Być albo nie być dla Marcina Gortata, czyli mecz nr 3

Śmiało można stwierdzić, że Wizards i Celtics to najbardziej interesująca seria i na pewno nie zawodzi fanów dobrej koszykówki. Mecz nr 2 był jednym z najlepszych meczów całego sezonu, gwiazdy robią swoje, a napięcie między zespołami z każdym meczem rośnie. Po dwóch porażkach na parkiecie w Bostonie drużyna Marcina Gortata staje pod ścianą. W przypadku porażki w jednym z dwóch następnym meczów ciężko będzie o awans do następne rundy. Czy Wizards zagrają dziś na miarę swoich możliwości?

(2) Boston Celtics vs (0) Washington Wizards 2:00

Gdyby Beal trafił ten rzut to byłoby 1-1 i zawodnicy Wizards byliby w zupełnie innych nastrojach. Jeden urwany mecz na wyjeździe to bardzo duże osiągnięcie, zwłaszcza jeśli grasz z zespołem rozstawiony z numerem pierwszym. Jeden niecelny rzut, a ma wpływ na całą serię. Oczywiście podopieczni Scotta Brooksa nie powinni byli w ogóle dopuścić do takie stanu rzeczy. Mieli już ponad 10 punktów przewagi i wydawało się, że prowadzi przez fenomalnego Johna Walla nie wypuszczą tego z rąk. Rozgrywający Wizards w całym meczu miał 40 punktów, 13 asyst, 3 przechwyty i 3 bloki. Fantastyczny mecz Walla, który prawie doprowadził Wizards do wyrównania całej serii i dobrej zaliczki przed meczami na własnym parkiecie.

Prawie, bo jest jeszcze Isaiah Thomas.

Genialny, fenomenalny, fantastyczny. Można tak wymieniać i wymieniać, jednak to, co robi Thomas jest naprawdę godne szacunku. Niezależnie od Twoich sympatii klubowych, temu gościowi należy się respekt.

Dzień po tym, jak stracił ząb spędził u dentysty sześć godzin, następnego dnia dodatkowe pięć, a wieczorem rzucił 53 punkty w meczu plaoyffów. Zdumiewające. Wiele osób po zwykłej wizycie u dentysty ma dość wszystkiego i nie myśli nawet o żadnej aktywności fizycznej. Ale to jest przecież Isaiah, dla którego przez całe życie nie było rzeczy niemożliwych.

Są tego typu mecze, że każdy rzut Ci wpada, czujesz się on fire i nikt Cię nie zatrzyma. Skąd się to bierze? Sam nie wiem, ale w przypadku Thomasa motywacja jest oczywista- sytuacja z siostrą.

W dniu meczu nr 2 Chyna Thomas skończyłaby 23 lata. IT nie mógł w lepszy sposób uczcić tej rocznicy. Jest to piekielnie trudna sytuacja, którą tak naprawdę ciężko sobie wyobrazić, ale Thomas jest bardzo twardym koszykarzem, a przede wszystkim człowiekiem i na pewno nie odpuści.

Thomas w samej czwartej kwarcie i dogrywce meczu nr 2 miał 29 punktów i wręcz w pojedynkę doprowadził do końcowej wygranej. Ukoronowaniem tego występu był celny rzut z faulem, który wyprowadził Celtics na bezpieczne prowadzenie. Markieff Morris nawet nie miał odwagi, żeby spojrzeć Thomasowi w oczy po tej akcji.

https://www.youtube.com/watch?v=HR3fAAUlEu0

Cała ta historia Thomasa to trochę historia jak z jakiegoś filmu z Hollywood. Wyobraź sobie, jakim bogiem byłby po zwycięskim tytule Celtics. Oczywiście tu wkraczamy w lekkie fantazjowanie, bo na ten moment wydaje się nieosiągalne pokonanie Cleveland Cavaliers. No właśnie, ale w karierze Thomasa cały czas wszystko wydawało się niemożliwe, więc może to będzie kolejny cud? Anything is possible.

Bardzo pozytywnym zaskoczeniem (oczywiście dla kibiców Celtics) jest postawa ławki rezerwowych. Bez Thomasa na boisku przez cały sezon regularny wyglądało to kiepsko. Brak Evana Turnera, który był rezerwowym rozgrywającym z ławki sezon wcześniej był widoczny, a zastępcy nie do końca spełnili swoje oczekiwania: Marcus Smart pudłował mnóstwo rzutów i nie potrafił dać tego flow w ofensywie, a Terry Rozier nie poczynił takiego postępu, jakiego się spodziewano. Ławka Celtics wyglądała krucho i nieprzekonująco.

