Arka wygrywa Puchar Polski – pierwszoligowiec zagra w europejskich pucharach?

Lech Poznań przystępował do tego spotkania ze sporym doświadczeniem i rozgoryczeniem. Dla Kolejorza był to trzeci występ w finale z rzędu. Dwukrotnie polegli, ustępując Legii. Arka ostatni raz w finale zagrała 38 lat temu pokonując Wisłę Kraków. To ich pierwszy i jedyny triumf w tych rozgrywkach. Jak było tym razem?

Mecz odbył się w Święto Flagi Narodowej, idealna okazja, by uczcić to wydarzenie wielką piłką. Zdecydowanym faworytem spotkania była ekipa z Poznania, która w ostatnim ligowym starciu pokonała Arkę 4-1. Przyjaźń na trybunach, jednak na boisku walka na całego, tak wyglądał ten finał.

Ranga Pucharu Polski znacząco urosła od momentu przeniesienia finału rozgrywek na PGE Stadion Narodowy. Dzisiejszy mecz obejrzało 43 760 kibiców. Jest to bardzo dobry wynik patrząc na okoliczności, bo z pewnością to spotkanie nie elektryzowało kibiców na takim poziomie, jak robią to nasze ligowe Gran Derbi pomiędzy Legią, a Lechem.

Lepiej w mecz weszli podopieczni Leszka Ojrzyńskiego, po wrzutce Adama Warcholaka w dobrej sytuacji znalazł się Przemysław Trytko. Jednak później do głosu doszedł Lech.  W 15. minucie w spojenie trafił Jan Bednarek. Następnie w szeregi zawodników z Gdyni wdarło się sporo nerwowości, co doprowadziło do wielu błędów szczególnie w wyprowadzeniu piłki. Lechici zamknęli przeciwnika w hokejowym zamku. W bramce dwoił się i troił Pavels Steinbors raz po raz broniąc groźne okazje Poznaniaków. Duże pretensje zawodnicy Lecha mogą mieć do Marcina Robaka, który grał bardzo egoistycznie i nie zważał na lepiej ustawionych kolegów.

Po zmianie stron oba zespoły znacząco zaostrzyły grę, czego były efektem trzy żółte kartki. W drugiej połowie były zaledwie dwa momenty, kiedy mieliśmy trochę więcej emocji. Najpierw Robak po bardzo dobrej główce trafił w słupek, a później w 90. minucie piłkę jak na tacy wyłożoną dostał popularny Maja. Podawał w tej sytuacji Makuszewski, który odstawił w pojedynku biegowym Warcholaka jak Gareth Bale, Marca Bartre. Majewski postanowił pomęczyć kibiców jeszcze przez 30 minut i nie trafił do siatki z pięciu metrów.

O pierwszej połowie dogrywki nie można napisać nic ciekawego. Druga rozpoczęła się od mocnego uderzenia, bo filigranowy SiemaszK.O. zdobył bramkę….głową będąc pilnowanym przez dwóch zdecydowanie wyższych stoperów. Krycie obrońców Lecha w tej sytuacji to istna parodia. W tym momencie pomyślałem, że może w końcu zacznie się meczycho. Lech miał jedynie 10. minut na odrobienie strat.  Od tej chwili rzeczywiście obie drużyny zaczęły coś grać. Jednak to Arka wyprowadziła drugi prawy prosty, którym w zęby dostali znowu obrońcy Kolejorza.  Luka Zarandia od połowy boiska na gazie ominął wszystkich przeciwników, którzy próbowali go zatrzymać po czym skierował piłkę do siatki. 2-0 dla Arki. W 119. minucie nadzieję w serca kibiców z Poznania wlał Łukasz Trałka, zdobywając gola po rożnym. Jednakże, to by było na tyle. Lech w dogrywce wyglądał jak Kliczko w 11. rundzie pojedynku z Joshuą. Pierwszy cios nie zamknął sprawy, za to drugi to był już rozstrzygający. Trzeba przyznać, że jeśli ktoś włączył ten mecz od 105. minuty to zobaczył bardzo konkretny kwadrans. Ekipa z Poznania zrobiła w tym meczu wszystko, by za rok wystartować do kolejnej edycji Pucharu Polski z hasłem “Do czterech razy sztuka”. W tym miejscu trzeba docenić także Leszka Ojrzyńskiego, który przejął drużynę po Grzegorzu Nicińskim. Trener w tym meczu dał swojej drużynie impuls. Dwóch zawodników, którzy weszli z ławki zakończyło spotkanie z golem na koncie.

Steinbors, Socha, Sobieraj, Marcjanik, Warcholak, Marciniak, Łukasiewicz, Da Silva, Szwoch, Bożok, Trytko. Z ławki weszli Hofbauer, Zarandia i Siemaszko. To zwycięski skład, który za kilka lat może być powtarzany przez komentatorów równie często, co ten drużyny Kaiserslautern.

Co do powiedzenia mieli po tym spotkaniu trenerzy obu zespołów?

Leszek Ojrzyński: Z tego miejsca chciałbym podziękować Grześkowi Nicińskiemu za dotarcie do tego finału. Ja trafiłem tu jako szczęściarz mogąc poprowadzić drużynę dziś na Stadionie Narodowym. Zrealizowałem jeden z celów, który przedstawili mi działacze, zostało jeszcze utrzymanie. Chciałbym jeszcze raz podziękować zawodnikom za dzisiejszy występ oraz za szansę, którą otrzymałem.

 

Nenad Bjelica: Chciałbym pogratulować Arce. Jednak dziękuje również mojej drużynie za wszystko co, zrobiliśmy w tym roku. Myślę, że zagraliśmy dziś dobry mecz, mieliśmy dobre okazje, ale zabrakło nam koncentracji pod bramką. Jeśli nie strzelasz, nie wygrasz. Rywale strzelili, więc wygrali. Taka jest piłka. Musimy to akceptować i wyciągnąć wnioski z tej porażki. Jestem bardzo dumny z mojej drużyny. Rozczarowanie jest spore, ale od czwartku maksymalnie koncentrujemy się na kolejnym spotkaniu ligowym.

 

Lech był faworytem tego spotkania, z przebiegu gry był zdecydowanie lepszy, jednak finały rządzą się swoimi prawami. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Tak było i tym razem. Zwycięstwo Arki może sprawić, że w przyszłym roku Polska piłka będzie miała przedstawiciela w Europie z… pierwszej ligi, jeśli ekipa z Gdyni spadnie. Dla Arki dzisiejszy dzień przejdzie do historii, dlatego kibice zespołu na kilka godzin mogą zapomnieć o ligowych cierpieniach zespołu.

Zaloguj się aby dodawać komentarze