Najlepszy Mecz Gwiazd od lat! Lebron James triumfuje i zgarnia statuetkę MVP

Minionej nocy byliśmy świadkami najlepszego All-Star Game od dłuższego czasu. Górą okazał się Team Lebron, który wygrał 148:145 nad zespołem Stephena Curry’ego. Statuetkę dla najbardziej wartościowego gracza tego spotkania otrzymał zasłużenie James, dla którego jest to trzecia tego typu nagroda w karierze. Oglądaliście? Jeśli nie, to łapcie krótką relację z tego widowiska.

 Totolotek bonus – dowiedz się więcej!

Typ, który zaproponowałem na to spotkanie okazał się skuteczny. Tak, jak się spodziewałem, zawodnicy wzięli to starcie na serio i bronili zdecydowanie lepiej. Suma punktów była prawie o 50 punktów niższa niż linia wystawiona przez bukmacherów. A my typowaliśmy under.

Przejdźmy jednak do głównego dania tego wieczoru.

Tegorocznej odsłonie Meczu Gwiazd towarzyszyły wątpliwości. Zmiana formuły miała pomóc w zmartwychwstaniu tego eventu, ale tak na dobrą sprawę nie wiem, czy ktokolwiek w to wierzył. Teraz możemy powiedzieć to głośno i wyraźnie:

All-Star Game is back!

Chciałoby się powiedzieć: w końcu. Tęskniliśmy za tym. Brakowało nam tego. I dostaliśmy produkt na najwyższym poziomie. Mecz, w którym najlepsi zawodnicy na świecie walczyli ze sobą. Połączenie efektownych akcji, wsadów z odrobiną rywalizacji. Czy może być coś piękniejszego dla fana koszykówki? Nie sądzę.

Jeszcze na 6:56 do końca spotkania Team Curry prowadził 133-120, ale od tego czasu zespół Lebrona Jamesa zaczął swój comeback. Casey wystawił piątkę, składającą się z pięciu najlepszych zawodników w jego składzie: Irving, Westbrook, George, James i Durant (tutaj możnaby dorzucić jeszcze Davisa). Skład bez centra, czyli znak pójścia all-in. Ten ruch przyniósł efekty, bo praktycznie dwie minuty później na tablicy wyników widniał już remis. To zapowiadało wyrównaną końcówkę i tak też było.

Król wziął sprawy w swoje ręce, bo chciał wygrać. Było widać od początku, że jest zmotywowany. I kiedy przyszła odpowiednia chwila pokazał, dlaczego jest najlepszym koszykarzem na świecie.

Najpierw klasyczny trójka w wykonaniu Jamesa, który wykorzystał fakt, że krył go Embiid i doprowadził do remisu 144:144. Ileż to już tego typu wielkich rzutów trafił Lebron w swojej karierze. To klasyczne odejście w lewo, to jego znak firmowy.

Po tym, jak Giannis Antetokounmpo trafił tylko jednego osobistego, Team Lebron miał szansę na wyjście na prowadzenie i tak też się stało. Zrobił to oczywiście Król.

W odpowiedzi Harden nie trafił za trzy, a przeciwnicy przeszli szybko z obrony do ataku i Westbrook zdobył łatwe 2 punkty.

Curry i spółka mieli jeszcze szansę na doprowadzenie do wyrównania, co byłoby idealnym zwieńczeniem tego fantastycznego spotkania. Zobacz, tylko jak bardzo Steph chciał oddać ten rzut, jednak fantastyczna defensywa rywali nie pozwoliła mu na to, a DeMar DeRozan nie zdążył już oddać próby przed końcowa syreną. Spójrz tylko na tę intensywność w obronie ostatniej akcji. Każdy z zespołu Lebrona (no, może poza Irvingiem) był niesamowicie zaangażowany w zatrzymanie ostatniej akcji rywali. Biegają, krzyczą i chcą wygrać. Tak było zresztą przez cały mecz, ale im bliżej końcówki, tym rozgrywka była coraz bardziej zacięta.

Ostatecznie Team Lebron 148:145 w najlepszym Meczu Gwiazd ostatnich lat.

