5 rzeczy, które wiemy po finałach konferencji: Lebron Ósmy, młody Tatum i twardzi Warriors

Za nami finały konferencji. Obie serie trwały aż 7 spotkań i w obu przypadkach zwyciężyli faworyci, choć… zapowiadało się na zupełnie inny rezultat. Miało być jak nigdy, a wyszło jak zawsze – czwarty raz z rzędu zobaczymy finał pomiędzy Golden State Warriors a Cleveland Cavaliers. Początek serii dopiero w czwartek, więc pora na małe podsumowanie ostatnich dwóch tygodni w NBA. Co wiemy po Finałach Konferencji Wschodniej i Zachodniej?

Jayson Tatum – historycznie dobry pierwszoroczniak

Szansa. Czasem zdarza się, że czekamy na nią całe życie i nic. Czasem zdarzy się nieoczekiwanie, ale nie jesteśmy na nią gotowi. Najważniejsze, aby taką szansę wykorzystać. I Jayson Tatum to zrobił.

Kontuzja Gordona Haywarda była druzgocąca dla szans Celtics na mistrzostwo. I nie , ten zespół, który teraz widzieliśmy, nie pokonałby Golden State Warriors, ze względu na ograniczony talent w ataku. Ale brak Haywarda otworzył minuty dla debiutanta wybranego z trójką w zeszłorocznym drafcie. Nadarzyła się okazja, którą ten 20-latek wykorzystał.

Tak, 20-latek. Gówniarz, a na parkiecie emanował spokojem i dojrzałością.

Tatum ma ten swag w swoich ruchach. Jest pewny siebie, bo wie, co potrafi. A potrafi dużo i nie boi się niczego ani nikogo, nawet Króla.

 

Przypominasz sobie, żeby ktokolwiek tak zrobił Lebronowi? Wsadził nad nim, a później wpatrywał się w Jamesa? Nie. A Tatum to tylko pierwszoroczniak.

Jeżeli fani Celtics mają wyciągnąć coś z potywnego z tej porażki, to jest to na pewno postawa Tatuma. Danny Ainge (po raz kolejny) znalazł perełkę. Znalazł zawodnika idealnego pod współczesną koszykówkę. Tatum ma wzrost, zasięg ramion, atletyzm, a do tego potrafi wykreować sobie rzut, co przy switchowaniu w defensywie jest szczególnie istotne.

To był historyczne playoffy w wykonaniu Tatuma i jedne z najlepszych w dziejach NBA w wykonaniu pierwszoroczniaka. Tylko jeden punkt dzielił go od wyrównania rekordu Kareema Abdula Jabbara w ilości punktów jako rookie. Jayson Tatum wyprzedził m.in. Magica Johnsona, Wilta Chamberlaina, Jerry’ego Westa.

Cóż, kibice Celtics na pewno nie obraża się, jeżeli ich młoda gwiazda będzie miała kariery podobne do tych panów wymienionych wyżej. A ptak się może stać.

Klay Thomps6n

Mówiąc o wielkiej czwórce Golden State Warriors (Curry, Thompson, Green, Durant), tym, o którym wspomina się najmniej jest Klay Thompson. Nieslusznie. Klay jest kluczem do ich sukcesu, jako świetny zawodnik po obu stronach boiska. To on zajmuje się kryciem najgroźniejszych graczy rywali na obwodzie (np. Jamesa Hardena), jednocześnie będąc jednym z najlepszych strzelców w dziejach NBA. Thompson ma stały, dobry poziom i zazwyczaj niczym się nie wyróżnia. Są jednak momenty, w których Klay jest gwiazdą numer jeden.

I tak też było w meczu numer 6 Finałów Zachodu.

Warriors przegrywali 2-3 i musieli zwyciężyć, aby przedłużyć szansę na awans do Finałów NBA. W pierwszej połowie szło im to kiepsko, bo tracili 10 punktów do Rockets. I nagle Klay się odpalił, trafiając łącznie 9 trójek, co dało mu łącznie 35 punktów. Ale trójki Thompsona to nie są zwykłe trójki. On, kiedy jest on fire, może rzucać z każdej pozycji.

