Marcin Gortat i Washington Wizards: czy ten związek przetrwa próbę?

Po meczu nr 7 Półfinałów Konferencji Wschodniej nastały długie wakacje dla Washington Wizards. Jest to lato pełne decyzji dla włodarzy stołecznego klubu: co zrobić z Otto Porterem, kok wzmocnić ławkę itd. Do tego dochodzą wątpliwości co do przyszłości Marcina Gortata, naszego rodzynka w NBA. Czy Polak będzie Czarodziejem w następnym sezonie?

Sezon skończony, pora na podsumowania. A jak wiemy, Marcin Gortat nie należy do tych małomównych, więc można było spodziewać się, że zabierze głos. I przemówił:

,,Nie opuściłem żadnego meczu, ani nawet treningu. Drużyna miała świetny sezon, ja siebie oceniam przeciętnie, może dobrze. Gram na najbardziej niedocenianej pozycji. W NBA nie szanuje się już środkowych, nie uważa się ich za cenną część drużynowej układanki. Tymczasem ja na wiele sposobów poświęcałem się, abyśmy wygrywali. Walczyłem o zbiórki, stawiałem zasłony. Nie możesz mieć w zespole, tylko zawodników zdobywających punkty.”

I tu dochodzimy do wartości Gortata. Bo tak naprawdę, kiedy jako przeciętny kibic koszykówki zobaczysz statystyki Polaka, to na pierwszy rzut oka nie ma się czym ekscytować. Dajmy na to: 6 punktów, 11 zbiórek, asysta i blok. Jednak to, co nasz rodak daje na parkiecie, jest niewidoczne w statystykach.

To jak ten pracownik, który nie ważne, jakie są okoliczności, ale zawsze pojawi się w pracy. Śnieg, deszcz, grad, Armagedon, cokolwiek- Pan Mirek jest punktualnie o 6:00 gotowy do ciężkiej harówki. Co by nie mówić, to na Gortacie zawsze można polegać. Był jednym z pięciu zawodników w tym sezonie, którzy nie opuścili ani jednego z 82 spotkań sezonu regularnego. Ironman.

Przez lata gry w NBA Polski Młot opanował do perfekcji jedną z najważniejszych umiejętności dla podkoszowego- stawiania zasłon. Przez cały sezon regularny Polak przewodził lidze w tzw. Screen assists, czyli punktach, które zostały bezpośrednio zdobycie po zasłonie Gortata. Będąc obrońcą, nie chcesz nadziać się na twardego picka postawionego przez naszego rodaka, oj nie chcesz. Może nie są to zawsze do końca czysto stawiane zasłony, ale większość graczy w lidze robi to w ten sposób. Grasz tak, jak pozwalają sędziowie. Najważniejsze jest to, że Polak znalazł swoją niszę, w której jest dobry, a rzekłbym nawet elitarny.

W playoffach wyszła wartość Gortata jako zbierającego. Z 11 zbiórkami na mecz Polak jest trzeci na liście najlepiej grających na tablicach graczy. Jednak warto zauważyć, że dwaj zawodnicy przed nimi, DeAndre Jordan i Russell Westbrook, zagrali tylko w pierwszej rundzie (Jordan 7 meczów, Westbrook 6). Polak odpadł dopiero po siedmiomeczowym boju z Celtics w Półfinale Konferencji Wschodniej, co daje mu łącznie 13 spotkań. Jeśli patrzeć na zawodników, którzy zagrali minimum w dwóch rundach tegorocznych playoffów, to Gortat przewodzi wśród zbierających. Nieźle, prawda?

Co dalej?

Jak pamiętamy, Gortat podpisał w 2014 roku kontrakt na 60 milionów dolarów na 5 lat. Przez następne 2 lata jego sytuacja będzie w rękach włodarzy ze stolicy USA. Dopiero w 2019 roku Polski Młot stanie się wolnym agentem i będzie mógł decydować o swojej przyszłości.
,,Wiem, jak ten biznes działa, i jestem gotowy na wszystko. Jestem najstarszy w drużynie, a klub zakontraktował przed rokiem grającego na tej samej pozycji Iana Mahinmiego. Latem razem z moim agentem spotkamy się z generalnym menedżerem i zobaczymy, co z tego wyniknie.’

W tym momencie Gortat jest ,,zakładnikiem” klubu. Oczywiście, może spotkać się z agentem, porozmawiać o swojej przyszłości, ale na koniec dnia, to nie od niego zależy, jaka będzie jego przyszłość w NBA.

