Jak zapracować na szacunek? – lekcja w wykonaniu Jagiellonii Białystok

Liga Europy

Czwartek na boiskach Ligi Europy już za nami. Tym razem zaliczyliśmy jeden euroblamaż. Lech był bardzo blisko dołączenia do Górnika Zabrze, ale tym razem się uratował. Na największy szacunek zasłużyła Jagiellonia strzelając cztery gole w Portugalii i eliminując Rio Ave. W 3. rundzie zobaczymy trzy polskie drużyny, bo dołączy również odpadająca z Ligi Mistrzów, Legia Warszawa.

AS Trenczyn vs Górnik Zabrze

Przed wyjazdem Górników na Słowację wydawało się, że podopieczni Marcina Brosza mają szansę na awans. Rzeczywistość okazała się bolesna. Z drugiej strony nikt nie oczekiwał od Zabrzan sukcesów w europejskich pucharach. Sukcesem było już przejście Zarii Balti. Tym razem przeciwnik okazał się zbyt mocny. We wszystkich rozegranych w tym sezonie spotkaniach Górnika Zabrze mieliśmy wyniki underowe. Tym razem było overowo, i to aż nadto. AS Trenczyn dał ekipie z ekstraklasy lekcję futbolu. Warto wspomnieć, że w poprzednim sezonie przegrali u siebie aż osiem spotkań i mieli najgorszą defensywę w lidze. Koncentracja i nastawienie Górnika na odwrócenie losów tej rywalizacji zakończyły się wraz z pierwszym golem dla gospodarzy, który padł po samobóju Igora Angulo. Hiszpański super snajper tym razem pomylił bramki i wycelował między słupki Loski. Na drugi i kończący cios nie trzeba było długo czekać. W 20. minucie podwyższył Catković po dograniu znakomitego w tym dwumeczu Azango. Do końca meczu pozostało 45 minut, jednak nikt nie łudził się w kwestii awansu. 59. minuta przyniosła nam trzecie trafienie dla gospodarzy. Tym razem Azango pokonał samodzielnie Loskę. Odpowiedź Górnika była natychmiastowa, bo po minucie. Mimo wszystko na więcej Zabrzan nie było stać. Po zmianie stron to spotkanie było nudne. Gospodarze bawili się piłką, dając lekcję futbolu polskiej drużynie. W 90. minucie drugą bramkę w meczu zdobył Catković i było to ostatnie trafienie w tym blamażu. Nie o takich europejskich pucharach marzyliśmy, ale jak widać taka jest rzeczywistość. Liga słowacka daje nam lekcję futbolu 2:7 w dwumeczu, a Górnik musi się jeszcze wiele nauczyć. Młodość i stawianie na Polaków to piękna inicjatywa, jednak została brutalnie zweryfikowana.

Lech Poznań vs Szachtior Soligorsk

Największe szanse przed rewanżami dawaliśmy Lechowi Poznań. Podobnie uważali bukmacherzy, którzy wycenili zwycięstwo Kolejorza po kursie 1.44. Dobrą formę piłkarze Djurdjevića potwierdzili już w 15. minucie. Szarżę lewą flanką od połowy boiska przeprowadził Kostewycz. Ukrainiec dobrym podaniem obsłużył Jevtića, a ten przedłużył akcję do Gytkjaera. Po dobrym zespołowym kontrataku gospodarze wyszli na prowadzenie. Trzeba przyznać, że była to fantastyczna akcja, a podanie Darko palce lizać, chyba nawet Gytkjaer się nie spodziewał. Ostatecznie dobry refleks pozwolił mu zdobyć bramkę. Siedem minut później mogło i powinno być 2:0. Po kolejnym doskonałym rajdzie Kostewycza piłkę dostał znowu Duńczyk, ale tym razem jego strzał zatrzymał się na poprzeczce. W każdym bądź razie wahadła Lecha siały spustoszenie w szeregach obronnych przeciwnika, a w szczególności lewa flanka. Kilka minut później kolejny rajd Kostewycza, ale tym razem centymetrów brakło Makuszewskiemu. Wnioski z pierwszej połowy są oczywiste. Kostia po lewej stronie miał autostradę, po której śmigał niczym najnowsze Porsche, a Gytkjaer dostawał piłki na tacy, ale zamiast hat-tricka skończył połowę z jednym golem. Po zmianie stron piłkarze Soligorska dążyli do zdobycia gola, a dzięki temu Lech miał okazję do kontry. Po podaniu Burića w 69. minucie sam na sam wyszedł Amaral, jednak tym razem nie zaliczył wejścia smoka i przegrał pojedynek z bramkarzem. Wydawało się, że Kolejorzowi nic w tym meczu się nie stanie. Jasmin Burić po raz trzeci w tym sezonie postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Defensywa Lecha pięć razy mogła wybić futbolówkę, ale po co? Lepiej zwiększyć sobie emocje. 1:1, a drużyna z Soligorska nie robiła sobie nic z tego, że gra na wyjeździe. Ruszyli po swoje. Piłkę meczową na nodze miał Joao Amaral. Najdroższy piłkarz w historii Ekstraklasy po raz kolejny zmarnował dogodną sytuację i oba zespoły udały się na dogrywkę. W dodatkowym czasie gry nie trzeba było długo czekać na cios Lecha. Amaral przeprowadził dobrą akcję, a gola strzelił Gytkjaer. Sytuacja powtórzyła się również w 118. minucie. Gytkjaer kończy mecz z hat-trickiem, a Joao Amaral potwierdza, że będzie udanym transferem, podawać już umie, czas popracować nad wykończeniem. Ostatecznie Kolejorz awansował, ale styl pozostawia wiele do życzenia, mogli tu wygrać spokojnie 5:1. Rywale w końcówce postanowili pograć w kości, o czym świadczą trzy czerwone kartki. Nie wiem jak można było doprowadzić do dogrywki z takim przeciwnikiem, ale najważniejsze, że udało się awansować.