Czy rezerwowi Celtics dostali w swoje ręce wodę z Kosmicznego Meczu? A może Panoramix podesłał przepis na swój kociołek? Abstrahując od przyczyny, gracze z ławki grają na zupełnie innym poziomie i są jednym z głównych powodów prowadzenia 2-0.

W każdym meczu Brad Stevens może liczyć na innego gracza: Kelly Olynyk, Terry Rozier, Marcus Smart, Jonas Jerebko, a nawet pierwszoroczniak Jaylen Brown, mogą zapewnić dobre minuty z ławki, zupełnie inaczej niż to jest w szeregach Wizards.

Co z tymi Wizards?

Miało być tak pięknie, było napinanie muskuł przed serią, cwaniakowanie w mediach, i co? 0-2 po dwóch meczach. Nie tak to miało wyglądać panie Wall i spółka.

Wizards mają teraz bardzo dobrą okazję, żeby wrócić na właściwe tory. W ciągu sezonu regularnego byli zdecydowanie lepsi na swoim parkiecie, a do tego wygrali w przekonującym stylu oba mecze z Celtics w Waszyngtonie. Dzisiejsze spotkanie to dla nich być albo nie być w playoffach, bo trudno oczekiwać wyjście z 0-3.

Ewidentnie widać brak Iana Mahinmiego w szeregach Wizards. Na ten moment można śmiało stwierdzić, że kontrakt opiewający 64 miliony dolarów na 4 lata to pieniądze wyrzucone w błoto. Francuz przez cały sezon miał problemy z kontuzjami i w najważniejszym momencie sezonu nie jest zdolny do gry. A to jest bardzo duży problem dla Wizards, bo w tym momencie jedynym pewnym punktem strefy podkoszowej podopiecznych Scotta Brooksa jest Marcin Gortat.

Markieff Morris praktycznie w każdym meczu ma problemy z faulami i przez to pierwsza piątka gra niewiele. Choćby w ostatnim meczu: w ciągu 21 minut, w których grali sami starterzy, Wizards byli o 19 minut lepsi od rywali. A jakim wynikiem skończył się mecz? 10 punktów różnicy. Każde inne ustawienia przez pozostałe 37 minut były łącznie -29. Tu najważniejszym usprawnieniem, jakie może zrobić Scott Brooks to przekonać Morrisa do niefaulowania? Może jakaś joga przed meczem, cukierki za kwartę bez faulu, grożenie telefonem do mamusi? Pierwsza piątka Wizards musi grać więcej niż w ostatnich dwóch spotkaniach. Wszystko w Twoich rękach, Panie Morris.

Wspominając o ławce drużyny z Washingtonu można jedynie zapłakać. Pytanie tylko, czy nad samymi graczami, czy nad generalnym menedżerem, który nie był w stanie zapewnić wsparcia pierwszej piątce. Może i Brandon Jennings, kiedyś był dobrym zawodnikiem; może rzucił w debiutanckim sezonie 55 punktów, ale serio… To ma być Twój rezerwowy rozgrywający, którego nawet New York Knicks zwolnili i woleli postawić na Rona Bakera i Chassona Randle’a (kogo?). 0 punktów w obu meczach i do tego słaba obrona, czyli typowy Brandon Jennings.

Bojan Bogdanovic miał 10 punktów w pierwszym spotkaniu, ale w ostatnim meczu dostosował się poziomem do Jenningsa- obaj złożyli się na okrągłe zero punktów. No tak nie wypada panowie…

I tylko ten młody Kelly Oubre i kontuzjowany Jason Smith zapewniają wartościowe minuty z ławki. W taki sposób serii się nie wygra.

Lepszej gry trzeba też oczekiwać od Bradleya Beala, który ewidentnie nie miał ostatnio swojego dnia. 4 celne z 15 rzutów z gry, tylko 1 z 9 rzutów za trzy i niecelny rzut z końcową syreną. Czy był to po prostu gorszy dzień, czy obrona Avery’ego Bradleya wybija Beala z rytmu? Na razie wydaje się to tylko jeden gorszy mecz, więc warto przyglądać się temu zawodnikowi w dzisiejszym spotkaniu.

Zaloguj się aby dodawać komentarze