Gortat znowu (roz)czarował

12 minut, 4 punkty, 4 zbiórki i 3 asysty. Tak statystycznie wyglądał występ Marcina Gortata w meczu przeciwko Boston Celtics. Wizualnie? Niespecjalnie. Poza walką na tablicach nasz rodzynek w NBA znowu był niewidoczny, wpadł w szybkie kłopoty z faulami, a później utknął na ławce. Trener Scott Brooks uznał, że lepiej w starciu z Celtics na pozycji Gortata sprawdzi się nominalny silny skrzydłowy Markieff Morris. Więcej minut niż Polska maszyna (pseudonim Gortata: The polish hammer), bo 17, rozegrał jego zmiennik Ian Mahinmi.

 

Przypadek? Nie do końca.

 

Gortat kontynuuje swoją przeciętną grę w ostatnich meczach. Po przerwie na Mecz Gwiazd zalicza średnio 8,1 punktu i 9,3 zbiórki na mecz, w porównaniu do odpowiednio 11,9 i 11,4 przed przerwą. Dodatkowo gra aż o niecałe 10 minut krócej (24,9 w porównaniu do 34,5). W przekroju całego sezonu, Washington Wizards są 4,5 punktu na 100 posiadań lepsi z Gortatem na parkiecie, niż gdy jest na ławce. Od meczu Gwiazd Polak przestał być już plusowym graczem dla swojej drużyny. Kiedy jest na boisku są gorsi od rywali o 3,4 punktu na 100 posiadań. Dla porównania, przed przerwą zespół z Gortatem na parkiecie był lepszy o 6 punktów na 100 posiadań. 9,4 punktu różnicy. Sporo.

 

Czy Gortat jest potrzebny Czarodziejom?

 

Podstawowa piątka zespołu z Waszyngtonu – Wall-Beal-Porter-Morris-Gortat, rozegrała ze sobą 1195 minut (najwięcej ze wszystkich pierwszych składów) i jest w tym czasie lepsza od rywali o 10,9 punktu na 100 posiadań. Gdy nadejdą playoffy i rotacje zespołów zawężą się do 7/8 graczy, będzie widoczne, że pierwsza piątka jest bardzo silna i stanowi swoisty kolektyw. Rozgrywka stanie się twardsza, bardziej nastawiona na obronę, czyli taka, w której Gortat się najlepiej odnajduje. Polak przez lata dopracował do perfekcji umiejętność stawiania zasłon- jest liderem w ilości punktów zdobywanych po jego zasłonach. Jest jednym z tych zawodników od czarnej roboty, którzy nie są na pierwszych stronach gazet, ale bez nich finalny sukces nie byłby możliwy.

 

Czy jest się czym martwić?

 

Na wyciąganie pochopnych wniosków  na podstawie dyspozycji Polaka i jego statystyk jest jeszcze za wcześnie. Zabawa zacznie się dopiero w rozgrywkach posezonowych. Wtedy będziemy mogli rozliczać naszego jedynaka w NBA z jego gry, a co najważniejsze z sukcesu zespołu. Indywidualne statystyki popadają w zapomnienie, przegrani odchodzą, a pamięć o zwycięzcach jest wieczna. Więc kibicując Wizards i Polakowi, nie można patrzeć przez pryzmat suchych statystyk, bo to, co czyni Gortata wyjątkowym, jest w nich niewidoczne.

Zaloguj się aby dodawać komentarze