„Co za jeb*** wstyd”, czyli Real Madryt kontra Valencia w typie dnia!

typ na dzis

Słowa w tytule to oczywiście cytat z Lucasa Vasqueza po porażce z Leganes i odpadnięciu Realu z Pucharu Króla. Spokojnie, Valencia jest tylko trochę lepsza. Pojedynek Nietoperzy z Królewskimi to wielka niewiadoma, ale analizę zrobić trzeba, żeby ułatwić Wam typowanie!

Bonus bez depozytu to forma promocji bukmacherskiej, dzięki której gracz dostaje darmowe środki na obstawianie bez konieczności wpłaty własnych pieniędzy.

„Wyglądasz przez okno, a tam przechodzi ludzkie pojęcie i śmieje ci się prosto w twarz.”

Kolejny cytacik, tym razem z zapowiedzi meczu zamieszczonej na stronie polskich fanów Realu Madryt. Ja im się wcale nie dziwie, sam, prywatnie jestem fanem Królewskich, ale nie przeszkadza mi to w obstawianiu przeciwko nim. Zizou i spółkę ogólnie można wyczuć, ale nie w tym sezonie. No bo jak można przewidzieć wygraną 7:1 z Deportivo, a potem porażkę u siebie z Leganes 1:2 i to porażkę, która zasądza o odpadnięciu z pucharu Hiszpanii. No nie da się.

Ronaldo i spółka, a właściwie to określenie w kampanii 2017/18 La Liga też nie pasuje, bo z Portugalczyka żaden lider. W każdym razie ekipa z Madrytu nie potrafi wygrać dwóch ligowych spotkań z rzędu od października. Dramat. Co najgorsze, Królewskich nie omijają także kontuzje. Przed starciem z Valencią odpadli Sergio Ramos i Isco. Obydwaj nie są w szczytowej formie, no ale lepiej mieć ich w obwodzie niż nie mieć.

Dla gości dzisiejszego pojedynku szansą może być Gareth Bale, który wydaje się łapać wiatr w żagle, a nie łapać kontuzji już od ponad miesiąca! W jego przypadku to mały sukces. Na poważnie jednak, to Walijczyk wyróżnia się dla tle kolegów i ma predyspozycje do wzięcia na swoje barki losu Realu Madryt na Estadio Mestalla. Na Bernabeu piłkarze Zizou zremisowali z Nietoperzami 2:2, a autorem dwóch bramek był Marco Asensio – na niego jednak nie ma co liczyć w sobotnie popołudnie. Chłopak się po prostu pogubił. Po eksplozji talentu na przełomie sierpnia i września nic już nie zostało. Hiszpan zagrał cały mecz przeciwko Leganes i nie pomógł Królewskim w awansie.

Nie są mężczyznami

W ostatnich typach na weekend przewidywałem wygraną Valencii ze słabiutkim Las Palmas i okrutnie się zawiodłem. Liczyłem, że Nietoperze pokażą, iż są mężczyznami i mierzą wysoko. Przegrali za to na Wyspach Kanaryjskich 2:1 i jeszcze złapali dwie czerwone kartki. Dramat. Na domiar złego cztery dni później piłkarze Marcelino zlekceważyli rewanż z Alaves, przegrywając w regulaminowych 90. minutach 2:1 i zapewnili sobie awans dopiero po rzutach karnych. Atut świeżości nie będzie zatem dzisiaj po ich stronie, bo to trzeci mecz w ciągu siedmiu dni. Tak samo było na Wyspach Kanaryjskich.

Nie można jednak tak ganić Valencii, bo na przekroju sezonu są w końcu wyżej w tabeli od Realu Madryt. Ponadto, na tym etapie rozgrywek La Liga, uzbierali tylko sześć punktów mniej niż w całej, poprzedniej kampanii 2016/17. Zaza i spółka z Estadio Mestalla uczynili małą twierdzę i przegrali tam tylko raz, zremisowali dwukrotnie, a wygrali aż siedem z dziesięciu meczów.

W drużynie wyróżnia się wcześniej już wspomniany włoski napastnik, Simone Zaza, który ma na koncie dziesięć goli i jest czwarty w klasyfikacji strzelców La Liga. Tylko trafienie mniej ma hiszpański snajper, czyli Rodrigo. Skuteczny jest także Santi Mina, z siedmioma bramkami na koncie. Nie można też zapominać o skrzydłowym Guedesie, który goli ma mniej (4), ale za to najwięcej asyst w zespole, aż sześć.

Ciężkie pojedynki

Valencia nawet w najgorszym dołku, takim jak w poprzednim sezonie, potrafiła sprawiać ogromne problemy Realowi Madryt. Widać, że piłkarze z Walencji po prostu mobilizują się na spotkania z Królewskimi, co w obecnej sytuacji może dać im nawet zwycięstwo. Zwycięstwo, które nie byłoby wielkim zaskoczeniem, bo w ostatnich pięciu pojedynkach bezpośrednich obu ekip to Valencia wygrywała więcej razy – dwukrotnie. Mistrzowie Hiszpanii wygrali tylko raz, w pozostałych dwóch meczach padł remis.

Piłkarzom Zizou skrzydła może podcinać także inna statystyka, a mianowicie udało im się wygrać na Estadio Mestalla po raz ostatni w 2013 roku, w grudniu. Real w sezonie 2017/18 na wyjeździe gra jeszcze słabiej niż u siebie (da się?) i wygrał tylko cztery z ośmiu meczów. Królewscy przegrali jednak tylko raz i największym zarzutem są aż trzy remisy, które Bale i koledzy zanotowali zresztą w trzech ostatnich kolejkach na obcych stadionach.

Co obstawiać?

No więc, na papierze (ale to zawsze) faworytem jest Real Madryt. W praktyce musimy jednak zwrócić uwagę na bardzo wiele czynników, by trafnie ocenić dzisiejszy pojedynek z Valencią. W końcu statystyka o meczach na Estadio Mestalla mówi, że wygrają Nietoperze. Z drugiej strony Królewscy mają Bale’a, Ronaldo, Modricia, Kroosa i tak dalej. Ci piłkarze nie są jednak w klubie od wczoraj, a drużyna nie potrafi ugrać trzech punktów w Walencji od 2013.


W spotkaniach obu ekip pada także bardzo wiele bramek, co możecie zauważyć na zamieszczone infografice. Do wniosku, iż Real i Valencia strzelą bramkę raczej bym się przychylił, ale na to jest za niski kurs – tylko 1.43.

Ja nie podejmuję się tutaj oceny tego, kto wygra mecz. Po prostu nie potrafię i uważam, że każdy kto się tego podejmie będzie w dużej mierze strzelał. Wiem natomiast, że Real ma Garetha Bale’a, który chyba łapie wreszcie formie i dobrze gra głową, a Valencia ma problemy przy stałych fragmentach gry. Jeśli ktoś Królewskim zapewni gola, to będzie to właśnie Walijczyk. Obstawiam, że skrzydłowy Realu strzeli bramkę Valencii po kursie 2.10.

Zdarzenie: Valencia – Real Madryt
Typ: Gareth Bale strzeli bramkę
Kurs: 2.10 Fortuna