Jeżeli po nim widać emocje, to wiedz, że coś się dzieje. A tak też było w tym przypadku. On po prostu TO czuł.

Czy widząc to, miałeś może małe deja vu? Nie? To już wyjaśniam.

2015 rok. (znowu) Mecz numer 6, (znowu) deficyt 2-3 i (znowu) Klay Thompson en fuego.

https://www.youtube.com/watch?v=09AqpNPiZ8g

Pamiętam to jak dziś. Byłem tak podekscytowany występem Klaya, że nie mogłem zasnąć. Wow, to było coś niesamowitego. I gdyby Thompson nie pociągnąłby Warriors w tamtym momencie, to na 99% Kevin Durant nie dołączyłby do nich.

Śmierć, podatki, kupka w playoffach Toronto Raptors i świetny starcie numer 6 w wykonaniu Klaya Thompsona. Co jak co, lecz tego wszystkiego możemy być pewni na 100%.

Król Lebron Ósmy

O geniuszu Lebrona Jamesa zostało przez ostatnie dni napisane wszystko (i przez wszystkich, łącznie ze mną). 8. z rzędu występ w Finałach jest czymś nieprawdopodobnym. Abstrahując od tego z kim i przeciwko komu grał, musimy docenić świetną formę fizyczną Króla, który w wieku 33 lat dokonuje praktycznie cudów.

48 minut w meczu numer 7 to coś niesamowitego. To jest po prostu nadczłowiek. A to wszystko po rozegraniu całego sezonu regularnego. Czy on się w ogóle męczy?

Ten playoffy run w wykonaniu Lebrona dołoży kolejną cegiełkę do jego spuścizny. Nie wiem, czy to nie jest najbardziej imponujący wyczyn w jego karierze. Czy dorzuci do tego pieca coś jeszcze? Wydaje się, że nie, ale… to przecież Lebron James.

Terry Rozier > Kyrie Irving?

W trakcie playoffów widziałem głosy, że Boston Celtics powinni wymienić Kyriego Irvinga, bo… Terry Rozier jest kapitalny! Wow. Co za świetny pomysł. Spotkanie numer 7 zweryfikowało jego sens.

Rozier zagrał zdecydowanie najgorszy mecz w playoffach, trafiając 2 z 14 rzutów, w tym żadnej z 10 prób za trzy. To jego niemoc była głównym powodem tego, że Celtics przegrali. Tak, spójrzmy prawdzie w oczy – oni bardziej przegrali, niż Cavaliers wygrali. Wydawało się, że nie można mieć gorszej nocy strzelecko, ale Houston Rockets mieli inne zdanie na ten temat.

Wróćmy jednak do Roziera. Terry zawiódł, szkoda, że akurat w takim momencie. Nie zasłużył na to. Mogliśmy jednak zobaczyć, jaką wartość i jak potrzebny jest Bostonowi Kyrie, który wziąłby piłkę i sam mógłby zdobywać seryjnie punkty. To właśnie jego spokoju i doświadczenia brakowało w ostatnich minutach. A doskonale wiemy, że Irving jest stworzony do wielkich momentów (choćby Finały 2016) i w końcówkach czuje się jak ryba w wodzie.

Nie, Terry Rozier nie jest lepszy niż Kyrie Irving.

Mistrzowie NBA trzecich kwart

Przez cały sezon Warriors mieli problemy z koncentracją i motywacją. Mając taki talent, możesz sobie pozwolić na małe rozluźnienie. Wiesz, że Twój margines błędu jest spory i odrobisz każdą przewagę. Nie przez przypadek Wojownicy byli najlepsi w trzecich kwartach w fazie zasadniczej.

I ta tendencja utrzymała się w Finałach Konferencji Zachodniej.

Prosty przykład. Warriors wygrali każdą trzecią kwartę w tej serii. Każdą. W siedmiu meczach. Te 12 minut jest na zupełnie innym poziomie. To wtedy możemy zobaczyć cały potencjał tego zespołu. Nagle, nikt nie potrafi ich zatrzymać. Nagle wyglądają tak, jak wszyscy z nas sobie to wyobrażali.

Pokuszę się o tezę, że Golden State Warriors trzecich kwart są najlepszym teamem w dziejach koszykówki.