5 pytań przed wtorkowymi meczami Champions League

Fani futbolu na najwyższym poziomie od rana zacierają ręce i niecierpliwie przebierają nogami, bo już dziś o 20:45 po dwutygodniowej przerwie powracają najlepsze klubowe rozgrywki na świecie. Ozdobę dzisiejszej serii spotkań Ligi Mistrzów stanowi starcie Borussii Dortmund z Realem Madryt, ale również poza Signal Iduna Park kibice z pewnością nie będą się nudzić. Poniżej zamieszczamy pięć pytań, które wypada postawić przed drugą kolejką rywalizacji w grupach E, F, G oraz H.

Baner Forbet LM

1. Czy Królewscy powinni obawiać się Borussii?

Gracze z Westfalii przystępują do meczu z Realem w wymarzonych okolicznościach – Borussia jest liderem niemieckiej ekstraklasy, a w ostatnich trzech meczach zgarnęła komplet punktów, wykręcając niesamowity bilans bramkowy (14:1) i prezentując naprawdę spektakularny futbol. Jakby tego było mało, na mecz z Los Blancos podopieczni Petera Bosza wybiegną przy akompaniamencie 66 tysięcy gardeł swoich zagorzałych kibiców na stadionie, z którego w ostatnich czterech delegacjach Królewscy zdołali wywieźć zaledwie jeden punkt. Optymizmem może napawać dortmundczyków również kiepska forma rywali – Real w ostatnich sześciu meczach wygrał zaledwie trzykrotnie, a nawet gdy sięgał po zwycięstwo, na ogół rozczarowywał. Tak było choćby w jego ostatnim spotkaniu, kiedy po nerwowej, szarpanej grze ostatecznie pokonał 2:1 Deportivo Alaves. Wobec słabej postawy gwiazd, Królewskich musiał ratować młodziutki Dani Ceballos – autor obydwu trafień dla Realu. Wszyscy jednak wiedzą, że Liga Mistrzów to rozgrywki w których ich 12-krotni triumfatorzy czują się jak ryba w wodzie, co potwierdza tabela grupy H, gdzie Los Blancos przewodzą stawce. Gospodarze z pewnością będą chcieli sobie powetować niepowodzenie z pierwszej kolejki i odrobić punkty, które zgubili w Londynie. Zdestabilizowany kontuzjami kluczowych graczy i daleki od dobrej dyspozycji Real może okazać się wyzwaniem łatwiejszym, niż spodziewają się dortmundczycy.

2. Besiktas pójdzie za ciosem?

Turcy zostali autorami jednej z największych niespodzianek w pierwszej kolejce tegorocznej Ligi Mistrzów – wyjazdowe zwycięstwo z FC Porto poza trzema punktami i rozgłosem, zapewniło podopiecznym Senola Gunesa pierwsze miejsce w grupie. W dzisiejszej konfrontacji z RB Lipsk również nie będą faworytami, jednak atut własnego boiska i przewaga doświadczenia w europejskich pucharach z pewnością będą po stronie piłkarzy ze Stambułu. Do meczu z gośćmi z Niemiec Besiktas przystąpi tuż po zaciętej batalii z Fenerbahce, w której aż trzech graczy Czarno-Białych zobaczyło czerwone kartki. Dzisiejsze spotkanie z pewnością także będzie zacięte i niezwykle intensywne, ponieważ gracze RB Lipsk również nie zwykli odstawiać nogi. Ekipa prowadzona przez trenera Hasenhuttla przełamała ostatnio passę trzech meczów bez zwycięstwa i z pewnością powalczy o komplet punktów na gorącym terenie. Rywalizacja Besiktasu i RB Lipsk może okazać się jednym z najciekawszych i najbardziej zaciętych meczów tej serii spotkań grupowych. Czy gospodarze po sensacyjnym zwycięstwie w Portugalii zdołają zrobić kolejny krok w kierunku awansu?