Statuetkę MVP jak najbardziej zasłużenie otrzymał James, który zanotował 29 punktów, 10 zbiórek i 8 asyst. Jest to już trzecie tego typu wyróżnienie w karierze, dzięki czemu zrównał się takimi legendami jak (kolejność przypadkowa) Shaquille O’Neal, Kobe Bryant, Michael Jordan, Bob Pettit i Oscara Robertsona. Tylko Kobe i Pettit zdołali dołożyć jeszcze jedną nagrodę, więc Król ma kolejny rekord do pobicia przed sobą. Było widać niesamowite zaangażowanie Lebrona w trakcie całego pojedynku. Wyszedł jako kapitan i grał jak kapitan. Pokrzykiwał, dyrygował, dowodził. A po meczu był po prostu szczęśliwy.

Czy widziałeś kiedykolwiek tyle defensywy w Meczu Gwiazd? W całym spotkaniu odnotowano 20 przechwytów i 8 bloków, co uwierz mi nie zdarza się często w Meczu Gwiazd. Zawodnicy chcieli po prostu bardziej. Widać to było po ich mimice twarzy, ale głównie po ich grze. Były podwojenia, był pressing na całym parkiecie i było granie na serio, czyli coś, czego przez długie lata nie mieliśmy okazji .

Była zabawa, uśmiechy, rywalizacja i walka w jednym, co sprawia, że ten event miał po prostu wszystko, czego może chcieć przeciętny kibic.

Doszło nawet do tego, że sami gracze narzekali na gwiazdki i brak fauli Przypominasz sobie kłótnie z sędziami w All-Star Game? Ja nie. Intensywność była na bardzo wysokim poziomie, co przełożyło się na jakość widowiska.

Ta noc była też okazją do zjednoczenia starych kumpli.

W jednym zespole znalazły się dwie pary, które rozstały się w nie do końca najlepszych stosunkach: James i Irving oraz Westbrook i Durant. Jednak nie było widać żadnego napięcia w powietrzu. Panowie ewidentnie zostawili przeszłość za sobą i postanowili się dobrze razem bawić.

Kyrie i Lebron na pewno wspominali stare czasy w Cleveland i pewnie śmiali się z Kevina Love’a:

Po odejściu KD do Golden State Warriors jego relacja z Russellem uległa, delikatnie mówiąc, ochłodzeniu. Sam Durant przyznał, że popełnił błąd, nie informując swojego byłego kumpla o odejściu.

Ale topór wojenny został zakopany, co do tego nie ma wątpliwości. Były piątki, wspólne rozmowy i może nie jest to to, co kiedyś, ale nie są już na pewno wrogami.

Są w życiu rzeczy ważniejsze niż koszykówka.

Ale żeby nie było tak kolorowo, znalazło się też kilka minusów.

Wszyscy pamiętamy występ Edyty Górniak podczas Mundialu w 2002 roku w Korei i Japonii. Fergie chyba też to widziała, bo postanowiła przebić naszą piosenkarkę.

Dramat.

Reakcje Jimmy’ego Kimmela i Draymonda Greena mówią wszystko.

Wróćmy jednak na boisko. Było super, tylko skuteczność trochę zawiodła, bo oba zespoły trafiły razem… 36 ze 123 rzutów oddanych za trzy, co daje skuteczność na poziomie 29%.

Najgorzej w tej kwestii wypadła trójka z Team Steph. Kapitan zanotował tylko 4 na 14 (w tym 2/12 za trzy), Harden 5/19, a Kyle Lowry 2/11.

No i Marv Albert nie powinien już komentować. Jest za stary. Tyle razy pomylił nazwiska zawodników, że wpadki Wojciecha Michałowicza to przy tym nic. Albo przeniósł się do alternatywnej rzeczywistości, w której druga kwarta, zamieniła się nagle w czwartą.

Magia.

Na koniec jeszcze skrót z całego meczu dla tych, co nie widzieli. Obejrzyj, bo warto.

Lebron James zapowiadał, że będzie walka i tak też się stało. Nowy format okazał się zbawieniem dla umierającego Meczu Gwiazd. Możemy teraz stwierdzić, że pomysł z draftem (propsy dla Adama Silvera), pomieszaniem konferencji okazał się strzałem w dziesiątkę i był po prostu świetny. Cały czas byliśmy świadkami wyrównanej rywalizacji, szczególnie w czwartej kwarcie. Byliśmy świadkami najlepszego All-Star Game ostatnich lat i to spotkanie może być puszczane jako reklama najlepszej koszykarskiej ligi na świecie. Każdy dostał to, co chciał – efektowność i wyrównaną walkę. NBA, po raz kolejny nas nie zawiodłaś.

Dziękujemy.