował w barwach Hawks (swoją drogą, urodził się w Atlancie), ale postanowiono z niego zrezygnować. Dwight jest delikatny, ale pamiętliwy. Nie zapomniał i nie wybaczył byłej drużynie.  Przed piątkowym starciem powiedział:

,,I wanna kill them.”

Można powiedzieć, że mu się udało. Howard zanotował 18 punktów, 15 zbiórek i aż 7 bloków, kompletnie dominując. Mogliśmy sobie przypomnieć, dlaczego jest jednym z najlepszych obrońców w historii. W końcu nie przez przypadek był trzykrotnie z rzędu nagrodzony statuetką dla Defensora Roku.

Piątkowy mecz odbył się w Charlotte, a dzisiaj Dwight po raz pierwszy wróci do Atlanty. Można się spodziewać, że tamto morderstwo mu nie wystarczyło i będzie chciał uśmiercić swoich byłych kolegów po raz kolejny.

Spójrzmy jeszcze na bezpośrednią rywalizację tych ekip. Pierwsze dwa spotkania tych zespołów tym sezonie wygrało Charlotte. Patrząc szerzej, w aż 5 z 6 ostatnich starć górą byli Hornets i za każdym razem byli w stanie pokryć handicap wystawiony przez bukmacherów. Według mnie dzisiaj będzie podobnie i to właśnie goście będą górą. Widzieliśmy, jak bardzo zmotywowany był ostatnio Howard (co nie zdarza mu się często) przeciwko swojej byłej drużynie. Szerszenie są coraz dalej od awansu do playoffów i takie pojedynki muszą po prostu wygrywać. Hawks są w takim miejscu, że każde zwycięstwo nie jest im na rękę i triumf nad Timberwolves można uznać za wypadek przy pracy. Wisienką na torcie powinien być bój pomiędzy Schroderem a Walkerem, ale w tym przypadku moim zdaniem zwycięsko wyjdzie ten drugi. Dlatego stawiam na Charlotte Hornets.

 Do analizy użyłem Darmowy Skarb Kibica NBA przygotowany przez naszą redakcję. Żeby mieć jak największe szanse na celny typ, warto przyjrzeć się dokładnie drużynom, ich wynikom, statystykom itd. Dzięki temu zmaksymalizujemy szansę na zysk. 

Zdarzenie: Boston Celtics – New York Knicks: Kristaps Porzingis zdobędzie (razem z dogrywką) poniżej/powyżej 22.5 punktów

Typ: poniżej

Powiedzieć, ze Kristaps Porzingis nie lubi Boston Cetlics, to jak nic nie powiedzieć. Tzn., nie żeby mi coś mówił na ten temat. Niestety, nie rozmawialiśmy, ale może kiedyś…. To zwykły test oka.

W tym sezonie Łotysz kompletnie nie radzi sobie z fantastyczną defensywą podopiecznych Brada Stevensa.

W pierwszym meczu w Bostonie trafił zaledwie 3 z 14 rzutów, co dało ostatecznie 12 punktów. A to był okres, w którym Porzingis był rewelacją ligi i zdobywał po 30 oczek w każdym starciu i robił to jak na zawołanie. Celtics zdołali go zatrzymać, co wtedy było wielkim wyczynem.

Ale to i tak nic w porównaniu do tego, co zrobili później w Madison Square Garden.

W kolejnym spotkaniu Porzingis zanotował swój najgorszy występ w trakcie kariery w NBA. Chyba można się pokusić o taką tezę. Kristaps zdobył zaledwie 1 punkt. Ale to nie jest tak, że nie próbował. Próbował, starał się, ale mu po prostu nie wychodziło. Łotysz skończył ze skutecznością 0 na 11 z gry, nie mogąc kompletnie złapać rytmu. Jedyny punkt udało mu się zdobyć z linii rzutów wolnych. Do swojego dorobku dołożył jeszcze 2 straty i 4 faule. To jeden z tych występów do zapomnienia. Gdyby mógł, to wymazałby to z pamięci.

Dzisiaj zobaczymy trzeci odcinek rywalizacji Celtics – Knicks. Czy zobaczymy odrodzenie Zingisa? Moim zdaniem nie.

Boston dysponuje cały czas najlepszą defensywą w lidze: 1. efektywność defensywna i 2. miejsce pod względem zdobywanych punktów. Granie przeciwko tej obronie nie jest komfortowe, o czym przekonali się mistrzowie NBA. Fakt, że Stephen Curry zdobył 49 punktów, ale Brad Stevens wybrał taką taktykę – pozwolił na popisy Curry’ego, odcinając kompletnie pozostałych zawodników (Kevin Durant trafił zaledwie 5 z 17 rzutów, Klay Thompson przeszedł poza meczem, a Draymond Green nie mógł wstrzelić się zza łuku). I ta taktyka prawie przyniosła efekty, bo mistrzowie NBA prawie przegrali na własnym parkiecie.

Warto też dodać, że Knicks u siebie, a Knicks na wyjeździe to dwie, zupełnie inne drużyny: bilans 16-9 w porównaniu do 7-19. Jak myślisz, który jest we własnej hali, a który w halach rywali? Domyśl się, ale odpowiedz pewnie znasz. Podobnie jest z Porzingisem. W domu zalicza o 3.4 punktów więcej (24.9) niż poza Nowym Jorkiem (21.5).

Po świetnym starcie sezonu Łotysz zwolnił trochę i nie jest już taki gorący. W 6 z 9 ostatnich pojedynków nie był w stanie przekroczyć 21 punktów.

Biorąc pod uwagę świetną defensywę Celtics i kłopoty Kristapsa w starciu z tą ekipą, stawiam na under punktowy gwiazdy New York Knicks.

Tak wygląda gotowy kupon. Tym razem za stówkę mamy do wyciągnięcia prawie 290 PLN. Piszcie w komentarzach, co sądzicie w moich typach.

Powodzenia!