Choc des Olympiques, czyli kawał historii francuskiej piłki

Pojedynki dwóch Olympique’ów tworzą jedną z najbardziej zaciekłych rywalizacji nad Sekwaną. Przed erą PSG i Monaco to właśnie starcia Lyonu i Marsylii najbardziej działały na wyobraźnię kibiców, a ich rozstrzygnięcia często decydowały o końcowym układzie górnych rejonów tabeli Ligue 1. Dziś zobaczymy kolejną odsłonę francuskiego klasyka.

Na ostrzu noża

Dzisiejsze Choc des Olympiques będzie 110 konfrontacją Lyonu i Marsylii. O tym jak wyrównana jest  zapoczątkowana w 1945 roku rywalizacja świadczy bilans dotychczasowych spotkań, w którym Olympique Lyon ma tylko o jedno zwycięstwo więcej od imiennika z Lazurowego Wybrzeża (35 do 34, do tego aż 40 remisów). Obie drużyny są też autorami największych sukcesów francuskiej piłki w ostatnich latach – od triumfu OM w Lidze Mistrzów przez ponad ćwierć wieku żaden klub nie był w stanie powtórzyć tego osiągnięcia, natomiast Lyon wygrał Ligue 1 siedem razy z rzędu, co stanowi absolutny rekord rozgrywek.

Pikanterii „derbom Olympique’ów” dodają również transfery między oboma klubami. OM na OL zamieniali m.in. Benoit Pedretti, Sonny Anderson i Abedi Pele, natomiast w przeciwnym kierunku wędrowały takie gwiazdy jak Jean Tigana, Sylvain Wiltord oraz Hatem Ben Arfa. Rywalizacja Lyonu z Marsylią ma zatem mnóstwo podtekstów, a kibice Les Gones większą niechęcią pałają chyba tylko do sąsiadów z Saint-Etienne.

Znowu razem

Zamknijmy na chwilę kronikę futbolu i skupmy się na bieżących wydarzeniach. Te jednak doskonale wpisują się w dzieje pojedynków OL i OM, bowiem obie drużyny mają tyle samo punktów (35), identyczny bilans zwycięstw, remisów i porażek (odpowiednio: 10, 5 i 2), a gdyby nie Monaco, przed 18 serią spotkań sąsiadowałyby w tabeli. Lyon i Marsylia straciły również identyczną liczbę bramek (po 19), ale Les Gones zdobyli więcej bramek (42 do 35). I właśnie w ataku swojej przewagi powinni szukać Olimpijczycy ze wschodniej Francji.

Ofensywne trio OL w składzie Mariano Diaz, Nabil Fekir i Memphis Depay nieoczekiwanie przyćmiło w pierwszej połowie sezonu gwiazdorski tercet PSG, zdobywając o jedną bramkę więcej. Zasadnicza różnica polega na tym, że paryżanie za swoich asów zapłacili prawie pół MILIARDA euro (dokładnie 467 mln), Lyon pozyskał wspomnianych piłkarzy za łącznie 24 miliony. Konsekwentna polityka transferowa działaczy z  Groupama Stadium, która polega na ściąganiu młodych, ale posiadających już pewne doświadczenie w seniorskiej piłce, przynosi znakomite owoce. Jak na klub z niewielkiego miasteczka, które jeszcze dwie dekady temu nikomu nie kojarzyło się z futbolem, wyniki Lyonu są wręcz fenomenalne.

Marsylia stawia na doświadczenie

W zupełnie inny sposób swój zespół buduje OM, które w letnim okienku transferowym postawiło głównie na zawodników doświadczonych i z wyrobioną marką. Na Stade Velodrome trafili m.in. Kostas Mitroglou, Luiz Gustavo, Adil Rami i Steve Mandanda, a więc gracze tuż przed, lub już po trzydziestce. Nieco młodszych zawodników sprowadzono do ataku – Clinton N’Jie, Valere Germain i Florian Thauvin mają przed sobą jeszcze wiele lat gry. Doskonałym ruchem okazał zwłaszcza definitywny transfer ostatniego z zawodników, który stał się liderem ofensywy Les Phoceens i do tej pory zanotował już po osiem goli i asyst.

Wydaje się, że rewolucja transferowa w Marsylii wyszła drużynie na dobre. Podopieczni Rudiego Garcii spisują się w tym sezonie naprawdę nieźle, a wiele wskazuje na to, że dopiero się rozkręcają. Po przeciętnym początku rozgrywek, w ostatnich tygodniach zanotowali serię ośmiu meczów bez porażki, a na szczególne brawa zasługuje postawa defensywy OM, która w tym okresie aż pięć razy zachowała czyste konto.

Mecz na remis?

Dziś na Groupama Stadium zmierzy się dwóch godnych siebie rywali. Najnowsza historia pojedynków OL z OM każe przypuszczać, że obaj Olimpijczycy podzielą się punktami. Takie rozstrzygnięcie padało bowiem aż w pięciu z sześciu ostatnich konfrontacji obu drużyn. Jedyne zwycięstwo odniósł w styczniu tego roku Lyon. Wydaje się, że również i w tym przypadku przeszłość jest trafną prognozą, gdyż to właśnie gospodarzom bukmacherzy przyznają nieco większe szanse na zwycięstwo. Stawką meczu jest zachowanie kontaktu ze ścisłą czołówką ligi i uwielbienie kibiców, którzy na trybunach zapewne stworzą widowisko nie gorsze od tego, jakie rozegra się na murawie.