Imperium upadło, Barcelona na szczycie – analiza magicznego El Clasico

FC Barcelona przełamała niepokonany od 27. lutego 2016 roku na własnym stadionie Real Madryt i zrównała się z nim na czele tabeli La Liga. To było jedno z najlepszych Gran Derbi ostatnich lat – zwycięski gol autorstwa Leo Messiego padł w 92. minucie. Klasyk zakończył się wynikiem 2:3 dla Blaugrany.

Niedzielne El Clasico miało w sobie wszystko, co El Clasico powinno mieć. Wielkie granie, którego byliśmy świadkami na Estadio Santago Bernabeu, wznawia wyścig o czempionat ligi hiszpańskiej. Duma Katalonii była przed meczem w trudnym położeniu, teraz oddycha bliżej Królewskich, którzy grając każde kolejne spotkanie, będą ten oddech czuć.

Piłkarze Zizou na własnym stadionie stworzyli Imperium, którego cesarzem był Sergio Ramos. Ten sam cesarz, który stał na czele obrony Imperium i ratował je, często w ostatnich minutach starć, dzisiaj, w końcowym fragmencie meczu je osłabił. Hiszpan po brutalnym faulu na Messim obejrzał czerwoną kartkę w 77. minucie.

Wielkie Derby rozpoczęły się jednak od wyjścia na prowadzenie Realu Madryt, które w 28. minucie zapewnił Casemiro. Bramka padła po stałym fragmencie gry. Odpowiedź Katalończyków była błyskawiczna – 5 minut później po pięknej, zespołowej akcji Barcelona wyrównała na jeden do jednego.

Obie ekipy grały na niewyobrażalnym, wspaniałym i wyrównanym poziomie. Przez długie minuty utrzymywał się remis, który bardziej pasował Królewskim. Zaciętość tego klasyku idealnie obrazują statystyki: Real oddał 22 strzały – Barcelona 16, celność podań to Real 84% – Barcelona 94% stworzone szanse: Real 17 – Barcelona 12, posiadanie piłki (stosunkowo minimalnie różne jak na standardy) 54% – 46% dla Barcy.

Do 73. minuty kibice zgromadzeni na Bernabeu musieli czekać na kolejną bramkę. Na nieszczęście dla będących w większości kibiców gospodarzy, to goście wyszli na prowadzenie za sprawą bramki Ivana Rakiticia.

Warto zwrócić uwagę na to, jak Chorwat znalazł dla siebie miejsce. Stojący naprzeciwko niego Toni Kroos czekał (słusznie) na to, aż rywal spróbuje swoich sił z prawej nogi. Pomocnik Barcelony wykazał się jednak boiskowym sprytem i przełożył piłkę na słabszą, lewą nogę. To w jaki sposób umieścił piłkę w siatce to majstersztyk – Keylor Navas nie miał nic do powiedzenia. Rakiticiowi dopisało oczywiście trochę szczęścia, niecodziennie piłkarze oddają tak dokładne strzały ze swoich, teoretycznie, słabszych nóg.

Cztery minuty później z boiska wyleciał Ramos, co zostało wspomniane na samym początku. Sytuacja Realu była o tyle beznadziejna, że z powodu kontuzji Varane’a i Pepe na ławce rezerwowych gospodarzy nie było żadnego stopera. Od tego momentu, z konieczności, na pozycji środkowego obrońcy grał Mateo Kovacić.

Barca poczuła krew i grając w przewadze, chciała podwyższyć prowadzenie. Stuprocentową sytuację zmarnował naczelny hejter Realu, Gerard Pique. Następnie Zizou zdecydował się na ryzykowną zmianę i nie wprowadził żadnego defensywnego piłkarza jak np. Danilo, tylko desygnował do gry Jamesa Rodrigueza. Decyzja okazała się być strzałem w dziesiątkę. Trzy minuty (!) po wejściu na plac gry Kolumbijczyk umieścił piłkę w siatce rywali po genialnym podaniu niezawodnego Marcelo.

Była to dziewiąta asysta brazylijskiego, lewego obrońcy w sezonie 16/17. Żaden gracz formacji defensywnej z pięciu najlepszych lig europejskich nie ma tylu ostatnich podań na swoim koncie. James natomiast strzelił 32. gola w barwach Realu Madryt.

Po wyrównaniu rezultatu to Królewscy poczuli, że pomimo jednego zawodnika mniej mogą to spotkanie nawet wygrać! Przycisnęli Barcelonę, okazję miał między innymi Asensio, ale świetnie między słupkami Blaugrany spisywał się Ter-Stegen. W tym miejscu trzeba wspomnieć o jego vis a vis w bramce gospodarzy. Keylor Navas również wielokrotnie ratował swój zespół w niedzielnym klasyku.

https://twitter.com/Kingwole/status/856255608680583168

Kiedy wydawało się, że bliżej zwycięstwa niż Barcelona są Królewscy, przyszedł czas na piłkarza, który miał już w tym meczu jedną bramkę. Lionel Messi, trafieniem z 33. minuty przełamał niechlubną passę ponad trzech lat bez gola w El Clasico.

Gol, który padł w 92. minucie został strzelony z kontrataku. Real ewidentnie chciał przytrzymać gości na swojej połowie i wyszedł do pressingu aż pod pole karne przeciwników. To się zemściło. Sergi Roberto wykonał genialny rajd od własnego pola karnego aż pod 30. metr od bramki Navasa, obrońca dobrze rozegrał akcję, a wykończenie Messiego to już historia.

Bramka, która ustaliła wynik magicznego El Clasico była 500. bramką Argentyńczyka w barwach FC Barcelony. Ponadto dwa gole strzelone w niedzielnym Gran Derbi zapewniły Messiemu statut najlepszego strzelca klasyków w historii.

Należy wspomnieć o postaci lidera Realu Madrytu, Cristiano Ronaldo. Portugalczyk był w tym meczu bardzo nieskuteczny. Zmarnował dwie sytuacje, można powiedzieć stuprocentowe. Nie miał bezpośredniego udziału przy żadnej z bramek. Przy tak genialnym występie Messiego, mimo śniadej skóry, wypadł po prostu blado.

W niedzielny wieczór byliśmy świadkami genialnego meczu drużyn, które przed spotkaniem grały o różne cele. Real – mógł zapewnić sobie mistrzostwo, Barcelona tylko prawo do walki o czempionat. Wynik starcia o niczym nie przesądza: Blaugrana na ten moment prowadzi, mając 75 punktów – tyle co Królewscy. Podopieczni Zizou mają jednak jeden mecz mniej. W teorii mają więc jeszcze trzy punkty zapasu. W teorii.

Zaloguj się aby dodawać komentarze