Wydaje się, że racjonalnym rozwiązaniem dla Wizards powinno być wymienienie Polaka. Mając w obwodzie młodszego Mahinmiego, z którym dopiero w zeszłe wakacje podpisano lukratywny kontrakt wydaje się, że nie ma miejsca dla Gortata w Wizards. Bardzo prawdopodobne, że Polak zmieniłby klub nawet w trakcie bieżącego sezonu.

Jednak jest jedno ,,ale”.

Stawianie na Mahinmiego w skali makro nie wydaje się dobrym rozwiązaniem. Francuz jest jedynie o 2 lata młodszy i rozegrał tylko jeden niepełny sezon w roli startera (sezon 2015/16, 71 meczów w pierwszej piątce). Co więcej, tylko w jednym sezonie Mahinmi grał więcej niż 20 minut na mecz. Będąc generalnym menedżerem Wizards Chcesz takiemu zawodnikowi powierzyć przyszłość?

Oczywiście można próbować grać większe minuty Markieffem Morrisem jako środkowym. Liga idzie w kierunku gry niżej i wystawianie zawodników 200-centymetrowych na pozycji numer pięć nikogo już nie dziwi. Wydaje się, że klasyczni centrzy to przeżytek. Teoretycznie, po co mieć zawodnika, który nie jest szczególnie uzdolniony technicznie?

Jednak jak pokazał dzisiejszy mecz numer jeden serii Celtics- Cavaliers, bez nominalnego podkoszowego nie jesteś w stanie egzystować. James i spółka dosłownie rozjechali Celtów w pomalowanym, a Thompson i Love zrobili sobie festiwal zbiórek na atakowanej tablicy w Bostonie. Ewidentnie wychodzi brak klasycznego środkowego w szeregach Celtów, który mógłby zrobić tę całą brudną robotę. W taką charakterystykę idealnie wpasowuję się Marcin Gortat.

Czy Celtowie będą próbowali pozyskać Polaka w off-season

Nie wydaje się, żeby Danny Ainge próbował pozyskać Gortata, który nie do końca wkomponowuje się w filozofię drużyny z Massachusetts. Ale kto wie, może chcąc poprawić piętę achillesową, jaką jest gra na tablicach, Celtics odezwą się do Wizards z propozycjami za Polaka. Horford rozciągający grę i Gortat stawiający twarde zasłony i walczący na deskach. Czemu nie?

Jakie są inne miejsca, do których Polak mógłby być potencjalnie wymieniony?

Dobrym rozwiązaniem byłaby wymiana do Golden State Warriors, tylko w tym wypadku Gortat musiałby się liczyć z mniejszą rolą. Polak w miejsce Zazy Pachuli byłby zdecydowanym ulepszeniem dla Warriors. Gra podopiecznych Steve’a Kerra w dużym stopniu opiera się na grze po zasłonach, czyli tego, w czym Gortat jest elitarny. Wyobraź sobie, ile miejsca kreowałyby picki stawiane przez Polskiego Młota Stephowi Curry’emu czy Kevinowi Durantowi. Co więcej, ile miejsca miałby sam Polak w obliczu różnych pułapek, podwojeń na jego kolegach z drużyny. Na przeszkodzie może stanąć wysokość kontraktu Polaka, więc prawdopodobnie najszybciej moglibyśmy zobaczyć Polskiego Młota w barwach Wojowników dopiero za 2 lata.

Zatem czego spodziewać się po przyszłości Polaka?

Myślę, że nie w najbliższym czasie nie ma co się spodziewać zmiany barw klubowych Marcina. Gortat jest zbyt dużym profesjonalistą, żeby go tak po prostu oddawać. Trudno znaleźć solidnego zawodnika, na którego zawsze można liczyć.

Moim zdaniem powinniśmy być dumni z naszego rodaka. To nie jest tak, że w NBA gra się ot, tak. To są lata ciężkiej pracy, hektolitry potu na treningu i różnych wyrzeczeń w życiu prywatnym. Samo dostanie do najlepszej koszykarskiej ligi świata jest ciężkie, ale utrzymanie się w niej to jest dopiero wyczyn. A Polski Młot, nie dość, że został w lidze, to wyrobił sobie markę i jest podstawowym, a przede wszystkim ważnym graczem swojego zespołu. Możesz go nie lubić za to, jaki jest, nieraz arogancki, czasami niepoprawny. Możesz krytykować Gortata, że nie gra w kadrze. Ale na koniec dnia, do punktu, gdzie teraz się znajduje, doszedł sam swoją ciężką pracą. Więc myślę, że ja, Ty, powinniśmy uszanować to i po prostu cieszyć się z faktu, że mamy polski, a co najważniejsze widoczny akcent w NBA.

Zaloguj się aby dodawać komentarze