3. Ile bramek strzeli City?

W ostatnich sześciu meczach Obywatele zdobyli 24 gole, tracąc zaledwie dwa. Wydaje się, że w meczu z Szachtarem Donieck jedyną niewiadomą są rozmiary zwycięstwa podopiecznych Pepa Guardioli, jednak Ukraińcy mają za sobą aż dziewięciu meczów bez porażki (8 wygranych i 1 remis). Najbardziej wartościowym skalpem Górników w ostatnich tygodniach było faworyzowane Napoli, które sensacyjnie uległo Szachtarowi na wyjeździe 1:2 w pierwszej kolejce Champions League. Mimo dobrej formy Szachtara wszystko wskazuje na to, że rozpędzona ofensywa City, złożona z takich asów jak Aguero, Jesus, Sane czy Sterling nie da żadnych szans niżej notowanym rywalom. Zwycięstwo ukraińskiego klubu jawi się jako scenariusz science-fiction, bo City nie przegrało u siebie od grudnia ubiegłego roku, a ostatnim zespołem, który wrócił z tarczą z Etihad Stadium było mistrzowskie Chelsea. Podopieczni Pedro Fonseki zapewne cofną się do rozpaczliwej obrony, licząc na błysk swoich brazylijskich gwiazd w kontrataku.

4. Czy Monaco zrewanżuje się Porto za porażkę sprzed lat?

Po raz ostatni obie drużyny stanęły naprzeciw siebie w oficjalnym meczu przy okazji finału Ligi Mistrzów 2003/04. Wtedy lepsi okazali się Portugalczycy, których do drugiego w historii klubu triumfu w Pucharze Europy poprowadził Jose Mourinho, pokonując zespół z Księstwa 3:0. Po przeszło 13 latach od tamtego sensacyjnego spotkania na szczycie europejskiego futbolu, Monaco staje przed szansą na rewanż, jednak stawka tego pojedynku będzie nieporównywalnie mniejsza. Nie oznacza to oczywiście, że dzisiejsze starcie to mecz o pietruszkę – w niezwykle wyrównanej grupie G każdy punkt będzie na wagę złota. Obydwa zespoły do spotkania przystąpią w dobrej formie i w niemal nienaruszonych kontuzjami i wykluczeniami składach. Obie drużyny przechodzą obecnie również przez trudny proces przemiany, który jednak przebiega sprawnie zarówno w Porto, jak i w Monaco. Smoki pod wodzą nowego trenera Sergio Conceicao sięgnęły w lidze po komplet punktów, natomiast zespół z Księstwa dobrze spisuje się w Ligue 1, gdzie traci do naszpikowanego gwiazdami PSG zaledwie jedno „oczko”. Chociaż bukmacherzy jako faworyta wskazują właśnie Monaco, wydaje się, że w tym spotkaniu może paść dowolne rozstrzygnięcie.

5. Spartak zdoła wyszarpać chociaż remis?

Cztery z ostatnich sześciu meczów Spartaczich zakończyły się podziałem punktów. Działacze i kibice klubu z Otkrytije Arieny z pewnością nie mieliby nic przeciwko, gdyby ich zawodnikom udało się urwać punkcik Liverpoolowi, z którym dziś zmierzy się Spartak. Sytuacja kadrowa Rosjan jest jednak nie do pozazdroszczenia, gdyż z ich stosunkowo wąskiego składu wypadło aż czterech zawodników, do których być może dołączą także Pedro Rocha i Artem Timofiejew, dochodzący do siebie po urazach. Wobec plagi kontuzji jaka spadła na mistrza Rosji oraz klasy prezentowanej przez rywala, mało kto oczekuje od Spartaka czegoś więcej niż solidnego, nieprzynoszącego wstydu występu. Presja ciąży za to na Liverpoolu, który we właściwy sobie beztroski sposób stracił punkty w konfrontacji z Sevillą. Kolejna wpadka po prostu nie przystoi zespołowi pokroju The Reds. Jeśli dziś liverpoolczycy zagrają swoje, a ich ofensywa będzie funkcjonowała tak jak w ostatnim meczu z Leicester, Jurgen Klopp i spółka powinni przed godziną 23 dopisać do swojego konta trzy punkty.

 

 

 

Zaloguj się aby dodawać komentarze