Rio Ave vs Jagiellonia Białystok

Pomimo najlepszego wyniku z pierwszego meczu, wydawało się, że Jagę czeka najtrudniejsze zadanie. Wylosowali najmocniejszego rywala ze wszystkich polskich drużyn. Rio Ave w poprzednim sezonie spisywało się bardzo dobrze w portugalskiej ekstraklasie. Pomimo kilku transferów odchodzących i zmiany trenera nadal pozostali mocnym zespołem. Pierwsze spotkanie wygrała Jagiellonia 1:0, a po meczu było wiele tłumaczeń, że warunki atmosferyczne, że murawa, że piłka za wolno chodziła. Portugalczycy w rewanżu mieli pokazać klasę. Podopieczni Ireneusza Mamrota jechali jak na ścięcie, ale już w siódmej minucie wyszli na prowadzenie po golu Sheridana. W tym momencie zawodnicy Rio Ave potrzebowali trzech goli do awansu. Niestety w 27. minucie po raz pierwszy napoczęli zawodników z Białegostoku. Przed meczem pisaliśmy, że trzeba uważać na najdroższego zawodnika Portugalczyków – Galeno. Niestety to właśnie ten skrzydłowy doprowadził do remisu i sytuacja w meczu znowu zrobiła się otwarta. Na sekundy przed przerwą gospodarze wyszli na prowadzenie, po kolejnym golu Galeno. Chyba nie można było wyobrazić sobie gorszego scenariusza przed rozpoczęciem drugiej połowy. Przewaga gospodarzy była ogromna i ciężko było wierzyć w pozytywne zakończenie tego dwumeczu. Po zmianie stron podopieczni Mamrota pokazali charakter. Wyszli odważnie, utrzymywali się przy piłce i po klasycznym zagraniu na aferę, które w ekstraklasie jest dopracowane do perfekcji zdobyli bramkę – autorem Taras Romańczuk. 2:2 w 57. minucie i gospodarze znowu szukali dwóch bramek do awansu. Niestety, Portugalczycy nie potrzebowali wiele czasu do kolejnego trafienia. Zamieszanie po rzucie rożnym wykorzystał Gelson i znowu Rio Ave musiało strzelić tylko jednego gola. Kapitalne meczycho mieliśmy w Portugalii. Oba zespoły krótko mówiąc dawały sobie po razie, tym razem przyszła kolej na Jagę. Na 3:3 gola zdobył Martin Pospisil i wróciliśmy do punktu wyjścia. Sekwencję ciosów przełamali piłkarze Mamrota, którzy wskoczyli w turę przeciwnika i wyprowadzili uderzenie nokautujące. Po raz drugi w tym meczu gola zdobył Taras Romańczuk i goście wyszli na prowadzenie 3:4. Na tym nie koniec, w 87. minucie do remisu doprowadził Furtado i znowu powrót do początku. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Więcej w tym starciu się nie wydarzyło, Jaga awansowała dalej po raz pierwszy w historii klubu przeskoczyli drugą rundę na boisku.

Podsumowanie

Podsumowując, w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy zobaczymy trzy polskie drużyny. Mimo wszystko tylko jedna zasłużyła na nasz szacunek. Jagiellonia Białystok mając najtrudniejszego przeciwnika potrafiła strzelić cztery bramki na terenie Rio Ave – szanujemy! Legia znalazła się w tym miejscu tylko i wyłącznie dzięki przepisom, a Lech? Kolejorz zremisował u siebie z Szachtiorem Soligorsk i potrzebna była dogrywka, w której potwierdzili swoją wyższość, ale jednak mogli sobie tego oszczędzić. O wyczynach Górnika Zabrze nie będziemy więcej wspominać.